Ciekawość silniejsza niż strach...
Kiedy chcemy obejrzeć jakiś film, mamy wobec
niego pewne oczekiwania. Nawet, jeśli wybór jest przypadkowy, podświadomie liczymy
na to, że okaże się dobra produkcją, a co najważniejsze – trafnym wyborem.
Jednym z moich ulubionych gatunków jest horror i nie dość dawno naszła mnie
chęć na taki właśnie film. Padło na „Sinister”, tytuł wyreżyserowany przez
gościa, który zajmował się produkcją „Egzorcyzmy Emily Rose”. Przyznaję,
zapowiadało się co najmniej strasznie. Ale na tym się jednak skończyło. Film,
jak się okazało, jest banalną sklejką, opartą na historiach, które już były.
Schematyczny, przewidywalny, a co najgorsze – nudny. Aż chce się powiedzieć:
ale to już było. I żeby nie wracało więcej…
Dom
na przedmieściach. Ellison, autor powieści sensacyjnych, wprowadza się tu z
rodziną. Na strychu znajduje taśmy, kroniki filmowe poprzednich mieszkańców.
Zapis ich życia i śmierci. Morderstwa powtarzają się tu od lat. Wszystkie
zbrodnie coś łączy. Ellison chce rozwiązać zagadkę. Ciekawość jest silniejsza
niż strach, aż do momentu kiedy zło zapisane na taśmach, staje się
rzeczywistością i zagraża już nie tylko jemu, ale także jego rodzinie.*
Film rozpoczyna się zwyczajnie. Rodzina
wprowadza się do nowego domu, gdzie głowa rodziny, w tym przypadku pisarz, musi
wykonać swoją robotę. A nowe miejsce, wiadomo, będzie temu sprzyjać. Okazuje się,
że ten dom nie jest jakimś tam zwyczajnym domem. W tym właśnie miejscu zginęła
cała rodzina, które poprzednio je zamieszkiwała. Idąc za ciosem jakże oryginalnego
pomysłu, pojawia się wątek z pustym strychem i pudełeczkiem pełnych dziwnych
nagrań. Dlaczego dziwnych? Pojawiły się znikąd, w dodatku są tajemnicze i
okropne. Jednak bohater ogląda je i pragnie poznać prawdę na ich temat… Im
dalej w las, tym robi się coraz niebezpieczniej, a w konsekwencji rodzina
bohatera staje w obliczu ogromnego zagrożenia. Jak dla mnie brzmi to co
najmniej banalnie. Scenarzysta trzyma się zaparcie utartego schematu, który
wytworzył się na przestrzeni ostatnich lat. Horror może i wyszedł z tej
historii, ale zanim widz dojdzie do tego wniosku, zanudzą go „martwe” wątki,
które praktycznie nic nie wnoszą do produkcji.
W trzech czwartych tego filmu praktycznie
nic się nie dzieje. Epizodycznie zdarzają się momenty, kiedy można poczuć
adrenalinę, ale przyrównać to można do zapalenia zapałki w wietrzny dzień – ogień
może i się pojawi, ale za sekundę zniknie. Te fragmenty prowadzą do
spektakularnego finału, którego jakże łatwo jest przewidzieć. Można więc samemu
dojść do wniosku, jak skończy się cała historia. I to niestety odbiera widzowi
element zaskoczenia, który powinien odczuć na koniec całej produkcji. Nie
postarali się scenarzyści, oj nie postarali…
*opis wydawcy
Reżyseria: Scott Derrickson
Tytuł: Sinister
W rolach głównych: Ethan Hawke, Michael Hall
D’Addario, Clare Foley, James Ransone
Rok produkcji: USA 2012
Czas trwania: 110 min.
6 komentarzy:
Moja współlokatorka ostatnio opowiadała mi o tym filmie. Z tego co pamiętam oceniła go średnio. Sama nie oglądam raczej horrorów, ale jeżli chodzi o filmy jako takie to ostatnio trafiam na same banalne historie.
Nie lubię horrorów, więc nie obejrzałabym tego filmu nawet, gdyby był dobry :)
Oglądałam... To było to z tą rodziną powieszoną na drzewie chyba tak? Hmm film raczej średni, moim zdaniem nie był może jakoś specjalnie straszny, ale nie był też taki zupełnie beznadziejny. Oj oglądałam o wiele wiele gorsze "horrory" :P
Najgorszy nie był. Oglądałam go jakiś czas temu z mężem. W sumie faktycznie mogło być lepiej, ale co tam, obejrzeć się dało ;)
Fakt, dało się, ale bez ziewania się nie obeszło :)
Raczej spasuję. Nie przepadam za horrorami ;)
Pozdrawiam!
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)