sobota, 31 marca 2012

"Karuzela uczuć" - Jodi Picoult

"Karuzela uczuć" Jodi Picoult

   Tak wiele pytań nasuwa się na język po przeczytaniu książek Jodi Picoult. I nie są one wcale proste. Tak wiele rzeczy wydaje nam się prostych i zwyczajnych, a jednak z czasem ukazując nam się w zupełnie innym świetle, rozważamy na temat ich prawdziwości. „Karuzela uczuć” tej właśnie autorki jest dosłowną świątynią wątpliwości i emocji, jakich czytelnik uświadczy. Do końca nic nie jest pewne, a kiedy wyrok już jest prawie ogłoszony, nastaje chwila niepewności i totalne zaskoczenie…

   Emily i Chris od dziecka byli nierozłączni, tak jak od kilkunastu lat ich rodzice. Najpierw byli kolegami, później przyjaciółmi, aż w końcu zostali parą. Łączyła ich silna więź, nierozerwalna, której wszyscy im zazdrościli. Jednak jeden nocny telefon do ich rodziców może zburzyć świat obu rodzin.

   Emily umiera od postrzału w głowę, Chris zostaje ranny i przewieziony do szpitala. Nikt nie wie, co się stało, jedynymi świadkami owego zdarzenia byli oni sami. Z czasem Chris zostaje posądzony o morderstwo swojej dziewczyny, a proces o udowodnienie winy stanie się jednym z wielkich wydarzeń. Tylko że prawda okaże się znacznie bardziej zaskakująca, a sam wyrok adekwatny do czynu. Czy został on popełniony i przez kogo… to trzeba przeczytać.

   Od pierwszej przeczytanej książki Jodi Picoult z miejsca stałam się jej ogromną fanką. Każda książka jest starannie przez nią dopracowana, nie ma w nich miejsca na głupie błędy. Fabuła jasno określona i doskonale opisana do samego końca – najlepsza cecha, jaką może mieć w sobie autor książek. Tutaj właśnie, w tej oto książce, wszystko jest jasno i klarownie napisane. Wspomnienia, uczucia bohaterów, cały proces sądowy Chrisa autorka opisała szczegółowo, w sposób detaliczny, a zarazem nie przesadzony, dzięki czemu czytelnik nie nudzi się, a zagłębia się w lekturę jeszcze mocniej. Właśnie te dokładne sytuacje, jak wygląda proces, jak wygląda postępowanie w śledztwie, jak wygląda pobyt w więzieniu, a nawet jak mogą czuć się bohaterowie sprawiają, że śledzimy akcję z zapartym tchem i nieodpartą chęcią poznania prawdy.

   Książka porusza ważne elementy w naszym życiu. Przede wszystkim uczucia, silne uczucie międzyludzkie. Miłość Emily i Chrisa nie była czymś banalnym, nie była jedynie zauroczeniem dwojga nastolatków. Od dziecka byli skazani na siebie, wszędzie bywali razem, a ich uczucie rosło w siłę, aż w końcu przerosło ich oboje. Motywy ich działań, zwłaszcza tej dwójki, były uargumentowane, a jednak budziły niemałe wątpliwości, ja jako czytelnik nie raz dziwiłam się bądź uśmiechałam, czytając opisy ich wspólnie spędzanego czasu. To było piękne a zarazem przykre, dramatyczne i jednocześnie zrozumiałe. Taka karuzela uczuciowa.

   Wszyscy bohaterowie zostali wykreowani przez autorkę naprawdę dobrze. Nie było w nich miejsca na sztuczność, byli zwyczajni, jak my, prawdziwi ludzie. Odczuwali najróżniejszy rodzaj emocji, radzili sobie każdy na swój sposób. Dzięki temu łatwo jest się wczuć w ich sytuację, postawić się na ich miejscu i spróbować zrozumieć postępowanie. W ciągu lektury dzieje się to niejednokrotnie, wciąż starałam się zbliżyć myślenie do myślenia bohaterów i dzięki temu rozumiałam więcej niż mogłoby mi się wydawać. Coś naprawdę uderzającego…

   Podsumowując, naprawdę świetna książka. Poruszane w niej tematy są ściśle podobne do codziennego życia, więc samo to sprawia, że czyta nam się przyjemnie. I taki wniosek mi się nasunął przed momentem, kiedy po raz setny czytałam tytuł, a w głowie wciąż dźwięczy mi fabuła książki: Nasze życie jest jak karuzela - wciąż pędzi, ale kiedyś się zatrzymuje. I może być zatrzymane przez kogoś innego. A nam niestety pozostaje się  z tym pogodzić i wierzyć, że gdzieś po środku tego leży ukryta prawda… 
   Polecam.

Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Karuzela uczuć
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 508

czwartek, 29 marca 2012

Top 10: Ulubieni bohaterowie filmów i seriali!

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.


Dzisiejszy temat... ulubieni bohaterowie filmów i seriali. Cóż, zauważyłam tę zabawę na wielu blogach, więc postanowiłam wlepiać coś od siebie:) Układałam listę przez jakiś czas i szczerze powiedziawszy ranking będzie wyglądał trochę naciąganie, ponieważ nie wszyscy moi faworyci zmieszczą się w dziesiątce:) Ale oto moje dzisiejsze typy:
                                  




1. Gregory House (Dr House)

Tego pana chyba każdy zna;) Wśród dzisiejszej dziesiątki wydaje mi się najbardziej lubianą postacią. Ociekające sarkazmem riposty, kombinacje i wścibskość - to tylko niektóre z jego cech:D Uwielbiam go od pierwszego sezonu serialu. 






2. Ray Barnett (Ostry Dyżur)

Serial oglądałam dwukrotnie od samego początku, ale jakoś w tych nowszych odcinkach dostrzegłam swoją ulubioną męską postać;) Shane West ciekawie odegrał rolę Raya, nie wiem czemu, ale polubiłam go od razu... Może to ta moja słabość do przystojnych lekarzy? :D:D Być może, być może.






3. Severus Snape (Harry Potter)
Tego jegomościa również większość zna i lubi jak ja:) Czarny charakter serii o chłopcu czarodzieju, w książce jak i w ekranizacji powieści podobał mi się równomiernie. Ma w sobie coś ciekawego, a może właśnie ta jego wroga nutka zbliża do siebie więcej fanów? :D






4. Gonzalo de Montalvo (Czerwony Orzeł)

Hiszpański serial o zwykłym nauczycielu, który pod przebraniem i pseudonimem "Czerwony orzeł" ratuje biednych ludzi przed niebezpieczeństwami. Cóż, taki XVII wieczny Robin Hood. Ale i tak strasznie wciągnął mnie serial, a i samego głównego bohatera polubiłam. Zabawny, sprawiedliwy i przede wszystkim pomocny. I nawet przystojny:P




5. Shawn Farrell (4400)

Nie wiem, dlaczego, ale po emisji pierwszej serii i później drugiej zaprzestali puszczać ten serial. A szkoda, bo bardzo go polubiłam. Tak jak Shawna, który jest bardzo interesującą postacią. Był jednym z porwanych i miał ciekawe moce. Ale po prostu był inny, bardziej wyrazisty od pozostałych;)





6. Damon Salvatore (Pamiętniki wampirów)

Jego chyba wszyscy znają:) Niebezpieczny, seksowny wampir, który kusi kobiety. Jego cięte riposty, niechęć do brata i odmienny "styl życia" dają mu charakter ciemnego typka. Ale to też wabi kobiety:P Szczerze powiedziawszy wolę serialową wersję niż książkową. W serialu jest bardziej wyrazisty, w kolejnych sezonach zmienia swoje upodobania i jeszcze bardziej można go polubić. No nie? :D



7. Dorian Gray (Dorian Gray)

W tym przypadku najpierw obejrzałam film, a dopiero teraz zamierzam czytać książkę. Nie mam niestety porównania, ale polubiłam postać Doriana w filmie i mam nadzieję, że polubię w książce. Do gry Bena Barnesa mam słabość, jako aktor radzi sobie świetnie i w tym przypadku też tak było. Zdobył kolejny raz moją sympatię:)






8. Alaric Saltzman (Pamiętniki wampirów)

Alarica polubiłam głównie za jego wyrozumiałość i życzliwość względem Eleny i Jeremy'ego. Miły pan nauczyciel historii, który w wolnych chwilach poluje na wampiry. I jeszcze umierał kilkakrotnie i ożywał. Ciekawa postać:D






9. Rick Payne (Zaklinacz Dusz) 

Zabawna postać serialu. Jako profesor z wielką wiedzą pomaga Melindzie w odkrywaniu prawdy o duchach. Nie szczędząc tym samym ciętych uwag i zabawnych anegdot. Z każdym odcinkiem z jego udziałem śmieję się coraz bardziej:)





10. Kot w butach (Kot w butach/Shrek)

Któż oprze się tym maślanym oczkom? Barwna postać animowanych filmów Shrek i Kot w butach:) Słodki kiciuś:D Wyrażenie: "-Ciupa kota! Ciupa kota! - Sama jesteś ciupa!" towarzyszy mi do dziś i wciąż się z niej śmieję;D Tak jak mój brat, który lubi je cytować:)



Ciężko było wybrać tę dziesiątkę, no ale jakoś wyszło. Jak widać, większość z bohaterów pochodzi z seriali, ale to chyba dlatego, że seriale trwają dłużej i lepiej poznajemy daną postać;) Ostatnio nie mam za bardzo czasu oglądać filmów i seriali, ale staram się w miarę możliwości nadrabiać straty:D
A jak rysuje się Wasza dziesiątka?:D

wtorek, 27 marca 2012

"Wśród zdradzonych. Wśród notabli" - Margaret Peterson Haddix

"Wśród zdradzonych. Wśród notabli" Margaret Peterson Haddix

Możesz ocalić życie. Za jaką cenę?

