Walcz o duszę!
Autorkę o nazwisku Stephenie Meyer nie muszę
chyba nikomu przedstawiać. Kilka lat temu sławę przyniosła jej słynna Saga „Zmierzch”,
która stała się popularna na całym świecie. Powstały również ekranizacje jej
powieści, które także odniosły ogromny sukces. Jednak są na świecie również
czytelnicy, którzy nie darzą sympatią jej twórczości… Oprócz słynnego „Zmierzchu”
Meyer napisała również inne opowieści, a jedną z nich jest „Intruz”, który tego
roku został nawet zekranizowany. Wielu twierdzi, że jest to kolejna porażka
autorki, inni zaś wychwalają oryginalny pomysł na fabułę. I tutaj ciężko
stwierdzić, kto naprawdę ma racje. Z jednej strony historia jest intrygująca i
naprawdę wciągająca, lecz z drugiej – widać w niej niemałe błędy, podobne do
wpadek zmierzchowych. Lecz choćby nie wiem, jak źle została napisana, za samą
ideę należą się autorce duże brawa.
To
już nie jest ten sam świat, co kiedyś… Ludzie na ziemi zostali zaatakowani
przez niewidzialnego wroga. W ich ciałach znajdują się teraz obce dusze, które
zajęły każdy skrawek ich wspomnień. Jednym z ostatnich ludzi, którzy
przetrwali, jest Melanie, jednak wkrótce i ona wpada w sidła wroga. W jej ciało
zostaje wszczepiona dusza o imieniu Wagabunda, która ma za zadanie wyłapać ze
wspomnień Melanie informacji na temat pozostałych rebeliantów. Dziewczyna
podsuwa jednak intruzowi coraz nowsze wspomnienia ukochanego, co doprowadza do
wielu niespodziewanych wypadków…
Szczerze przyznam, że do twórczości
Stephenie Meyer nie jestem zbyt pozytywnie nastawiona. Po słynnej parodii, jak
zwykłam nazywać „Zmierzch” (nie obrażajcie się, fani), nie byłam przekonana co
do jej pozostałych książek. Jednak po obejrzeniu zwiastuna filmu, który powstał
na bazie „Intruza”, postanowiłam dać szansę Meyer po raz kolejny. I co muszę
powiedzieć: krok warty ryzyka. Co prawda powieść nie wywarła na mnie nie
wiadomo jak ogromnego wrażenia, jednak bardzo polubiłam jej treść, która,
powiedzmy sobie szczerze, jest naprawdę dobra. Pierwsze, co rzuca się w oczy,
jest pomysł na rozegranie fabuły. Od początku do końca akcja dzieje się być
może w rozpoznawanym kierunku, jednakże potrafi zaskoczyć i wciągnąć. Ponadto
jest w niej jakaś ciekawa cząstka, która nie pozwala oderwać się mimo wpadek
autorki. Powieść rozgrywa się nieco schematycznie, jest true love, szczęśliwe
zakończenie, jednak w żaden sposób nie odczułam zażenowania czy zmęczenia
oklepaną formułą. „Intruz” wygląda naprawdę estetycznie, ma sporo ciekawych
wątków, mnóstwo akcji, której towarzyszy wysokie napięcie i adrenalina. Czyli
to, co w takich książkach jest naprawdę ważne.
Jednak nie ma tego złego, co by na dobre
nie wyszło. „Intruz”, choć przez wielu będzie kojarzony ze „Zmierzchem”, nie ma
z nim nic wspólnego, a co więcej – jest w stu procentach lepszy niż słynna
saga. Stephenie Meyer tym razem pokazała, że potrafi wymyślić coś z sensem. Powieść
może nie należy do wybitnych książek, jednak jej treść wygląda bardzo ciekawie
i z pewnością spodoba się każdemu czytelnikowi, który szuka czegoś lekkiego i
niezobowiązującego. Nie warto sugerować się nazwiskiem autora, bowiem w tym przypadku
możemy popełnić błąd. A takich książek warto szukać. Polecam!
