wtorek, 3 lipca 2012

"Luther" - reż. Brian Kirk / Konkurs!


   Na dzień dzisiejszy mamy wiele filmów i seriali kryminalnych, które zdobywają wielu zwolenników. Nic dziwnego, intrygujące zagadki i ciekawie przedstawiony obraz operacji nie tylko oddziałów policji, oraz interesująca obsada sprawiają, że fani akcji poszukują nowych tytułów do obejrzenia. Należę do grupy zwolenników kryminalnych zagadek, dlatego z chęcią obejrzałam „Luther’a”, brytyjskiej produkcji serial policyjny. Muszę przyznać, że dawno nie widziałam tak świetnego obrazu. Połączenie kryminału z psychologiczną grą głównego bohatera dało naprawdę dobry efekt, który z pewnością zadowoli niejednego miłośnika intrygujących zbrodni.

   Pracujący w londyńskiej jednostce zajmującej się poważnymi przestępcami detektyw Luther jest ofiarnym policjantem, doskonałym śledczym i błyskotliwym geniuszem. Rozwiązywanie kryminalnych spraw jest jego obsesją dlatego bywa brutalny i niebezpieczny. Luther toczy psychologiczne pojedynki z przestępcami. Jego praca jest jak potyczka myśliwego ze zwierzyną, drapieżnika z ofiarą. Stawka staje się coraz wyższa i detektyw coraz bardziej osobiście się angażuje w sprawy. Jego samotnicze nawyki mogą doprowadzić go na skraj przepaści.*

   Każdy odcinek serialu prezentuje nową zbrodnię, którą policjant John Luther rozwiązuje wraz swoim bystrym umysłem oraz kolegami z zespołu. Jednak to na nim skupia się fabuła, detektyw bowiem angażuje się w każde śledztwo bardziej niż to potrzebne, co odbija się na jego zdrowiu psychicznym. Po pewnym wypadku, do którego być może przyczynił się właśnie Luther, komisarz robi sobie przerwę w pracy. Powraca po pewnym czasie, aby znów skutecznie rozwikłać śledztwa. Jednak rozstanie z żoną, które okazuje się ostatecznością z jej strony, znów osłabi jego psychikę, co wpłynie na wiele wypadków w jego karierze, m.in. zostanie podejrzany o morderstwo.

   Osadzenie Idris’a Elbę w role główną było trafną decyzją. Znany z kultowego serialu „Prawo ulicy” aktor świetnie poradził sobie z rolą Johna Luther’a. Widać wyraźne zaangażowanie w odgrywaną postać, dzięki czemu bohater wydaje się realny, co wpływa na sympatię widza. Wszystkie sceny z jego udziałem są bogate w napięcie oraz energię, jaka emanuje na otoczenie. Podobnie jest z pozostałymi postaciami, każda z nich odgrywa poboczną, ale jednak ważną rolę. Dopełniają obrazu, który swoim znakomitym tempem bezsprzecznie kupuje sobie widzów.

   Z czystym sercem mogę polecić ten serial. Dawno nie wciągnął mnie żaden film ani serial o tej tematyce, jak „Luther”. Każdy odcinek zapowiadał się ciekawie, nie było w nich miejsca nudne epizody. Wszystkie sceny obfitują w ciekawe dialogi oraz pełne napięcia akcje. Zbrodnie wydają się na pozór banalne, jednak okazują się dość skomplikowane, a poszukiwanie sprawcy oraz jego motywów wprawiają odbiorcę w niekończącą się ciekawość, która towarzyszy mu do końca każdego odcinka. Sześć odcinków pierwszej serii pozostają niedosyt i wzbudzają oczekiwanie na kolejne części. Ja z pewnością będę czyhać na drugą serię, gdyż „Luther” to fascynujący kryminał psychologiczny, który jeszcze nie raz obejrzę. Polecam gorąco szczególnie maniakom zagadek kryminalnych oraz seriali policyjnych, ale również fanom filmów akcji. Każdy odnajdzie w nim coś dla siebie. 