   Jakbyśmy się czuli, gdyby osoba, której ufaliśmy bezgranicznie, zdradziła nas? Osoba, którą kochaliśmy i wierzyliśmy, że możemy jej powiedzieć wszystko. Z pewnością byłby to cios dla nas, bo przecież zaufanie jest podstawą w relacji między ludźmi. A co byśmy czuli, gdybyśmy wiedzieli, że nasi bliscy wcale się nami nie interesują? Na pewno nie bylibyśmy tą kwestią uszczęśliwieni…

   Trzeci tom serii „Dzieci cienie” zatytułowany „Wśród zdradzonych” opowiada o Ninie Idi, która została aresztowana przez Policję Populacyjną, zajmującą się łapaniem "nielegalnych dzieci". Jej chłopak Jason zdradził ją, twierdząc, że jest jego wspólniczką, a na dodatek że wszystko, co mieli rzekomo robić, zostało ukartowane przez nią. Dziewczyna jest skołowana, ponieważ nie miała o niczym pojęcia. Dostaje jednak szansę na udowodnienie swojej niewinności: musi wykonać zlecenie na rzecz Policji. Musi zdecydować, czy jest w stanie wydać im trójkę dzieci cieni, czy też woli zginąć. A może uciec? Wszystko jest możliwe…

   „Wśród notabli” to kontynuacja losów Luke’a Garnera, zwanego teraz jako Lee Granta. Chłopiec jest już straszy, mądrzejszy, ale wciąż prześladują go te same problemy. Nadchodzi dzień, gdy do szkoły ma dołączyć Smits, brat Lee Granta, chłopca jego nowej tożsamości. Z jego przybyciem przybywa również mnóstwo kłamstw i wiele zagadek, które próbuje rozwikłać. Kiedy zmuszony jest odwiedzić swoich „rodziców”, jego życie znajduje się w niebezpieczeństwie. Nie wiadomo, komu ufać i komu wierzyć. I kogo zrozumieć. Nic nie jest łatwe. I jak Luke sobie poradzi z tym wszystkim?

   Tak jak podczas czytania pierwszych tomów, znów odnoszę wrażenie, że książka różni się od zwyczajnych lektur. A już zwłaszcza różni się od tych, które miałam okazję przeczytać ostatnio. Autorka stworzyła coś niebywałego, coś innego i wyróżniającego się wśród literatury współczesnej. Ciężko mi jest powiedzieć cokolwiek na jej temat. Wiem jednak, że uczucia moje są mieszane: z jednej strony podobało mi się i to bardzo, z drugiej jednak wciąż odczuwam lekki posmak dziwnej nutki, która sprawia, że zastanawiam się: kurczę, co to było?

   Fabuła, podzielona na dosyć krótkie tomy, od początku do końca wciąga czytelnika. Zagłębiamy się w świat dzieci cieni, które radzą sobie nader dobrze w panujących warunkach, poznajemy ich świat i obowiązujące go zasady. Nie możemy się nadziwić, jak w ogóle świat może tak wyglądać? Jak można być tak zakłamanym krajem, żyjącym w ciągłym przeświadczeniu o swojej racji ( chociaż w dzisiejszych czasach to już się dzieje)? Wykreowany świat przez panią Haddix zdumiewa i wzbudza wiele niepożądanych uczuć, przeżywamy losy bohaterów razem z nimi samymi. Nic dziwnego, że po skończeniu książki mamy takie, a nie inne odczucia.

   Przyznam szczerze, że oba tomy są nieco lepsze od poprzednich. Mamy tutaj więcej intryg, więcej zagadek i tajemnic. Autorka wodzi nas za nos, podsuwając fałszywe tropy, sami nie wiemy, kto jest godny zaufania, kto nie. I kiedy wszystko wydaje się oczywiste, okazuje się, że sprawa ma się zupełnie inaczej. Totalne zaskoczenie. To mnie pozytywnie nastawiło do kolejnych części.

   W stylu autorki polubiłam tą nutkę tajemniczości, która prowadzi nas od początku do końca. Pani Haddix pisze nieskomplikowanie, w sposób prosty, dzięki czemu szybko i łatwo odbieramy czytany tekst. Krótkie rozdziały wcale nie przeszkadzają, wprost przeciwnie. To one budują całe napięcie w książce, przez to kartkujemy ją coraz szybciej, chcąc poznać zakończenie.

   Podsumowując, polecam książki tej serii. Na początku może ciężko jest czytać, wydaje się nieco nudna i dziwna, ale wystarczy przebrnąć dalej, aby porzucić to odczucie. Z czasem robi się coraz ciekawiej, a czytelnik zagłębia się w ten świat coraz bardziej, pragnąc poznać dalsze losy bohaterów. Ja z pewnością przeczytam kolejne części, wiem, że warto. W końcu nie co dzień czyta się tak intrygujących i 'odmiennych' książek...

Za możliwość przeczytania, dziękuję serdecznie wydawnictwu Jaguar:

Autor: Margaret Peterson Haddix
Tytuł: Wśród zdradzonych. Wśród notabli.
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: luty 2012
Liczba stron: 383

poniedziałek, 26 marca 2012

"Zakazane uczucie" - Sabrina Jeffries

"Zakazane uczucie" Sabrina Jeffries

"- Więc na tym polega miłość? serce wali jak oszalałe, biją na ciebie zimne poty, a sama myśl o możliwości utraty tej drugiej osoby prawie pozbawia cię przytomności?
- Tak mówią.
- W takim razie miałem rację, broniąc się przed uczuciami. Bóg mi świadkiem, nie wiem, czy drugi raz byłbym w stanie to wytrzymać."*

   Dwory, bale, debiutantki, suknie jak u królewny, wytworne damy i zacni kawalerowie… Życie w XIX wiecznym Londynie może uchodzić za bajkę, jednak wszystko to jest jedynie przykrywką dla obłudy i fałszu. Czytając „Zakazane uczucie” miałam posmak tego wykwintnego życia, które wcale a wcale nie wyglądało kolorowo. Sztywne zasady, kontrole i małżeństwa bez miłości… Czy to naprawdę jest czegoś warte?

   Emily Fairchild, córka pastora, słodka i niewinna przez przypadek znajduje się  w jednym powozie z aroganckim Jordanem Willisem, który igrał z uczuciami niejednej kobiety. Jeden pocałunek między nimi, który wywiązał się z tak nieciekawego położenia, sprawia, że od tamtego wieczoru żadne z nich nie będzie w stanie zapomnieć o tym zdarzeniu…

   Ich pozycje społeczne nie pozwalają na powtórne spotkanie. A jednak los chce dla nich inaczej. Emily zostaje wplątana w pewną intrygę, która ma zdemaskować tajemniczego kochanka jej przyjaciółki. Szantażowana przez ojca Sophie zmuszona jest udawać Lady Emmę, która na salonach jest zupełnym przeciwieństwem Emily. Do tego hrabia Jordan Willis wydaje się oczarowany jej osobą, która łudząco przypomina mu piękną kobietę, którą pocałował parę miesięcy temu. I niestety jest bliżej prawdy niż mu się wydaje. Czy tych dwoje pozwoli sobie na uczucie między nimi? I najważniejsze: czy to uczucie w ogóle się narodzi?

   Przyznam, że do książki podchodziłam z lekką rezerwą. Owszem, ostatnimi czasy bardzo lubowałam się w czytaniu romansów, jednak ta pozycja wydawała mi się dobra dla osób pokroju mojej mamy, które lubią taki typ literatury. Jednak to uczucie nikło z czasem, gdy czytałam każdy kolejny rozdział. Moje pierwsze spotkanie z autorką mogę uznać za jak najbardziej udane. Fabuła może nie jest idealna, jest bardziej przewidywalna niż może się wydawać, ale w romansach już tak niestety jest. Mimo to książkę przeczytałam bardzo szybko i wcale nie chcę powiedzieć, że się nudziłam w tym czasie. Otóż cała opowieść ma w sobie coś urokliwego, co nie pozwala czytelnikowi odrywać się od lektury. Wciąż chciałam poznać, co będzie później, jak bohaterowie poradzą sobie z daną sytuacją… I chociaż sama mogłam to wywnioskować, z chęcią brnęłam dalej.

   Autorka pisze bardzo dobrze. Jej styl nie jest ciężki, łatwo się go odbiera i przede wszystkim szybko pochłania. Lubię, kiedy książka nie składa się wyłącznie z nudnych opisów bądź rozciągających się w kółko dialogów. Tutaj pani Jeffries poradziła sobie bardzo dobrze, stopniując oba przypadki tak, że komponowały się ze sobą.

   Znalazły się owszem nieliczne przypadki, gdzie coś mi w książce nie pasowało. Głównie był to przeskok z jednego punktu widzenia do drugiego, z opisów wrażeń okiem Emily do punktu widzenia Jordana. Działo się to nagle, najpierw czytałam o Emily, zaraz widzę, że to raczej postrzeganie innego bohatera. To mnie trochę gubiło i denerwowało, ale na szczęście nie powtarzało się często. I zdołałam przeboleć do końca książki ten fakt.

