Tajemnica magicznej krwi...
Młodzieżowych lektur nie brak na naszym
rynku. Zwłaszcza, jeśli chodzi o paranormal romance – tych można znaleźć dziś
na pęczki. Rzadko jednak trafimy na dobrą powieść – większość to schematy,
schematy i jeszcze raz schematy. Nie inaczej jest z tytułem „Magia krwi”
autorstwa Tessy Gratton, która nie dość dawno trafiła do naszego kraju. Zdania
na jej temat są podzielone: jednym się podoba, innych zaś porządnie zawiodła.
Co takiego sprawia, że ta książka dzieli opinie czytelników? O tym w poniższej
recenzji…
Silla
po śmierci swojego ojca znajduje tajemniczą książkę z zaklęciami. Wkrótce
odkrywa, że w jej żyłach płynie magiczna krew. Poznaje również Nicka, z którym
połączy ją silne uczucie. Kiedy razem z młodych chłopakiem i swoim bratem Silla
zgłębia tajniki magii, pojawiają się problemy – ktoś „odwiedził” grób ich
rodziców i narysował na nich magiczne runy. Okazuje się, że muszą poradzić
sobie nie tylko z magią, ale również tajemniczym przeciwnikiem…
Z początku ta książka wydaje się ciekawa. Choć
może nie zapowiada fajerwerków, to dobrej historii można po niej oczekiwać.
Niestety na oczekiwaniach się kończy. „Magia krwi” to powieść, która swoją
banalnością załatwia sobie opinie już po pierwszych rozdziałach. Mowa tu nie
tylko o postaciach i zarysie fabuły, ale także o opisach, które autorka
zastosowała do rozpisania emocji i działań. Poza tym powieść dopada typowa schematyczność
dla tego gatunku. I nic już nie jest w stanie przemówić na jej korzyść,
niestety. Może posłużę się przykładem, gdzie widać wyraźną banalność opisu. Być
może to wina treści, być może tłumaczenia, ale logika niektórych zdań powalała
na kolana. Przykład: bohaterka trzyma w ręce królika. Ręka się jej zmęczyła,
więc przełożyła go do drugiej. A jak barwnie to opisane! Szkoda miejsca i czasu
na przytaczanie podobnych „kwiatków”, ale uwierzcie – takich „barwnych” opisów
znajdziecie tu nie raz.
Po drugie – romans. Wszystko idzie
zrozumieć, bowiem to w końcu paranormal romance, jednak w każdej książce odbywa
się to tak samo. Dwoje młodych bohaterów się nie zna, nagle się poznaje i po
chwili są już wielką miłością. Wybuch namiętności między postaciami „Magii krwi”
jest tak gwałtowna, aż przytłaczająca. Jak to u nastolatków bywa, hormony
buzują, jednak autorkę wyraźnie ponosi w opisach ich namiętnych pocałunków. A o
myślach bohaterów już nie wspomnę. Brakuje tutaj subtelności, dystansu i przede
wszystkim realności. I jeszcze wielu drobniejszych elementów, ale można by tu
wymieniać w nieskończoność…
Zwykle nie czytuję tego typu lektur, ale
jeśli jednak, to tylko po to, aby przekonać się, czy może się coś zmieniło (na
lepsze oczywiście) i tylko wtedy, gdy naprawdę mnie coś zainteresuje. „Magia
krwi” z początku wydawała się obiecującą lekturą, zwłaszcza, że polecało mi go
trzy cenne mi osoby. W praktyce rozegrało się to jednak inaczej. Tessa Gratton
nie wykazała się żadną nowością i powalającą techniką. Jedyne, co jej się udało
to to, iż stworzyła powieść tak banalną, że aż momentami śmieszną. Jeśli
chcecie poczytać o magii, sięgnijcie po „Harrego Pottera”. Romanse? Walnijcie
sobie czasem harlequina, wyjdzie zdrowiej. Ten tytuł pozostawiam do osobistej
decyzji. Tak będzie najlepiej.
Autor: Tessa Gratton
Tytuł: Magia krwi
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 387
7 komentarzy:
Chyba sobie odpuszczę, dość mam już banalnych pozycji.
W takim razie chyba nie przeczytam ;)
Z wielką chęcią przeczytam ;)
Spodziewałam się, że to gównienko jest i - jak widać - nie pomyliłam się :)
Słyszałam o niej nieraz, ale nie przekonuje mnie ;)
Pozdrawiam, Anath
Raczej po nią nie sięgnę.
Słyszałam że książka jest taka sobie..piękna okładka...ale wnętrze ble.;p
Nie dla mnie. :)
Fajny blog :))
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)