Za możliwość obejrzenia tego wspaniałego kryminału dziękuję firmie BestFilm:
Reżyseria: Brian Kirk
Tytuł: Luther
W rolach głównych: Idris Elba, Ruth Wilson, Stephen Mackintosh, Indira Varma, Paul McGann, Saskia Reeves, Warren Brown
Rok produkcji: Wielka Brytania 2010
Czas trwania: 6 x 50 min.

*****
W imieniu Warszawskiej Firmy Wydawniczej zapraszam wszystkich do udziału w konkursie, gdzie do wygrania jest książka Sebastiana Kossaka pt. "Zajazd". Serdecznie zapraszam!:) (Kliknijcie w obrazek, a przeniesie Was na bloga wydawnictwa)

poniedziałek, 2 lipca 2012

"Uległa i posłuszna" - Shirlee Busbee

"Uległa i posłuszna" Shirlee Busbee

   Jako przeogromna fanka powieści historycznych nie mogłam pominąć „Uległej i posłusznej” autorstwa Shirlee Busbee, która tego roku ukazała się na polskim rynku książkowym. Klimatyczna okładka jak i intrygujące informacje na okładce doprawiły moją ciekawość, która do samego rozpoczęcia lektury sięgała zenitu. Na szczęście autorka nie zawiodła moich oczekiwań, przeciwnie, jej lekka i pasjonująca opowieść o romantycznych zawirowaniach w dawnej Anglii, przepełnionej intrygami, zdołała utwierdzić mnie w przekonaniu, że dobry romans historyczny jest świetny na poprawę nastroju, zwłaszcza dla prawdziwego fana klimatycznych powieści tamtych lat…

   Isabel w wieku siedemnastu lat poślubia syna lorda Manninga, Hugh. Jest to jej sposób na ucieczkę od męczącego ją życia, gdyż twierdzi, że jest ograniczana przez jej prawnego opiekuna, Marcusa. Mija kilka lat, po których Isabel wraca z Indii, gdzie przebywała z mężem, z wieścią, że on nie żyje. Przywozi ze sobą małego synka, który urodził się poza granicami Anglii. Marcus i Isabel unikają się jak ognia, jednak nadchodzi dzień, kiedy mężczyzna trafia na sprzeczkę kobiety i majora Whitleya. Chcąc ratować Isabel, Marcus oświadcza majorowi, że są zaręczeni. Te słowa prowadzą do niefortunnych zdarzeń, które wpłyną znacznie na ich życie. W tym czasie trwają również poszukiwania ważnej notatki, która może doprowadzić do wielkiej straty wśród angielskich żołnierzy. Marcus wraz ze swoimi kuzynami walczy o to, aby ją odnaleźć i uchronić od przejścia w niepowołane ręce, co może doprowadzić do zdrady ich ojczyzny…

   Shirlee Busbee postarała się przy pisaniu tej powieści. Widać, z jaką starannością zdołała przedstawić realia XIX-wiecznej Anglii. Świetnie przedstawiła życie zamożnych mieszkańców tego kraju, ich wytworne stroje, dwory, obyczaje, beztroskość. Czytając poszczególne opisy ma się wrażenie, jakby obraz panujących tam realiów odtwarzał się przed oczami. Podobnie jest z emocjami bohaterów, zostały oddane z dokładnością, dzięki czemu można poczuć się tak samo jak postacie powieści. Ponadto, mimo prostej i nieskomplikowanej fabuły, można zaczytać się w przeróżnych intrygach, które ciekawią oraz niekiedy bawią. Nie są one złożone, łatwo domyśleć się, o co w nich chodzi, jednak nie odbiera to przyjemności z czytania.

   Autorka w bardzo wyraźny sposób potrafiła ukazać tamte lata. Lekkim i przyjemnym piórem stworzyła historię prostą, a jednocześnie wciągającą. Przekonująco utrzymała fabułę w realiach XIX wieku, dzięki czemu z przyjemnością zaczytuje się w całej powieści. Czuć klimat tamtych czasów na każdym kroku, od pokaźnych dworów do manier ówczesnych ludzi. Lekko żartobliwy ton niektórych wypowiedzi nadaje uroku historii, ale również sprawia, że milej czyta się każdą stronę.