   Czy komuś polecić tę książkę? Z pewnością fankom czystych romansów. Na pewno odnajdziecie się w świecie, jaki wykreowała pani Sabrina. Wątek miłosny w tej książce został dobrze opisany, nie nachalny, z dozą subtelności i pełni uczuć. Oraz mnóstwem intryg. Jeśli ktoś chciałby spróbować swych sił z tą powieścią, nie nalegam ani też nie neguję. Jest to lektura dla każdego, jednak nie każdemu może ona się podobać. Mi osobiście spasowała, chociaż szczerze powiedziawszy, czytywałam lepsze.

Za możliwość przeczytania, dziękuję serdecznie wydawnictwu Bis:


*str. 314
Autor: Sabrina Jeffries
Tytuł: Zakazane uczucie
Wydawnictwo: Bis
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 334

niedziela, 25 marca 2012

"Czas tajemnic" - Marcel Pagnol

"Czas tajemnic" Marcel Pagnol

   Niektórym się wydaje, że książki, które opisują czyjeś życie, są nudne i nie wnoszą nic ciekawego do naszego osobliwego żywota. I to jest błąd. Książki autobiograficzne nie dość, że są naprawdę ciekawe, to sprawiają, że my samy pragniemy zmienić coś w sobie, co byłoby tak fajne, aby opisać to na stronach kartek. „Czas tajemnic” jest właśnie zbiorem wspomnień jej autora, Marcela Pagnola, który w zabawny i interesujący sposób przedstawia nam go jako młodzieńca.

   Podczas słonecznych i pachnących łąką wakacji, młody Marcel przeżywa swą pierwszą miłość. Poznaje Izabellę, którą „ratuje” z opresji przed gigantycznymi pająkami i wężami. Spotkania z dziewczynką sprawiają, że zaniedbuje swojego przyjaciela, który i tak cierpi na brak czasu z powodu ciągłych prac w polu ze swoim ojcem.

   Kiedy nadchodzi październik i Marcel idzie do liceum, znów czekają go nowe wrażenia. Musi dostosować się do wymogów nowej szkoły oraz przyzwyczaić się do jej odmiennego stylu nauczania. Dodatkowo musi sprostać wymaganiom ojca, jakie przed nim postawił, co nie jest łatwe wtedy, gdy łamanie zasad idzie w parze z jego nauką. Czy w takim razie uda mu się sprostać wytyczonym zadaniom?

   Po lekturze pierwszej części „Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki”, którą pochłonęłam w mig, cieszyłam się, że mogę kontynuować podróż z młodym Marcelem. Autor znów przedstawił nam swoje młodzieńcze lata w sposób lekki i przyjemny dla czytelnika. Nie zanudza przesadzonymi opisami, wdraża nas w swoje historie stopniowo z lekką dozą humoru. Podczas czytanie niejednokrotnie uśmiechałam się na daną sytuację. I ten uśmiech został ze mną aż do końca.

   „Czas tajemnic” może stanowić nie tylko ciekawą lekturę na każde popołudnia, ale też jest swoistą częścią pewnej wiedzy. Pokazuje nam, jak wyglądało szkolnictwo we Francji w tamtym czasie, jak wyglądał dzień mieszkańców Marsylii, jak ubierali się ludzie… Wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż dzisiaj, książka pozwoliła mi na odkrycie nowych i zarazem interesujących aspektów życia  tamtych czasów.

   Marcel Pagnol pisze ciekawie i obrazowo. Przedstawia nam siebie i swoje otoczenie w dokładny sposób, dzięki czemu oczami wyobraźni znajdujemy się w Marsylii, jego rodzinnym domu oraz w liceum, do którego uczęszczał. Wszystkie szczegóły zostały uchwycone w lekkim słowie, który nie męczy a przyciąga jeszcze bardziej. I za to polubiłam samego autora. Każdy dział jest dokładnie sprecyzowany, bogaty w różnego rodzaju informacje bądź opisy otoczenia, które wydają się realne, nabierają kształtów z każdym zdaniem. Świadczy to o naprawdę dobrej ręce pisarza i jego wspaniałej wyobraźni oraz bogactwie słowa, jakim się posługuje…

   Myślę, że warto sięgnąć po serię wspomnień Marcela Pagnola. Opisane w ciekawy sposób Jego losy wcale nie przypominają schematycznej książki autobiograficznej, przypomina raczej miłą opowieść o młodzieńcu z XIX wiecznej Marsylii, który w swym życiu przeżył ciekawe przygody. Zwyczajne, ale to nic. Właśnie one sprawiają, że utożsamianie się z bohaterem wychodzi nam lepiej, sympatyzujemy się  z nim. Ja osobiście polubiłam tego zwyczajnego chłopca, który dzięki swoim przygodom stworzył interesująca lekturę dla czytelników łaknących przygód.  

Za możliwość poznania dalszych przygód Marcela, dziękuję serdecznie wydawnictwu Esprit.

Autor: Marcel Pagnol (O autorze możesz poczytać tutaj:Klik)
Tytuł: Czas tajemnic
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 359

piątek, 23 marca 2012

"Opowieści z Narnii" - C.S. Lewis

   Są w naszym życiu książki, które zapamiętaliśmy bardzo dobrze, do dziś ciepło je wspominając. Ja osobiście mam w głowie masę lektur godnych uwagi, jednak nie starczyłoby mi miejsca ani czasu na opisanie swoich wrażeń.

   Dzisiaj jednak postanowiłam podzielić się spostrzeżeniami na temat miłej i przyjemnej serii "Opowieści z Narnii", którą z pewnością zna większość z Was nie tylko z papierowych kartek ale także filmowych ekranizacji.

   C.S. Lewis jest pisarzem, którego miałam okazję poznać już jakiś czas temu. Po raz pierwszy podczas czytania cyklu „Opowieści z Narnii”. I chyba zapamiętałam go właśnie jako twórcę fantastycznej serii dla dzieci i młodzieży.
******
   „Lew, czarownica i stara szafa” to początek opowieści. Czworo rodzeństwa: Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja z powodu wojny, trafiają do domu profesora, gdzie muszą przeczekać złe dni. Dzieciom doskwiera jednak nuda i w wyniku pewnego przypadku najmłodsza z rodzeństwa, Łucja, odkrywa szafę, a w niej tajemnicze wejście do świata Narnii. Zimnej i mroźnej krainy, która za sprawą złej królowej na zawsze miała taka pozostać. Jak się jednak okazuje, pewna przepowiednia zapowiada przyjście czworo ludzi, którzy zgładzą królową, a w kraju zapanuje pokój pod rządami lwa, Aslana. Nadzieja w sercach mieszkańców Narnii wzrasta, kiedy rodzeństwo trafia w końcu w całości do krainy. Nic nie jest jednak łatwe, więc pokonanie królowej w wielkiej wojnie, zdrada brata oraz niepewność co do przepowiedni sprawiają, że czeka ich wszystkich trudna walka nie tylko z siłami zła, ale też własnymi słabościami…
   Wiemy również, że powstała ekranizacja tej części. Kiedy dostałam w prezencie film na DVD, nie wiedziałam, czy oglądać, bo często psuje sobie tym wrażenie o książce. Zaryzykowałam i szczerze nie żałuję. Owszem, wystąpiły wątki, które w książce wyglądały znacznie inaczej bądź ich nie było, ale tak właśnie powstają ekranizacje, nie oszukujmy się. Strasznie spodobał mi się film i niekiedy oglądam go w naprawdę leniwy i nudny weekend. Aktorzy postarali się w swoich rolach, nic nie wyglądało sztucznie. I chyba to najbardziej mnie ujęło.

******

   Kontynuacją przygód oraz drugą częścią jest „Książę Kaspian”. Tym razem rodzeństwo, nieco starsze, trafia do Narnii wiele tysięcy lat po ich ostatniej wizycie. Poznają księcia Kaspiana, który jest prawowitym następcą tronu, a jednak jego wuj chce się go pozbyć i młody książę zmuszony jest uciekać. Z pomocą przychodzi mu nauczyciel, który wyprawia go w drogę nocną porą. Z początku relacje między nimi nie układają się dobrze, z czasem jednak wspólnie chcą walczyć o dobro kraju. U boku Kaspiana staczają kolejną bitwę, tym razem o sprawiedliwość, znów mając wiele przeszkód na swej drodze, które kończą się na szczęście pomyślnie. Ale w Narnii nie jest już jak dawniej i niestety następnym razem Piotr i Zuzanna nie będą mieli okazji jej odwiedzić…

   Ekranizację tej części również miałam okazję obejrzeć kilkakrotnie. I znów jestem pełna podziwu dla aktorów i reżyserii, która odwaliła kawał dobrej roboty przy filmie. Dodam, że w roli księcia Kaspiana wystąpił Ben Barnes, którego osobiście uwielbiam jako odtwórcę wszelakich ról;) Chyba po raz pierwszy czułam się naprawdę usatysfakcjonowana przeniesieniem książki na ekrany kin, a to chyba o czymś świadczy. Książki tej serii są naprawdę „obrazowe” i świetnie nadają się na scenariusz filmowy. Co, powiedzmy sobie szczerze, nie zdarza się często.

