Pozory często mylą...
Dobre kryminały od razu kojarzą się ze
Skandynawią. Nic w tym dziwnego, prawie większość autorów pochodzi z krajów
skandynawskich, a ich powieści cieszą się ogromną popularnością na całym
świecie. Nie oznacza to jednak, że pisarze z innych krajów są gorsi.
Przynajmniej raz w życiu mieliśmy do czynienia z powieścią kryminalną, która
pochodziła z innego państwa jak Szwecja czy Norwegia, a jej jakość była co
najmniej dobra. Autorem, którym zajmę się dzisiaj, jest Andreas Franz, niemiecki
pisarz powieści kryminalnych i detektywistycznych. Jego najnowsza powieść,
która ukazała się w naszym kraju, nosi tytuł „Syndykat pająka”. Czy mamy do
czynienia z dobrą historią? O tym w poniższej recenzji…
W pewnym
mieszkaniu luksusowej dzielnicy Frankfurtu, zostają znalezione zwłoki Andreasa
Wiesnera i luksusowej prostytutki Iriny. Od razu nasuwa się wniosek, że
mężczyzna zabił kobietę, a następnie popełnił samobójstwo. Przynajmniej tak to
wygląda. Komisarz Julia Durant ma wątpliwości, czy rzeczywiście tak to
wyglądało. Wkrótce odkrywa, że ma do czynienia z podwójnym morderstwem, a są
one konsekwencją mafijnych powiązań i zależności. Śledztwo Durant może okazać się
bardziej niebezpieczne, aniżeli wydawało się to na początku…
Widząc opis tej książki, od razu nasuwa się przypuszczenie,
iż będzie to coś dobrego. I z początku rzeczywiście tak jest: są trupy, jest
śledztwo, a konsekwencji – akcja. Jednak tutaj ta dobroć się kończy. Kiedy przychodzi
pewien moment, gdy główna bohaterka, w tym przypadku komisarz Julia Durant,
dochodzi do pewnych konkluzji, tempo całkowicie zwalnia. Można odnieść
wrażenie, że rozwiązanie podano na tacy nawet nie w połowie, a na początku
powieści, a dalej to już pozostają same dopowiedzenia. Co za tym idzie –
przeciągłe czytanie i wrażenie nudy. Andreas Franz to pisarz dobry, nawet
więcej niż dobry, jednak i jemu powinęła się noga. „Syndykat pająka” to
obszerna powieść, licząca prawie sześćset stron, jednak ledwo dwieście zasługuje na naszą
uwagę. Wtedy też dzieje się to, co powinno znaleźć się w dobrym kryminale.
Pozostała część to zbędny balast, który psuje ogólny charakter całej historii.
Na pewno zbędne okazały się niektóre opisy,
które niczego nie wnosiły do całkowitej fabuły. Tak jak w każdej książce,
czynności bohatera, nawet takie jak ubiór czy jedzenie, nie powinny sprawiać
problemów. Tutaj jednak mamy do czynienia z przewagą takich opisów, bezmyślnych
czynności, które wybijają z rytmu. Z jednej strony czytamy ciekawy i mega
wciągający fragment, a po chwili pojawia się opis, w którym bohater pije piwo. I
w dodatku ma jakieś dziwne przemyślenia, które gubią wątek. Może jedni
powiedzą, że przesadzam, inni mogą się ze mną nie zgodzić. Ale „Syndykat pająka”,
w moim odczuciu, to niestety zlepek części dobrej historii z bardzo, ale to
bardzo zbędnymi fragmentami, które mogły zostać pominięta, lub przynajmniej
zastąpione krótką informacją, co się w danej chwili dzieje. W okrojonej wersji
powieść wyglądałaby zupełnie inaczej. I znacznie lepiej.
Mimo iż Andreas Franz to pisarz dobry, z
ciekawym piórem i niebanalnymi pomysłami, to jednak ma skłonności do przesady. „Syndykat
pająka” to powieść całkiem ciekawa, jednak mnie osobiście zawiodła. Rozwiązanie,
choć niejawnie, ukazane zostało jeszcze zanim akcja rozkręciła się na dobre,
opisy zbędne przeważały w większości przypadkach, a bohaterowie, choć niewielu,
słabo się wyróżniali. Pojawiały się przebłyski, w których można było odnieść
wrażenie, iż to tylko fatalna i niewielka wpadka, jednak zaraz znów coś szło
nie tak i czar pryskał. Ta historia ma zadatki na świetną opowieść, jednak
zasługuje na dokładniejsze przemyślenie fabuły. I lepsze dopracowanie. Dlatego na
dzień dzisiejszy zalecam dokładne przemyślenie wyboru…
Autor: Andreas FranzTytuł: Syndykat pająka
Wydawnictwo: Świat książki
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 592
6 komentarzy:
Po kryminały sięgam rzadko wiec chciałabym czytać tylko te najlepsze. Po ta pozycję raczej nie sięgnę.
Mnie się podobała
Książka w moim klimacie, więc spróbuję - może mnie spodoba mi się bardziej? :)
Spróbuj, wiadomo w końcu, że ile czytelników, tyle opinii:)
Ja uwielbiam angielskie kryminały. Może nie mają tyle klimatu, ale są szybkie i sprawne :) Teraz z kolei czytam amerykański... bardzo filmowy, jak na mój gust, ale może być też dobry :) Jeżeli chodzi o Syndykat pająka to przymknęłabym oko na wszelkie niedoskonałości, ale wyjawianie zakończenia zbyt szybko, to przegięcie. Chyba nie doczytałabym jej do końca.
Amerykańskie właśnie tak wyglądają - jak opisany film akcji:)
A jeśli chodzi o zakończenie w "Syndykacie..." to może ktoś go nie zauważyć, ale nietrudno domyślić się finału...
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)