   „Uległa i posłuszna” to ciekawa powieść kręgu literatury historycznej. Nieczęsto trafiam na tego typu książki, które świetnie łączą w sobie wątek romantyczny z pozostałymi elementami tego gatunku. Powieść pani Busbee znakomicie nadaje się na każde dni w roku, zwłaszcza na leniwe wieczory, kiedy można z lubością zatopić się w lekturze. Z tą książką można spędzić wiele ciekawych chwil, które będą obfitować w interesujące wątki i perypetie bohaterów. Nie żałuję spędzonego z nią czasu, przeciwnie, mam nadzieję, że do niej wrócę nie raz. Jest ona bowiem bardzo dobrym przerywnikiem od zwyczajowych lektur, które najczęściej czytam. Polecam serdecznie wszystkim miłośnikom romansów historycznych, ale również osobom, które lubią intrygi oraz XIX wiek. Naprawdę warto...

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Bellona:
Autor: Shirlee Busbee
Tytuł: Uległa i posłuszna
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 376

niedziela, 1 lipca 2012

Podsumowanie czerwca...

Witajcie;)
Pogoda za oknem dopisuje, mam wrażenie, że siedzę w saunie, tak pięknie nam tu dogrzewa. Czerwiec minął, rozpoczęły się wakacje, które mam nadzieję, będą obfitować w rożnego rodzaju książki;) No ale nie przedłużając, bilans ubiegłego miesiąca przedstawia się następująco:
Liczba książek przeczytanych w miesiącu czerwcu: 13
Liczba zrecenzowanych książek: 11 (2 recenzje wciąż czekają na akceptację)
Liczba stron przeczytanych w tym miesiącu: 4784, co daje dziennie: ok. 159
Liczba odwiedzin w miesiącu czerwcu: 2826

Książka, która w tym miesiącu była moją ulubioną: "Złodziej dusz" Anety Jadowskiej 
Autor, który w tym miesiącu był moim ulubionym: Aneta Jadowska,
Liczba wygranych konkursów: 2 
 

Chociaż czerwiec obfitował w naukę do egzaminów, rezultat przeczytanych książek wyszedł taki sam jak w poprzednim miesiącu;) Zobaczymy, jak będzie w lipcu, miejmy nadzieję, że dopisze szczęście i statystyki będą jeszcze lepsze.
Tymczasem żegnam się z Wami na czas nieokreślony, gdyż szwankuje mi internet i wrzucam dla Was posty jedynie dzięki internetowi z telefonu, który dzięki dzisiejszej technologii w połączeniu z komputerem daje łącze (alleluja!) :D W wolnej chwili przejrzę Wasze blogi, ale niestety mam ograniczone pole manewru, więc komentarze mogą się nie pojawiać, za co serdecznie przepraszam...
Wieczorem być może wrzucę jeszcze recenzję "Uległej i posłusznej", swoją drogą, ciekawa powieść historyczna. Także w razie czego zapraszam wieczorkiem:)
A teraz mykam poszukać jakiegoś chłodu, bo za chwilę ugotuję się na twardo...
Pozdrawiam!

sobota, 30 czerwca 2012

"Brama zdrajców" - Edgar Wallace

"Brama zdrajców" Edgar Wallace

   „Brama zdrajców” Edgar’a Wallace’a po raz pierwszy wydana została w 1927 roku. Aktualnie mamy szansę poznać historię jeszcze raz, gdyż została wydana tego roku po raz kolejny. Z pewnością ucieszy ona fanów powieści sensacyjnych oraz kryminalno-awanturniczych, w których dzieje się mnóstwo rzeczy. Mnie do przeczytania nie trzeba było dużo namawiać, w końcu zawiera w sobie te elementy, które najbardziej lubię. I muszę przyznać, że mimo swoich kilku wad książka naprawdę potrafi wciągnąć niejednego czytelnika…