*****

  „Podróż wędrowca do świtu” to już trzecia część całej serii. Edmund i Łucja spędzają czas u swojego nieznośnego kuzyna, Eustachego, który wciąż dokucza im, a co najgorsze – donosi na wszystko swoim rodzicom. Pewnego dnia razem ze swoich kuzynem trafiają poprzez obraz na środek morza narnijskiego, skąd trafiają na statek „Wędrowca do świtu”. Spotykają na nim Kaspiana, który płynie na tajemnicze wyspy. Rodzeństwo podejmuje wyprawę razem z nim, po drodze doznając mocy tajemnic i przygód. Z czasem, kiedy niebezpieczeństwo mija i docierają do celu, okazuje się, że to ostatnia wizyta Edmunda i Łucji w Narnii i ostatnie spotkanie z jej władcą, Aslanem. Dlaczego? Tak jak Piotr i Zuzanna są już dorośli, a dorośli do Narnii nie mają wstępu...

Prawie przeszło rok temu była premiera ekranizacji tej części. Tym razem nie czekałam na wersje DVD, a wybrałam się do kina. Oglądanie „Opowieści z Narnii” na dużym ekranie było naprawdę wspaniałe, a dźwięk przyjemnie rozchodził się po uszach. Porównywałam ją do poprzednich części i stwierdziłam, że była równie ciekawa, ale bardziej polubiłam dwie poprzednie. Nie wiem, może przez to, że zabrakło mi całej czwórki w „Podróży…”? Być może. Ale nadal jestem zdania, że ekranizacje wychodzą nader dobrze. I jestem ciekawa, jak wyjdą kolejne, a wiem, że na pewno wyjdą;)


   To, co najbardziej polubiłam w tych książkach był fakt, że w każdej części działo się coś nowego, zaskakującego i jednocześnie tak wciągającego, że człowiek nie jest w stanie nie polubić tej serii. Wielokrotnie zdarzyło się tak, że trafiałam na serię, gdzie kontynuacja ciągnęła się w nieskończoność, a ciągle powtarzały ten sam schemat. I co w tym ciekawego? W „Narnii” mamy jedno powtórzenie: powrót bohaterów do tej krainy. Wszystko inne: przygody, ich losy a nawet bohaterowie są nowi, inni, lepsi. To zdecydowanie przemawia na jej korzyść, czytelnik z chęcią wraca do czytania jej kontynuacji. Mimo, że przeczytałam już całą serię, kiedyś na pewno sięgnę po nią nie raz.

Do pozostałych części wrócę niebawem ("Srebrne krzesło", "Koń i jego chłopiec", "Siostrzeniec czarodzieja" oraz "Ostatnia bitwa"). Niestety na rozważanie wszystkich na raz nie mam zbytnio czasu, ale z chęcią opiszę je przy najbliższej okazji. Bo uwierzcie, że warto je przeczytać i poznać tajemnice Narnii...:)

Autor: C.S. Lewis
Tytuł: Opowieści z Narnii. 1.Lew, czarownica i stara szafa 2. Książę Kaspian 3. Podróż wędrowca do świtu.
Wydawnictwo: Media rodzina

czwartek, 22 marca 2012

"Wśród ukrytych. Wśród oszustów" - Margaret Peterson Haddix

"Wśród ukrytych. Wśród oszustów" Margaret Peterson Haddix

Jaką cenę jesteś gotów zapłacić za swoje pragnienia?

   Często bywa tak, że po przeczytaniu książki nie bardzo wiem, co na jej temat napisać. Niby wydaje się ciekawie, mknę przez kartki niczym wicher, nie przerywam czytania choćbym miała ruszyć się z miejsca, a jednak kiedy nadchodzi koniec nie mam bladego pojęcia, co myśleć. Taki mętlik w głowie zapowiada dwie różne rzeczy: albo wciąż nie rozprawiłam się z trudną, charakterystyczną tematyką, albo nie zrozumiałam niczego. Tutaj jednak zrozumiałam wszystko dość dobrze, a jednak dziwne uczucie zostaje ze mną… Może wciąż myśli kłębią się w poszukiwaniu sensu? Zobaczymy.

   „Wśród ukrytych. Wśród oszustów” to dwa pierwsze tomy serii „Dzieci cienie”. Historia ta jest ukazaną wizją społeczeństwa przyszłości, które wcale nie wygląda różowo. W obawie przed głodem pośród mieszkańców wystosowano surowe prawo modelu rodziny: jedynie rodzice i dwoje dzieci. Wszystko to, aby zapobiec przyszłej klęsce. Jednak w niektórych rodzinach pojawiały się też te „trzecie dzieci”, dzieci, które przez prawo zostały skazane na wieczne ukrywanie się przed Policją Populacyjną. Wieczny strach, ukrywanie się… to nie do zniesienia. Dlatego zaczyna się coś dziać.

   Główny bohater, Luke, jest „trzecim dzieckiem”, „dzieckiem cienia”, który w wyniku pewnych zdarzeń zmuszony jest przyjąć fałszywą tożsamość. Ląduje w szkole, gdzie nie zna nikogo, a zmuszony jest przystosować się jak najszybciej. Z czasem okazuje się, że wśród sporej gromady osób dostrzega inne, pokrewne dzieci, które są w podobnej sytuacji. Ale nie tylko one, bo szpiedzy i oszuści również się znajdą. Dlatego Luke musi uważać na to, z kim się zadaje oraz na to, co postanowi…

   Historia mimo nieco skomplikowanej fabuły rysuje się dosyć prościej. Wystarczy zacząć czytać pierwsze strony, aby człowiek wciągnął się w każdą kolejną linijkę. Właśnie to jest urok tej książki – na pierwszy rzut oka wydaje się nijaka, skomplikowana, a kiedy się ją przeczyta, wrażenie jest znacznie inne. Gdy emocje już opadną, człowiek ochłonie, można spokojnie pomyśleć, jakie wrażenie wywiera na czytelniku ta powieść? Zdecydowanie pozytywne, jednak z nutką pewnej rezerwy, której nie da się jakoś racjonalnie wyjaśnić.

   Zdecydowanym plusem tej książki jest ciągła akcja, która wartko płynie do przodu. Czasem drażniło mnie troszkę to, że nieco szybko działy się pewne rzeczy, ale w tym przypadku to było potrzebne. Zbytnie przeciąganie wątków opisami wyszłoby tylko na niekorzyść opowiadania, zaczęłoby nudzić i czytelnik nie wracałby już tak chętnie do lektury. Tymczasem krótkie rozdziały, ciągła akcja, która zazwyczaj może przeszkadzać czytelnikowi, sprawiła, że przeczytałam ją w zatrważająco szybkim tempie. I tutaj wielki ukłon ku autorce, że potrafiła stworzyć coś takiego.

   Z bohaterów jakoś najbardziej polubiłam Jen, chociaż nie wystąpiła długo. Jej energia, pasja oraz chęć życia jako wolny człowiek sprawiły, że uśmiechałam się na każdy jej plan związany z pikietą. Luke też nie jest zły, chociaż lepiej sympatyzuje się  z nim pod koniec drugiego tomu, kiedy uświadamia innych, że mimo tego, kim był jest wartościowym dzieckiem i myśli dobrze o przyszłości. W końcu zachodzą w nim pozytywne zmiany i my sami snujemy mu plany na przyszłość.

   Pani Haddix udowodniła, że potrafi pisać ciekawie. Jej styl jest lekki, nieskomplikowany, dzięki czemu nie mamy problemu z odczytem treści. Brawo również dla tłumaczki, spisała się bardzo dobrze, gdyż nie zauważyłam żadnych zgrzytów ani nie zrozumiałych słów. Z czego się oczywiście bardzo cieszę. Odbiór tekstu jest jak najbardziej pozytywny.

   Myślę, że mogę polecić tą książkę. Tak jak i jej kolejne części, chociaż ich jeszcze nie czytałam. Ale po stylu autorki oraz ciekawym zakończeniu wiem, że szykuje się coś dobrego i wartościowego. Trudno określić, komu najbardziej podobałaby się ta seria, ale najlepiej niech każdy spróbuje się z nią zapoznać. Uważam, że warto. Ja osobiście cieszę się, że miałam taką możliwość, chociaż byłam pełna obaw i uprzedzeń. Które na szczęście z czasem minęły…

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar:

Autor: Margaret Peterson Haddix
Tytuł: Dzieci cienie: Wśród ukrytych. Wśród oszustów
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 391

środa, 21 marca 2012

"Dwa tygodnie strachu" - Graham Masterton

"Dwa tygodnie strachu" Graham Masterton

   Niektórzy z nas lubią się bać, inni nienawidzą. Strach ma wielkie oczy – mawiają. Ale czasem bywa tak, że nic nie jest w stanie nas przestraszyć ani zaskoczyć…

   „Dwa tygodnie strachu” to zbiór opowiadań, dokładnie czternaście, po jednym na każdy dzień tygodnia. Każde z nich jest inne, ale łączy ich jedno: chęć wywołania u czytelnika strachu. Poznajemy historię Potwora Pośpiechu, który ganiał młodych spóźnialskich chłopców, Erica Paszteta, który wmawiał sobie, że jest tym, co je. Dosłownie. Możemy też wyczytać o magicznym piasku, który tworzy życie oraz sposobie na wskrzeszenie ukochanego, który i tak będzie martwy. I jak tu się nie bać?

   Takie pytanie miałam zadawać sobie po przeczytaniu wszystkich opowiadań. Jednak całkiem inne nasuwa się na usta: jak to w ogóle można nazwać strasznym? Owszem, niektóre momenty były krwawe, wstrząsające, ale w większości przypadków po prostu niesmaczne i przewidywalne. Zawiodłam się na tej książce i mimo sympatii do autora, nie zamierzam koloryzować wrażeń.