   Anglia, XX wiek. Graham Hallowel wraz z kilkoma innymi osobami planuje skok na londyński Tower, aby ukraść królewskie klejnoty. Cała napaść musi zostać dokładnie zaplanowana, gdyż Tower jest najpilniej strzeżonym miejscem w Londynie. Tymczasem brat Grahama, Richard, młody oficer, zamierza oświadczyć się swojej ukochanej, Hope Joyce, jednak nie jest to łatwe. Kobieta, podobnie jak inni, nie potrafią określić przeszłości Hope, co wiąże się z przeszkodami w zawarciu głębszej znajomości. Jak potoczą się losy bohaterów? Czy „wielki skok” się powiedzie? I cz Richard znajdzie sposób, aby być z ukochaną?

   Do książek, w których dzieje się sporo, mam słabość. Uwielbiam, kiedy dreszcz emocji towarzyszy mi podczas czytania. „Brama zdrajców” zapowiadała się wielce ciekawie, dlatego podjęłam się czytania jej w ostatnim czasie. Z początku wydaje się ona nieco wolna, pisarz dokładnie opisuje plany, które są poczynane w związku ze skokiem na Tower. Można nawet czasem się zgubić, gdyż narrator przeskakuje od jednej sytuacji do drugiej, na szczęście jednak nie zdarza się to tak często. Z każdym kolejnym rozdziałem akcja nabiera tempa i w punkcie kulminacyjnym jest już ona naprawdę rozwinięta. Cała napaść oraz dalsze losy bohaterów wciągają jeszcze bardziej, nie ma szans, aby oderwać się od czytania. Rozczarowujący jest jednak moment, kiedy już wszystko jest jasne i można w duchu pomyśleć, że wszystko potoczyło się gładko i szybko. Ale uśmiech satysfakcji zostaje jeszcze na długo po odłożeniu książki.

   Fabuła rozgrywa się w latach dwudziestych XX wieku, wtedy też żył sam autor powieści. To daje niezliczone plusy, gdyż zarys miejsca akcji oraz obyczaje, a także gwara tamtych lat oddane są z najczulszą starannością. Autor świetnie oddał obraz tamtych lat, kiedy w Anglii panowały sztywne zasady, ale również mająca w sobie mnóstwo uroku. Dlatego ważne jest, że nie tylko miłośnicy kryminałów i powieści awanturniczych znajdą w niej coś dla siebie. Również zwolennicy powieści historycznych oraz wielbiciele XX-wiecznej Anglii mogą śmiało odnaleźć się w tej historii.

   Chociaż książka ma w sobie sporo zalet, pojawiają się również i wady. Głównie chodzi tutaj o niektóre zbyt obszerne opisy sytuacji, które nie wnoszą zbytnio niczego do fabuły. Niektóre wątki bądź postacie wydają się zbędne, autor zamiast skupić się na dwóch głównym wątkach powieści, czyli przygotowania do skoku oraz miłość Richarda i Hope, dodaje również wiele wątków pobocznych, które nieco przeszkadzają w czytaniu i nieco mieszają w odbiorze tekstu. Czytelnik skupia się na całej fabule i dlatego może być to ciut dekoncentrujące. „Brama zdrajców” może odstraszyć niektórych przez to, że punkt kulminacyjny zbiega się dopiero na samym końcu. Wiadomo, brak akcji nuży odbiorcę, więc przebrnięcie przez cały tekst aż do samego końca może czasem się dłużyć. Ale plusem w tym przypadku jest to, że napięcie wzrasta oraz cała akcja jest przedstawiona brawurowo, przez co na nudę nie można narzekać.