   Grahama Mastertona od dłuższego czasu podziwiam jako dobrego pisarza książek grozy. Tym razem jednak udowodnił, że nie zawsze tak jest. Wyczytałam na okładce, że książka poruszy moją wyobraźnię i w nocy nie będę mogła spać, wyczekując świtu. Otóż po pierwsze: w ogóle się niczego nie przestraszyłam, po drugie: właśnie do późnej nocy czytałam opowiadania i nawet nie drgnęła mi powieka. Były momenty, kiedy się śmiałam albo parskałam zniesmaczona. Ale ani razu nie poczułam obaw przed tym, co było w treści. Niestety.

   Mimo gorszej fabuły opowiadań, styl autora się nie zmienia. Wciąż wciąga, pozwala na szybkie i efektowne czytanie. Uwielbiam w nim to, że nie przesadzenie opisuje każde zdarzenie, które odczytujemy zrozumiale. Potrafi zaciekawić, przyciągnąć do książki. I to był największy plus „Dwóch tygodni strachu”.

   Nie wiem, czy mam komuś polecić tą książkę. W moim odczuciu nie było to nic strasznego ani wywołującego dreszcz emocji. Zwykły zbiór opowiadań, gdzie czasem występują krwawe momenty i chwile dziwnych zdarzeń. Niektóre nawet tego nie posiadały. Pewnie fani Mastertona będą chcieli się o tym przekonać, więc nie zabraniam. Ja mam tylko nadzieję, że ta chwila słabości przytrafiła się autorowi tylko ten jeden raz. Bo w przyszłości na pewno sięgnę po inne jego książki. 

Autor: Graham Masterton
Tytuł: Dwa tygodnie strachu
Wydawnictwo: Prima
Rok wydania: 2000
Liczba stron: 303

poniedziałek, 19 marca 2012

"Tam gdzie Ty" - Jodi Picoult

"Tam gdzie Ty" Jodi Picoult

Czasem, a nawet trochę częściej, o szczęście trzeba zawalczyć…

   Jak to jest pragnąć czegoś tak mocno, że jesteśmy gotowi zrobić wszystko? Jak to jest żyć w świadomości, że to, czego najbardziej pożądamy, jest poza naszym zasięgiem? Czy warto wtedy podjąć walkę? Walkę, w której możemy ostatecznie przegrać wszystko? Jeśli w grę wchodzi droga do szczęścia, odpowiedź jest twierdząca. Bo przecież każdy z nas ma do niego prawo.

   Zoe Baxter wraz z mężem Maxem od kilku lat starają się o dziecko. Niestety każda próba kończy się fiaskiem. Nadchodzi więc dzień, kiedy postanawiają się rozstać. Każdy z nich odchodzi w swoją, różną od siebie, stronę. Zoe staje się szczęśliwa u boku kobiety, Vanessy, a Max wkracza do Kościoła, oddając się życiu w wierze.

   Ich ścieżki jednak znów się krzyżują, kiedy Zoe i Vanessa pragną mieć dziecko. W tym celu miałyby użyć zamrożonych zarodków, do których również prawo posiada Max. Tym samym rodzi się konflikt między społeczeństwem mniejszości a Kościołem, który ląduje w sądzie, a jego sporną kwestię mogą rozstrzygnąć ludzie sprawiedliwi i tolerancyjni. Ale czy tak się stanie?

   Nie od dziś wiadomo, że kwestia tolerancji na świecie podlega dyskusji. Z czasem wydawać by się mogło, że stereotypy przemijają, a jednak towarzyszą nam przez cały czas. Tematyka, jaką poruszyła pani Picoult, nie jest ani łatwa ani przyziemna. Jest dzisiejsza, trudna i jakże prawdziwa. Zoe, główna bohaterka, pragnąca mieć potomstwo, a przede wszystkim pragnąca być szczęśliwa, staje się osobą szkalowaną za to, kim była i kogo kochała. A głównym „oskarżycielem” w tej sprawie był Kościół, który tak naprawdę powinien być najbardziej tolerancyjny. Jednak w dzisiejszych czasach rzeczy oczywiste stają się najbardziej absurdalne…

   Powieść pani Picoult ukazuje walkę kobiety o prawa do szczęścia. Przez długi okres, kiedy wraz z mężem starała się o dziecko, nieudanie oczywiście, zachodzi w niej wiele istotnych zmian, ale wciąż jest tą samą kobietą, która pragnie dziecka i pragnie szczęścia u boku osoby, która ją kocha. Nie ważne jest to, jakiej jest orientacji, wszyscy jesteśmy ludźmi, każdy z nas zasługuje na namiastkę radości w życiu. Dlatego dziwi mnie fakt, że osoby, które również pragną czegoś takiego, nie pozwalają innym na marzenia. W grę oczywiście wchodzą różne uprzedzenia i przekonania, ale w większości przypadków nietolerancja jest z góry narzucana, jakoby nie chcieli najpierw poznać bliżej osób, do których owe uprzedzenia mają. Nie rozumiem, jak można krytykować osoby za coś, co jest równym prawem dla wszystkich. To, podkreślam, nigdy nie dawało mi spokoju.

   „Tam gdzie Ty” mimo swojej trudnej tematyki, jest przemiłą i wciągającą lekturą. Od początku zagłębiamy się w informacjach podanych przez autorkę, przeżywamy trudne i radosne chwile w bohaterami, możemy śmiało postawić się w ich sytuacji i dobrze ich zrozumieć. Pani Picoult szczegółowo pokazuje nam, jak wygląda proces starania o dziecko, jak i proces walki o nie. To naprawdę przejmujące, kiedy z wielką ciekawością śledzimy poczynania bohaterów, ucząc się jednocześnie świata i jego praw. Oprócz rzeczy oczywistych możemy odnaleźć zaskakujące nas wątki, które zostają z nami do końca. Wielki plus dla autorki za to, że ukazując problematykę w swej książce, nie zgubiła po drodze tej fascynującej nutki, towarzyszącej nam podczas czytania. Dzięki niej nie odtrącamy książki, chcemy znać, co nastąpi dalej.

   Główni bohaterowie są zwyczajnymi ludźmi, którzy pragną szczęścia. Jednak gdzieś pośrodku bałaganu, jaki wytworzył się w ich życiu, nie potrafią się odnaleźć. Każdy z nich radzi sobie jak może, lepiej lub gorzej, ostatecznie ucząc się na własnych błędach. I to właśnie sprawiło, że ich polubiłam. Byli zwyczajni, niekoloryzowani, nieidealizowani, po prostu normalni. To sprawiło, że lepiej mogłam zrozumieć ich decyzje, lepiej odczuwałam ich emocje, wiedząc, że to mogłabym być ja na ich miejscu.

   W stylu Jodi Picoult można odnaleźć lekkość i sprawność posługiwania się językiem. Widać wyraźnie, że pisanie nie jest przymusem, a jedynie sprawia jej przyjemność. Da się to odczuć już po pierwszej stronie, kiedy bez przymusu ciągnie nas do kolejnych stron, chcąc poznać, co będzie dalej. Wciąga i trzyma przy sobie – tak można określić styl autorki krótko i zwięźle.

   Na pewno „Tam gdzie Ty” odtąd stanie się moją ulubioną i nieostatnią książką pani Picoult. Gorąco polecam jej przeczytanie, nie tyle żeby sprawdzić, czy mam rację, ale dlatego, że powieść pokazuje jacy tak naprawdę jesteśmy. Poucza, ale nie do niczego nie zmusza. Dlatego tak bardzo się z nią zakolegowałam.

Tekst stanowi oficjalną recenzję dla portalu nakanapie.pl

Autor: Jodi Picoult
Tytuł: Tam gdzie Ty
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 567

"Łukasz i kostur czarownicy" - Piotr Patykiewicz

"Łukasz i kostur czarownicy" Piotr Patykiewicz


   Wakacje oznaczają przygody, letnie przeżywanie wolnych chwil, które są dla nas bezcenne. Nie ważne, gdzie je spędzimy, bo przecież zawsze kieruje nami wyobraźnia, która nawet najstraszniejsze miejsce urozmaici w piękne kształty. A co jeśli mamy jeszcze do dyspozycji magię? Czy może sprawić, że przygody nabiorą jeszcze lepszego wymiaru?

   Łukasz od dawna nie cieszył się tak na wyjazd w wakacje. Chorwacja, słońce, plaża… wszystko było na wyciagnięcie ręki. Niestety w ostatniej chwili plany legną w gruzach, chłopiec musi zmienić swoje plany. Zostaje wysłany przez rodziców do starej ciotki Wandy, której nawet nie zna, aby tam spędził dwa tygodnie swoich „wymarzonych” wakacji.

   Trafia do małego i spokojnego miasteczka, gdzie plotki rozchodzą się szybciej niż ciepłe bułeczki z piekarni. Łukaszowi wydaje się, że wakacje w tym miejscu będą nudne i przewidywalne, jednak z czasem poznaję Irka, Julkę oraz sekrety swojej ciotki, które poniosą go dalej niż na szczyty gór, po których wędruje. Kiedy postanawia pomóc nowo poznanej dziewczynce, wplątuje się w pewien magiczny świat, z którego nie wyjdzie bez konsekwencji. A kiedy ciotka zachoruje, będzie musiał zrobić krok dalej, żeby móc ją wyleczyć. Czy mu się uda?