   Może i nie jest to książka najwyższych lotów i nie porwie każdego, to muszę przyznać, że naprawdę dobrze mi się ją czytało. Tak jak wspomniałam, można by ominąć parę sytuacji i wyszłoby dużo lepiej. Intrygujące zagadki przeszłości, poczynania do skoku na Tower, pościg, strzelanina oraz wiele innych ciekawych akcji – to wszystko mieści się w zaledwie dwustu stronach. Dlatego, z przymrużeniem oka na niewielkie błędy, można odnaleźć się w tej pasjonującej powieści kryminalnej. Świetnie nadaje się ona na leniwe wieczory oraz wolne chwile, kiedy powiewa nudą i poszukujemy ciekawego tytułu. Zachęcam do sięgnięcia, zwłaszcza miłośników gatunku, ale również rządnych nowych wrażeń, niestrasznym oczekiwaniu na „wielkie bum”. Zapewniam, że to czekanie zostanie nagrodzone bardzo hojnie… 

Za książkę dziękuję serdecznie wydawnictwu Damidos:
Autor: Edgar Wallace
Tytuł: Brama zdrajców
Wydawnictwo: Damidos
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 206

czwartek, 28 czerwca 2012

"Pokoje do wynajęcia" - Valerio Varesi

"Pokoje do wynajęcia" Valerio Varesi

   Napisanie kryminału to nie lada sztuka. Autorzy książek kryminalnych muszą bowiem postarać się o nietuzinkową zagadkę, która przyciągnie najbardziej wymagającego czytelnika. Do tego potrzebny jest również spryt, aby dobrze pokierować fabułą oraz bohaterami, w taki sposób, by nie tyle ciekawiły lecz również intrygowały i zadziwiały. Potrzebna jest również tajemnica, taka tajemnica, która stopniowo odkrywana, szokuje, zaskakuje… Valerio Varesi, włoski pisarz, w swej książce „Pokoje do wynajęcia” porusza nie pierwszy już w literackim świecie temat zbrodni, która szokuje, ale jest jednocześnie odpowiednio zmotywowana. Czy zatem udało mu się przedstawić wszystkie fakty w sposób interesujący dla fanów kryminalnych poczynań?

   Parma, Włochy. W kilka dni przed Bożym Narodzeniem dochodzi do zbrodni. W kamienicy w centrum miasteczka ginie stara kobieta, której serce pocięto na kawałki. Sprawę prowadzi komisarz Soneri, człowiek indywidualista. Poszukując sprawcy policjant będzie zmuszony uporać się z demonami przeszłości, które w bolesny sposób dadzą znać o sobie. W przykry sposób uzmysłowi sobie, że ci, których uważał za najbliższych, wcale nie są tacy, jakby się wydawało. W trakcie śledztwa, prócz odnalezienia domniemanego zabójcy, komisarz Soneri trafi na ślad korupcyjnych machlojek wyższych sfer. Jak poradzi sobie z tą poplątaną sprawą? Oto zasnute mgłą mroczne tajemnice włoskiego miasteczka, o których nikomu się nie śniło…

   „Pokoje do wynajęcia” to kolejny kryminał, który miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie. Intrygujący opis zwiastuje bardzo ciekawe i odmienne oblicze Włoch. Z zapałem podeszłam do lektury i muszę przyznać, że nie zawiodłam się na autorze. Fabuła rozpoczyna się tradycyjnie popełnioną zbrodnią, która sprawia, że zadajemy sobie pytanie: dlaczego i kto to zrobił? Późniejsze śledztwo stopniowo ukazuje wszelkie poszlaki, podejrzanych oraz domniemane motywy. Jest to okazja do snucia domysłów i przypuszczeń przez czytelnika. Autor skrupulatnie opisuje każdą czynność, nie bawi się jednak w dokładność szczególną, krótkie opisy wystarczają, aby wyrazić najważniejsze działania komisarza Soneri. Nie ma się wrażenia zbędności, wszystko w dostateczny sposób wyraża emocje, myśli oraz poczynania bohaterów. Nie ma w niej zbyt wiele budzących dreszczy akcji, jednak śledztwo prowadzone we włoskim miasteczku, gęsto spowitym mgłą, jest tak zajmujące, że nie zwraca się na to uwagi.