  Kiedy zaczęłam czytać „Łukasz i kostur czarownicy”, czułam się tak, jakbym wracała do wspomnień z moich dawnych wakacji. Będąc młodszą często wysyłali mnie tam, gdzie nie chciałam, a jednak okazywało się, że miejsce to było o stokroć lepsze niż Góry czy Morze. Tak jak główny bohater, narzekałam, ale i tak musiałam spełnić wolę rodziców, w końcu posłuszeństwo to ważna rzecz, zwłaszcza w oczach dwunastolatka.

   W tej książce możemy zobaczyć wiele pozytywnych akcentów. Fabuła jest dobrze i ciekawie przemyślana, każdy wątek jest zaplanowany, nie ma miejsca na przypadek. Na każdą ciekawostkę, nową rzecz mamy wyjaśnienie, czyli krótko mówiąc: wszystko jest zrozumiałe. Akcja rozwija się stopniowo, nie za szybko, ale też nie za wolno. Dzięki temu od początku aż do końca nie ma miejsca na nudę, wciąż dzieją się nowe przygody, które wywołują na ustach uśmiech i niekiedy zdumienie.

   Bohaterowie, a zwłaszcza główna i tytułowa postać, to młody chłopak, zaledwie dwunastoletni, który złakniony przygód nie widzi nic strasznego w tym, że jego ciotka jest czarownicą. Ani on, ani Julka, jego nowa koleżanka, nie są aż tak zaskoczeni tym faktem. Ich dziecięca nieświadomość pomaga im przebrnąć przez falę nowych doznań, które prowadzą do konfliktu. Na szczęście nie zabrakło im potrzebnych cech: odwagi, chęci przygód oraz troski. Nasi mali bohaterowie stają się coraz bardziej interesujący z każdą kolejną kartką, więc lepiej się  z nimi sympatyzuje.

   Książka pana Piotra jest miłą lekturą nie tylko dla dzieci. Każdy z nas może śmiało wziąć się za przygody Łukasza, ponieważ nie są one zwyczajne i dziecinne. A styl, jakim posługuje się autor, jest łatwy w odbiorze i pozwala na szybkie czytanie. Wciąga nie tylko młodszych, ale i starszych. Ja osobiście polubiłam książkę, bo mogłam się cofnąć w czasie i przypomnieć sobie sferę dzieciństwa. Ponadto ciekawe przygody są wspaniałym przerywnikiem w melancholijne dni, kiedy sami łakniemy takich chwil, które przeżył Łukasz z kosturem swojej ciotki.

Za egzemplarz dziękuję serdecznie wydawnictwu Bis:

Autor: Piotr Patykiewicz
Tytuł: Łukasz i kostur czarownicy
Wydawnictwo: Bis
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 360

piątek, 16 marca 2012

Stos marcowy 3/2012

Cześć wszystkim!
Jakoś tak ostatnio nie mam czasu chodzić do biblioteki, ani wybrać się do jakiejś księgarni:( Ubolewam nad tym faktem, bo wykrusza mi się zapas lektury na następne dni. Na szczęście w ciągu tygodnia odwiedziła mnie parokrotnie pani listonoszka, przynosząc paczki z niespodziankami, jednocześnie sugerując, że powinnam wygrać konkurs na odbiorcę tygodnia:D
A oto małe zdobycze z tego tygodnia:

Od góry zaczynając:
1). "Dwa tygodnie strachu" Graham Masterton - zdobycz z ostatniej wyprawy do biblioteki, której jeszcze nie zdążyłam przeczytać, dlatego znalazła się w stosiku:)
2). "Tam gdzie Ty" Jodi Picoult - recenzyjna od portalu nakanapie.pl :)
3). "Zakazane uczucie" Sabrina Jeffries - recenzyjna od wydawnictwa Bis. Swoją drogą muszę odłożyć ją na koniec listy, bo moja mama dorwała ją jak tylko wyciągnęłam z paczki:D
4). "Łukasz i kostur czarownicy" Piotr Patykiewicz - również od wydawnictwa Bis.
5). "Czas tajemnic" Marcel Pagnol - recenzyjna od wydawnictwa Esprit. Słyszałam bardzo dużo dobrego o tym autorze, więc bardzo się cieszę z niej:)
6). "Nigdy i na zawsze" Ann Brashares - zakup własny w internetowej księgarni:) Przeczytana już, zrecenzowana (post wcześniej) ale dorzuciłam ją jako że dotarła jako pierwsza w tym tygodniu:D

A na samej górze mały kwiatek mojej siostry, który otrzymała od kolegi, własnoręcznie robiony:) Kochany chłopak:D
Pozdrawiam i zapraszam wkrótce na recenzje:)

czwartek, 15 marca 2012

"Nigdy i na zawsze" - Ann Brashares

"Nigdy i na zawsze" Ann Brashares


„Moja miłość do Ciebie jest prawdziwsza niż cokolwiek, co poznałem w tym długim , bardzo długim życiu.”

   Po premierze tej książki, zachwycona okładką i zaintrygowana zróżnicowanymi opiniami na jej temat, postanowiłam przeczytać ową lekturę. Kiedy na początku tygodnia dotarła do mnie, chwyciłam ją niecierpliwie, zaciągnęłam się ulubionym zapachem nowej książki i od razu przeszłam do śledzenia kartek. Dostrzegłam ciekawą opinię na okładce: „Dla wielbicieli wrażliwości Nicholasa Sparksa”. Samo to wystarczyło, żebym z miejsca zaczęła czytanie. Było naprawdę ciekawie. I żałuję, że wszystkie te elementy nie zdołały zaleczyć mojego lekkiego rozczarowania na samym końcu…

   Daniel Grey, główny bohater, posiada pamięć doskonałą. Był w wielu zakątkach świata, rozmawiał z wieloma osobami i umierał wielokrotnie. Jak to możliwe? Jego dusza przetrwała i odradzała się w nowym ciele, a jego pamięć zostawała z nim do końca. Pamiętał wszystko, od pierwszego swojego życia. A szczególnie swoją pierwszą i ostatnią miłość: Lucy, zwaną wcześniej również Sophią, Constance…
Kiedy spotyka ją w roku 2009, wszystko się komplikuje: ona go nie pamięta. Z czasem jednak miewa sny, które wyglądają jak wspomnienia, a dziwna wróżba i wizyta w Anglii utwierdzają ją tylko, że Daniel jest mężczyzną, z którym kiedyś była. Niestety, w życiu nic nie jest proste. Oboje znów są zagubieni, a na ich drodze staje ktoś, kto może nie tylko przekreślić ich bycie razem, ale także sprawić, że nigdy się więcej nie spotkają…

   Zaczynając od samego początku: zapowiadało się naprawdę ciekawie. Odkąd wzięłam książkę w ręce i przeczytałam pierwsze zdania, myślałam: „kurczę, co to będzie? Jak to wszystko będzie wyglądać?” I zaczęłam chłonąć kolejne zdania. Z czasem moje zaciekawienie rosło, fabuła wciągała mnie w siebie, nie pozwalając choćby na chwilę się oderwać. Miałam mnóstwo pytań, na które chciałam uzyskać odpowiedzi. Już docierałam do końca, już moje serce rosło w oczekiwaniu czegoś ekstra i… nic. Totalna klapa. Dwukrotnie sprawdziłam, czy czasem kartki nie zostały zlepione, ale nie. Był koniec. I zostałam bez odpowiedzi. Naprawdę spodziewałam się lepszego zakończenia, tutaj nawet nie jestem w stanie posnuć własnych domysłów, co mogło się wydarzyć dalej. I bardzo tego żałuję. Naprawdę. Bo całość ogółem jest naprawdę ciekawa, piękny motyw miłości, która jest nieśmiertelna i przetrwa nawet najgorsze próby czasu…

   W powieści Ann Brashares zastosowała podwójny rodzaj narracji: relacji obserwatora w trzeciej osobie, który opowiada nam, co się działo, oraz w pierwszej osobie, gdzie ta osobą jest Daniel. Opowiada nam on o swoim każdym życiu, co się działo i jak rozpoznawał w innych ciałach swoją ukochaną. Rozdziały prowadzone były naprzemiennie, raz jedną raz drugą narracją. Po raz pierwszy chyba nie przeszkadzało mi zbytnio czytanie w takiej postaci. Choć nie wiem, dlaczego.

   Bohaterowie nie są zbytnio szczególni. Najbardziej wyróżnia się Daniel, który dzięki swojej pamięci zdołał utrwalić każdą wiedzę zdobytą na przestrzeni lat, potrafił rozpoznać czyjąś duszę a także, mimo różnych wcieleń, wciąż był sobą. To się nie zmieniło. Polubiłam w nim upór i dążenie do upragnionego celu. Zaimponował mi swoją bezgraniczną miłością i oddaniem do kobiety, z którą nie zawsze mógł być. A mimo to wciąż ją kochał.

   Nie chcę być wredna i nie mam zamiaru wieszać szmat na książce za to, że nie spodobała mi się jej końcówka. Nie, ona da się polubić, może się podobać, zwłaszcza osobom, które lubią czytać romanse, gdzie miłość jest silniejsza niż wszystko. Mi osobiście się podobała, nie do końca, ale jednak. Więc mimo wszystko zachęcam do przeczytania. Przymrużmy oko na ten jeden wątek, skupmy się na całości. I dzięki temu dostrzeżemy jej prawdziwą wartość.

Autor: Ann Brashares
Tytuł: Nigdy i na zawsze
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 349

środa, 14 marca 2012

Blogowa wygrywajka - wyniki losowania!

Witajcie kochani!
Na wstępie może powiem, że dziękuję wszystkim za zgłoszenie do konkursu:) Jest mi niezmiernie miło, że sporo osób zainteresowało się losowaniem i jest mi ogromnie szkoda, że nagrodzę tylko jedną osobę:( Ale nie martwcie się, w niedalekiej przyszłości pojawią się kolejne konkursy i więcej książek do wygrania:)
No, ale nie przedłużając, czas na ogłoszenie wyników!
Zastanawiałam się, w jaki sposób przeprowadzić losowanie i z pomocą przyszedł mi pewien program, który podesłał mi dzisiaj mój brat (dzięki!). 
W wyniku losowania szczęśliwcem zostaje:

Rosse! Egzemplarz "Walecznej" wędruje do Ciebie:) Na mój adres mail: jadzka@fejm.pl podeślij proszę adres do wysyłki.
Jeszcze raz dziękuję za udział i do następnego losowania!:)

wtorek, 13 marca 2012

"Pretty Little Liars. Niewiarygodne" - Sara Shepard

"Pretty Little Liars. Niewiarygodne" Sara Shepard


Nic nie jest takie, jakim się wydaje…

   „Niewiarygodne” to już czwarty tom kultowej serii Pretty Little Liars, serii, która na całym świecie robi furorę również jako serial, który powstał na podstawie książek Sary Shepard. Znowu pochłaniają nas tajemnice, nierozwiązana zagadka i nieposkromiona ciekawość, kim jest A.? No właśnie, to bardzo dobre pytanie…

   Cztery (niegdyś) przyjaciółki: Hanna Marin, Aria Montgomery, Spencer Hastings oraz Emily Fields ledwo pozbierały się po wiadomości o śmierci Ali, ich piątej przyjaciółki, a już w ich życiu zapanował chaos. Każda z nich musi zmierzyć się z rozkapryszonymi rodzicami, którzy zmieniają swoje postawy z dnia na dzień, a także innymi ważnymi wydarzeniami w ich życiu. Na domiar złego, po krótkiej ciszy i spokoju, znowu atakowane są wiadomościami o tajemniczego A. W dodatku jeszcze jedna dziewczyna zostaje ofiarą jego szantażu. Co zrobią dziewczyny w takiej sytuacji? Czy A. zaatakuje, jak zagroził? Hanna już wydobrzała, ale czy inne przyjaciółki są bezpieczne?

   „Niewiarygodne” to chyba najlepsza jak dotąd część całej serii. Mamy ładną kontynuacje przygód naszych dziewczyn, a jednak przybywa sporo tajemnic, zagadek, nowych faktów w sprawie A. Pojawiają się świeże podejrzenia i mnóstwo napięcia, które towarzyszy czytelnikowi do samego końca. Ja osobiście nie mogłam oderwać się od książki, póki nie poznałam zakończenia. I to jakiego!

   Wydawać się może, że bohaterowie są niezmienni. Tutaj możemy zaobserwować wyraźną zmianę czterech przyjaciółek: stają się bardziej ostrożne, dojrzalsze i mądrzejsze. Są już starsze, muszą podejmować ważne w skutkach decyzje, jednocześnie walcząc ze strachem przed A. Udaje im się to doskonale, chociaż wiadomo, że nikt nie jest ideałem, więc nie raz pośliźnie im się noga. A wtedy nic już nie będzie takie samo.

   Cała seria pani Shepard naprawdę ma w sobie coś urokliwego. Nie jest to może jakiś nadzwyczajny typ literatury, a jednak posiada pewne cechy, które przyciągają czytelnika i pochłaniają go bez reszty. Uwielbiam w niej przede wszystkim te wszystkie tajemnice: wydaje nam się, że już wiemy wszystko, a tutaj znów pojawia się nowy wątek, nowe przypuszczenie i cała nasza teoria legnie w gruzach. Autorka bawi się z nami, podsuwając fałszywe tropy, jak się później okazuje. To wszystko daje świetne połączenie, dzięki czemu zagłębiamy się jeszcze bardziej w losy bohaterów.

   Szczerze polecam serię PLL. Znajdziecie tam wszystko: od romansów po wątek kryminalny, a także wiele ciekawych perypetii każdej z bohaterek. I wszystko to złączone jeszcze mnóstwem tajemnic. Jeśli lubisz bawić się w detektywa, koniecznie przeczytaj.

Autor: Sara Shepard
Tytuł: Pretty Little Liars. Niewiarygodne
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2011

poniedziałek, 12 marca 2012

"Klub Matek Swatek. Operacja: Londyn" - Ewa Stec

"Klub Matek Swatek. Operacja: Londyn" Ewa Stec

Tak naprawdę nie wiesz, kiedy miłość dopadnie Ciebie…

   Po świetnej lekturze pierwszej części KMS nabrałam ochoty na przeczytanie drugiej. Za każdym razem się zastanawiałam: co też nasze panie zdołają wymyśleć w kolejnym tomie? Jak poradzą sobie w kolejnymi bardzo ważnymi zadaniami? Można się w kółko zastanawiać, dlatego sięgnęłam po książkę, aby zaczerpnąć nieco źródła.

   Tym razem KMS wyrusza ze swoją misją swatania aż do Londynu, gdzie mają pomóc emigrantce Alicji. Zdesperowana i zrozpaczona matka kobiety prosi nasze panie, aby pomogły jej córce. Jako że KMS żadnych wyzwań się nie boją, podejmują wyprawę do Anglii.

   Dowiadują się, że Alicja zerwała z Igorem, kelnerem chińskiej restauracji, a jej serce aktualnie bije dla arystokraty Archibalda. Dodajmy, przystojnego. Kiedy nasze drogie swatki zaczynają działać, sprawy dość szybko przybierają nieoczekiwany obrót i w końcu same padają ofiarami uroku miłości! I jak to się wszystko potoczy, skoro ich praca została zagłuszona przez głośny stukot serca? Koniecznie przeczytajcie.

   Książki Ewy Stec mają to do siebie, że bawią na każdym kroku, wzruszają, a także zdumiewają. Przy czytaniu tej części znów wielokrotnie wybuchałam śmiechem, miałam łzy w oczach, a nawet głowiłam się, jak to dalej się potoczy? Uwielbiam, kiedy taka mieszanka występuje w książce, wtedy nigdy się nie nudzę. A w dodatku ciągle z niecierpliwością kartkuję strony, oczekując kolejnych zaskakujących sytuacji. A tutaj jest ich naprawdę wiele.

   Fabuła bardzo ciekawa. Ma w sobie wiele interesująco pomieszanych wątków: od komedii do kryminału, a także miłosne intrygi i romanse. Wydawać by się mogło, że jest to zgoła przesadzone, a jednak akcja tak wciąga, że nawet tego nie dostrzegamy. To wszystko w połączeniu z dobrymi i ciekawymi bohaterami, którzy na swój sposób bawią i intrygują, daje nam lekką i przyjemną lekturę na pochmurne dni i melancholijne wieczory.

   O stylu pani Stec można powiedzieć wiele, ale głównie to, że posługuje się językiem prostym, nieskomplikowanym w odbiorze, a jednocześnie potrafi wpleść w swój tekst bardziej trudne słowa, które ubarwiają go, a jednak nie utrudniają czytania. Cenię sobie tą cechę u autorów, bo udowadniają, że posługiwanie się językiem nie jest skomplikowane, że w nawet najprostszy sposób można stworzyć coś ciekawego.

   Polecam oczywiście każdemu tą książkę. Lektura bogata w tajemnice, wątki kryminalne, miłosne, a to wszystko oddane w dozie humoru, który niebanalnie wywołuje uśmiech. I to nie jeden raz:)

Autor: Ewa Stec
Tytuł: Klub Matek Swatek. Operacja: Londyn
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: wrzesień 2011
Liczba stron: 384

czwartek, 8 marca 2012

"Szczęściarz" - Nicholas Sparks

"Szczęściarz" Nicholas Sparks

Nie szukaj szczęścia, ono odnajdzie cię samo…

   Przygoda z książką „Szczęściarz” była moim pierwszym spotkaniem z jej autorem. Wcześniej dużo słyszałam na temat jego książek, jednak nie wiedzieć czemu, nigdy nie miałam odwagi czy tez chęci na przeczytanie ich. Jednak kiedy koleżanka podrzuciła mi „Szczęściarza”, postanowiłam w końcu sięgnąć po twórczość Sparks’a.


   „Szczęściarz” jest opowieścią o Loganie Thibault, który w swoim życiu miał naprawdę sporo szczęścia. Będąc na misji w Iraku znajduje zdjęcia kobiety, po które jednak nikt się nie zgłasza. Dziwnym trafem owe zdjęcie trafia do jego kieszeni i z miejsca okazuje się, że jest dla niego talizmanem szczęścia. Początkowo Logan nie wierzy w to, jednak jego najlepszy przyjaciel Victor zapewnia go, że coś w tym musi być.