   Valerio Varesi w swojej książce skupił się głównie na jedynym bohaterze – komisarzu Soneri’m. Prócz prowadzonego przez niego śledztwa pisarz ukazuje przeszłość mężczyzny, która dopada go w sposób szczególny, gdy rozpoczyna sprawę zamordowanej staruszki. Musi tym samym zmierzyć się z odległymi sprawami, które są dla niego bolesne oraz odkryć, kto stoi za tak brutalnym zamachem na życie zamordowanej kobiety. W tym przypadku czytelnik musi się skupić na czytaniu, ja wielokrotnie łapałam się na tym, że czegoś nie zrozumiałam. Trzeba było wracać do poprzedniego akapitu i przeczytać go od nowa. Spowodowane jest to nagłymi przeskokami czynności, jakie wykonuje bohater. Raz znajduje się w kamienicy, a za chwilę rozmawia ze swoim dawnym znajomym, przesłuchuje kogoś bądź śledzi. Można się w tym pogubić, na szczęście takie akcje zdarzają się sporadycznie i nie odbierają przyjemności czytania.

   Jest to naprawdę dobra książka z licznymi wątkami, które świetnie komponują powieść. Czasem nuży, fabuła wolno się toczy, jednak w większości po prostu intryguje. Nietypowa zbrodnia i nietypowe motywy nadają wyraz znanej ze słońca Italii, która w książce pana Varesi’ego ginie we mgle i mrocznej aurze zbrodni. W połączeniu z ciekawym stylem pisarza i jego łamigłówkowym prowadzeniem fabuły daje wynik kolejnego wciągającego kryminału, obok którego każdy fan tego gatunku nie powinien przechodzić obojętnie. „Pokoje do wynajęcia” ukazują inne oblicze Włoch, ale również inne oblicze kryminału. Dlatego zachęcam do lektury każdego, kto ma chrapkę na coś nowego z kręgu literatury kryminalnej. Jest to bowiem kawał dobrej historii…

Za książkę dziękuję serdecznie wydawnictwu Rebis:
Autor: Valerio Varesi
Tytuł: Pokoje do wynajęcia
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 296

środa, 27 czerwca 2012

"Złodziej dusz" - Aneta Jadowska

"Złodziej dusz"Aneta Jadowska

Teoretycznie powinni być wrogami. Ale nie lubią sztywnych zasad. Zatem są przyjaciółmi.

   Nigdy nie byłam wielbicielką polskiej fantastyki. Częściej czytywałam zagraniczną literaturę tego gatunku, omijając szerokim łukiem autorów polskich. Dlaczego? Sama dokładnie nie wiem, jakoś obca literatura fantasy bardziej do mnie przemawiała. Postanowiłam to jednak zmienić i zaczęłam swoją małą rewolucję od książki Anety Jadowskiej „Złodziej dusz”. To pierwszy tom opowieści o wiedźmie Dorze Wilk, która mieszka w… Toruniu i jest jedną z magicznych istot społeczeństwa w tym mieście. Lekkie podejście do tematu z przezabawnymi tekstami oraz świetnymi postaciami z miejsca przypadły mi do gustu, co oczywiście zaowocowało przekonaniem do polskiej strony gatunku fantasy…