   Po niefortunnym wypadku, gdzie ginie jego przyjaciel, Logan postanawia odszukać kobietę ze zdjęcia. Wyrusza w pieszą wyprawę ze swoim owczarkiem Zeusem i razem docierają do Hampton. Na miejscu poznaje bliżej Elizabeth, znaną bardziej jako Beth, która okazuje się mieć syna i niezdrowego na umyśle byłego męża. Logan zatrudnia się u babci Beth i z czasem nawiązuje się między nimi uczucie. Jednak tym razem szczęście mężczyzny może zakłócić konflikt z Claytonem, który wciąż czuje coś do swojej byłej żony, nie chce dopuścić do niej żadnego obcego mężczyzny. A już zwłaszcza kogoś, kto zdążył zaleźć mu za skórę…

   Po przeczytaniu ostatniej strony byłam po prostu mile zaskoczona, a także zawiedziona, że tak późno zaczęłam czytać twórczość Sparksa. Udało mu się mnie przekonać do siebie. Fabuła „Szczęściarza” okazała się dosyć zwyczajna, a jednak posiadała w sobie coś, co sprawiało, że nie można się było oderwać. Mnóstwo opisów, retrospekcji z udziałem głównego bohatera wydały mi się na początku nudne, jednak z czasem okazały się nie dość, że przydatne, to tak ciekawe, że zaczęłam je lubić. Były one potrzebne, żeby zrozumieć punkt widzenia bohatera. Autor postarał się bardzo dobrze, dzięki czemu nie powstawały żadne konflikty w czytaniu. Wszystko szło płynnie.

   Bohaterowie również na pierwszy rzut oka są zwyczajni. A jednak każdy w nich miał w sobie coś, co sprawiało, że czytelnik po prostu z miejsca sympatyzuje się z nimi. Osobiście polubiłam Logana za jego upór i praktyczne podejście do świata, Beth za cierpliwość i delikatność, Nanę (babcię Beth) za ciekawe komentarze i cięte riposty. Wszyscy posiadali ciekawe cechy, które nadawały im wyrazistości, nie koniecznie pozytywne. Na przykład taki Clayton… Jego rozumowanie doprowadzało mnie niekiedy do białej gorączki,  wkurzał mnie i to dosłownie. Bo jak taki dorosły facet, w dodatku policjant, myślał jak pięciolatek? Uch…

   W stylu Sparksa można dopatrzeć się wielu pozytywnych elementów. Jednym z nich są barwne opisy, niezbyt długie, ale za to często występujące. Ja osobiście lubię, kiedy autor nieprzesadzenie stosuje sporo opisów, wtedy mam dokładne rozeznanie w otoczeniu, bohaterach i całej fabuły. W końcu to one budują książkę. Poza tym ten styl ma w sobie coś różnorodnego: z jednej strony czytam zwyczajny opis, a z drugiej czytam go tak zaciekle, jakbym chciała go pochłonąć. Ma w sobie ten magnetyzm, który przyciąga mnie do siebie w każdej wolnej chwili. Dzięki temu przeczytałam „Szczęściarza” w jeden dzień i kawałek poranka.

   Podsumowując, książka naprawdę godna polecenia. Historia niebywała, ciepła, pełna mniej lub bardziej zaskakujących momentów. Końcówka ostatecznie zaskakuje, ja do ostatniego zdania nie byłam pewna, który z panów zginął. Trzyma w napięciu. Myślę, że nie tylko miłośnicy Sparksa odnaleźliby się w tej historii. Ja zaryzykowałam, nie znając autora. A teraz mam pewność, że nie raz jeszcze spotkam się z nim i jego książkami. A w szczególności z „Szczęściarzem”.

Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: Szczęściarz
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 405

wtorek, 6 marca 2012

Zawalcz o książkę! - Pierwsza blogowa wygrywajka;)

Cześć wszystkim!
Ostatnio przeglądałam półki z książkami, układałam je i znalazłam dwa egzemplarze "Walecznej". Czytałam ją dwukrotnie, za każdym razem podobała mi się tak samo;P A teraz postanowiłam się nią z kimś podzielić. Wspominałam o tym wcześniej. Nowiutki egzemplarz czeka na biurku, aż dostanie swojego nowego właściciela.

Przeżyliśmy z blogiem już ponad pół roku (ojejku!), więc pora na pierwszą wygrywajkę w moim wydaniu!

Zasady:
1). Należy wpisać swoje zgłoszenie pod tym postem.
2). Brać mogą udział osoby bez bloga, w tym przypadku proszę o zostawienie swojego maila jako źródło kontaktu.
3). Wkleić u siebie obrazek umieszczony powyżej (nie jest to jednak wymóg)
4). Można zaobserwować bloga, wtedy będziecie wiedzieć o wynikach losowania, ale to tylko Wasza wola:)
5). Zgłoszenia przyjmuję do 13.03 do godz. 20!
6). Wyniki ukażą się 14.03 w godzinach wieczornych.

Zwycięzca otrzyma ode mnie książkę "Waleczna" Holly Black. Jeśli jesteś fanem fantasy i literatury młodzieżowej: ta książka jest idealna dla Ciebie! 
Wszystkich serdecznie zapraszam do udziału w zabawie i powodzenia!:)

poniedziałek, 5 marca 2012

"Dziewczynka w zielonym sweterku" - Krystyna Chiger, Daniel Paisner

"Dziewczynka w zielonym sweterku" Krystyna Chiger

„Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat…”*
   Wspomnienia są dla nas czymś ważnym. W każdej chwili możemy odtworzyć je sobie w pamięci, tworząc niezliczone ilości krótkich filmów o nas samych. Ale niestety czasem zdarza się tak, że wspomnienia są czymś, o czym chcielibyśmy zapomnieć, a nie rozpamiętywać. Mroczne sekrety naszej przeszłości chcielibyśmy zostawić za sobą, a jednak często pozostają z nami na długie lata…

   Książka ta jest właśnie bazą wspomnień pani Krystyny Chiger, kiedy była jeszcze małą Żydówką. Spisana historia widziana oczami małej dziewczynki, której świat zawalił się w chwili, gdy Niemcy przekroczyli granice Lwowa, biorąc na cel Żydów, których masowo mordowali. Ciężkie życie w getcie, ukrywanie się i późniejsze życie w kanałach – to wszystko, co mogło przerosnąć drobną dziewczynkę, sprawiło tylko, że wraz z rodziną przeżyła wojnę. Dzięki wspaniałemu człowiekowi o imieniu Leopold Socha i jego kolegom, rodzina Chiger wraz z innymi Żydami, przez ponad rok zdołała przeżyć w ciemnych i mokrych kanałach. Co oczywiście wydaje się niemożliwe…

   Odkąd odłożyłam książkę, wciąż nie mogę pojąć, jak to wszystko mogło się dziać? Dlaczego oni tak strasznie uwzięli się na Żydów? Na lekcjach historii zawsze interesowałam się tymi tematami, pani profesor zawsze nawet po zakończeniu zajęć lubiła ze mną dyskutować, a ja wciąż nie mogę pojąć ogromu nieszczęścia, jaki spadł na tych ludzi. Wiadomo, wojny rządzą się różnymi prawami, ludzie, którzy je wszczynali, wykonywali tylko swoje cele, tłamsząc w sobie człowieczeństwo, jakie niegdyś mieli. Ale dziś każdy zapewne zadaje sobie w kółko pytania: dlaczego?

   Wspomnienia pani Chiger są bolesnym i zadziwiającym obrazem tamtych zdarzeń. Jako czytelnik poznawałam świat Żydów od podszewki, od ich szczęścia, po status uciekinierów, mieszkańców getta i w końcu „kanalarzy”. Wszystko to z punktu widzenia siedmioletniej raptem Krysi, która zmuszona została porzucić dzieciństwo i wkroczyć w świat wiecznego strachu, gdzie każdy dzień stawał się walką o przetrwanie. W zatrważających warunkach wraz ze swoją rodziną zamieszkiwała obślizgłą klitkę, a wszystko to z jednego powodu: każdy pragnął żyć. Tego nie powinno się nikomu odbierać, a jednak Żydzi w czasach wojny byli pod niezwykłą presją niemieckich żołnierzy.

   Trudno jest cokolwiek powiedzieć mi  tej książce. Ciężkie wspomnienia, jakie zostały spisane w tylu słowach, zapewne nie oddają tego, co się wtedy działo. Pani Krystyna starała się oddać klimat tamtych zdarzeń, kiedy to wszystko się działo, co oczywiście wyszło naprawdę znakomicie, ale my, jako bierni odbiorcy możemy jedynie kręcić głową w zadumie i zaciskać usta w grymasie niezadowolenia, czytając każdy wers książki. Niestety nie możemy cofnąć czasu…

   Postać Leopolda Sochy, Poldka, wywarła na mnie naprawdę bardzo pozytywne wrażenie. Dzięki Bogu znalazł się ktoś, kto objął ochronną ręką los kilkunastu Żydów, starał się pomóc przetrwać Im w tak nienaturalnych warunkach. Owszem, ideałem nie był. Ale i tak Jego zachowanie, Jego postępowanie daje człowiekowi do myślenia: a może ja też powinienem się zmienić? Może tak jak On będę mógł zrobić coś, co ocali nie jedną osobą, a cały tuzin? Przecież do tego naprawdę niewiele potrzeba. Jedyne, co musimy zrobić, to mieć otwarte oczy i serce. I być skorym do zmian.

   Myślę, że w tej książce odnalazłby się każdy. Tutaj nie ma miejsca na podziały, każdy z nas ma możliwość poznania tej historii i odebrania jej po swojemu. Jednak wciąż będzie nas łączyć jedno: świadomość, że to stało się naprawdę. I jest nieodłącznym elementem budującej się i będącej już historii…

*Ignacy Chiger
** Zdjęcie rodzinne Państwa Chiger: Ignacy, Paulina, Pawełek i Krysia.

Autor: Krystyna Chiger/Daniel Paisner
Tytuł: Dziewczynka w zielonym sweterku
Wydawnictwo: Literatura faktu PWN
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 319