   Dora Wilk mieszka w Toruniu i jest policjantką. Bardzo dobrą policjantką. Poza tym jest złośliwą wiedźmą, która przyjaźni się z diabłem Mironem, diabelsko przystojnym czarcim pomiotem. Kiedy w magicznym świecie nadnaturalnych stworzeń Torunia grasuje morderca, Dora zostaje wysłana, aby powstrzymać go przed zabijaniem i wysysaniem mocy ofiar. Poluje na niego z Mironem oraz z niewielką pomocą  anioła, Joshua’y. Wbrew pozorom nie będzie to łatwa sprawa, musza bowiem zahaczyć o miejscówkę wampirów, skopać tyłki paru wilkołakom oraz przekonać nastolatkę, że życie w piekle to nie tylko sex, drugs and rock’n’roll…
„[…]To jest moja wersja męskiej drzemki po seksie. Kiedy mnie i mojemu brzuchowi jest dobrze, zapadam w śpiączkę.”
   Po przeczytaniu „Złodzieja dusz” miałam pretensje do siebie, że tak szybko go przeczytałam. Historia tak mnie wciągnęła, że w zaledwie jeden dzień uporałam się z przeczytaniem całości. Czas płynął tak szybko i nim się obejrzałam, dostrzegłam koniec. Ale od początku. „Złodziej dusz” ma w sobie wiele wątków, które bardzo chętnie wykorzystywane są przez pisarzy fantasy. Można w nim znaleźć wampiry, wilkołaki, wiedźmy, anioły, cyklopy i wiele innych magicznych stworzeń. Coś, co zdążyło się już porządnie przejeść niektórym czytelnikom. Jednak w tej książce jest wiele pozytywnych i ciekawych elementów, które zaskakują i bawią. Z przewagą tego drugiego. Podejście autorki do fabuły z lekką dozą swobody i poczucia humoru sprawiły, że magiczny Toruń wygląda zjawiskowo, co oczywiście owocuje jeszcze większym zaangażowaniem w czytanie. Bohaterowie intrygują i rozśmieszają, nie tyle, co swoim zachowaniem, ale podejściem do życia oraz swoimi rozmowami. Wielu z nich z pewnością zdobędzie sympatię niejednego czytelnika.
„- Czy przejdziemy do sedna, czy nadal będziecie wpatrywać się w moje nogi? Wiem, że są niezłe, ale bez przesady.”
   Świetnie wykreowane postacie uzupełniają cały obraz. Zwłaszcza główna bohaterka, wredna jędza, wiedźma znana z ciętego języka. Jej teksty powalają na kolana, sądzę nawet, że można by z nich utworzyć niezłą bazę cytatów. Ale oprócz umiejętności konwersacyjnych, Dora w ciekawy sposób dobiera sobie przyjaciół. Jednym z nich jest Miron, diabeł, nieziemsko przystojny. Wnuczek słynnego Lucyfera, na którego wołają per ‘Luc’. Oraz Joshua, anioł, wnuk Archanioła Gabriela „Gabe’a”. Cała trójka tworzy obraz niepospolitych więzi i zgranej paczki przyjaciół. Świetnie się dogadują, a uszczypliwość Dory nie przeszkadza wymienionym panom. Ich dialogi często doprowadzają do łez, co oczywiście przemawia na duży plus. Napędzają każdą akcję w książce, zapewniając czytelnikowi same interesujące chwile…
„I tak dobrze, że nie było z nami Joshui… Ona jedna, a ich dwóch, Ikea nie przewidziała tego scenariusza, projektując meble.”
   Pani Aneta świetnie poradziła sobie z tworzeniem całej historii, co nie jest łatwe w dzisiejszych czasach, gdzie fantastyka miała już wiele odmian i aby zaciekawić czytelnika, pisarz musi natrudzić się przy tworzeniu pomysłu. Oraz jego realizacji. Autorka „Złodzieja dusz” osadziła akcję w polskim mieście i polskich realiach i wyszło jej to świetnie. Magiczne stwory w Toruniu? W Trójmieście? Owszem, w tej książce można uświadczyć ich aż nadto. I wcale nie jest to coś zwyczajnego. Świetna fabuła, z mnóstwem fantastycznych wątków i ciekawych zwrotów akcji zapewnia sporo wrażeń. To wszystko w połączeniu z rewelacyjnym poczuciem humoru i lekkim stylem pani Jadowskiej dało efekt jednej z wielu bardzo dobrych pozycji gatunku fantasy. I co z tego, że to polska fantastyka, książka ta udowadnia, że w Polsce mamy wielu zdolnych pisarzy. Ja z pewnością zwrócę uwagę na polskich autorów, nie tylko fantasy, ale również innych gatunków literackich. Ale jeśli chodzi o „Złodzieja dusz” – na pewno wrócę do tej książki wielokrotnie. Już zacieram ręce na kolejne tomy, które mam nadzieję, będą równie ciekawe i „śmieszne” jak otwierający ta serię tom o Dorze Wilk…

Za książkę dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów:
Autor: Aneta Jadowska
Tytuł: Złodziej dusz. Tom I
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 448