Autor: Stephenie Meyer
Tytuł: Intruz
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2013 (II)
Liczba stron: 560
20 komentarzy:
Książkę czytałam krótko po premierze i cały czas obiecuję sobie, że do niej wrócę, bo chciałabym obejrzeć film, ale najpierw muszę przypomnieć sobie treść ;) Niestety zawsze coś okazuje się ważniejsze i non stop "Intruz" schodzi na drugi plan. Mam nadzieję, że wreszcie uda mi się go przeczytać ;)
Jedna z moich ulubionych książek. Na początku trochę się na niej męczyłam, ale potem szybko ją pokochałam. Czytałam ją już chyba z cztery razy i mam ochotę ponownie po nią sięgnąć! :)
Próbowałam się za nią zabrać, jednak zrezygnowałam po kilkunastu stronach. Może dam jej kiedyś kolejną szansę ; )
Zdecydowanie Intruz jest o niebo lepszy od sagi Zmierzch. :) Jestem ciekawa kiedy ukarze się kontynuacja Intruza.
Pozdrawiam serdecznie!
D. :)
Kiedyś zaraz po sadze Zmiech chciałam ją przeczytać teraz jakoś straciłam ochotę. Jednak muszę przyznać , że okładka filmowa jest naprawdę ładna.
Oglądałam film, ale przyznam, że książkę równie chętnie przeczytam :)
Też ostatnio pisałam o Intruzie i też stwierdziłam, że Zmierzch tylko mu zaszkodził, bo to całkiem niezła historia. Pozdrawiam :)
A ja uważam, że "Zmierzch" w dużym stopniu stracił po ekranizacji. Same książki były naprawdę ciekawe i czytało się je nieźle. Z "Intruzem" pewnie też spróbuję.
Książkę czytałam, film oglądałam... i chyba bardziej podobała mi się książka. Czuję wielki sentyment do p. Meyer, ponieważ dzięki "Zmierzchowi" zaczęłam czytać książki. Bardzo lubię powieści tej pisarki. Pozdrawiam. :)
stronica-09.blogspot.com
wolę intruza niż zmierzch:)
Uwielbiam tę książkę :)
Uwielbiam ją. Początek nie za rewelacyjny, ale potem już tylko lepiej. Zdecydowanie lepsza od Zmierzchu. To tutaj możemy w pełni poznać jej styl. Stephanie Meyer odwaliła przy niej kawał dobrej roboty. Oglądałam również film na podstawie tej ksiązki, ale powieść zdecydowanie lepsza.
Zapraszam na wakacyjny konkurs na BLASKU KSIĄŻEK: http://blask-ksiazek.blogspot.com/2013/07/wakacyjny-konkurs_14.html
Mnie zupełnie nie ciągnie do prozy Pani Meyer, ale kto wie może kiedyś mi się odmieni :)
Muszę w końcu przeczytać tę książkę. Po prostu muszę :) Czasem mam wrażenie, że już tylko ja nie znam tej powieści ;)
Muszę się koniecznie za nią zabrać :)
Właśnie jestem po seansie, a z książką jakoś się rozminęłam... Muszę ją nadrobić, tak jak całą Meyer, do tej pory bardzo od niej uciekałam:)
Książkę czytałam, ale całe wieki temu. Może byłam wtedy młoda i głupia (a teraz niby jaka jestem?) ale podobała mi się całkowicie. Nie zauważyłam żadnych błędów. Może to dlatego, że (choć czasem wstyd się przyznać) naprawdę lubiłam sagę "Zmierzch". No cóż, o gustach się nie dyskutuje, prawda? Teraz na szczęście już się wyrobiłam i wyrosłam z opowiastek o pięknej miłości i idealnym mężczyźnie...
www.just-after-sunset.blogspot.com
Intruz to najlepsza książka jaka czytałam. Znalazłam ja w bibliotece kilka lat temu i od razu pokochałam. Filmu nie oglądane. Nigdy. Postacie ukazali zupełnie inaczej. Tak samo jaskinie. W sumie nie widzę w tej książce żadnych minusów. Była strasznie wzruszająca miejscami nawet okropnie smutna. Nie mogę wyjaśnić dlaczego tak bardzo kocham te książkę. Chyba za całokształt. Opowiada bowiem o czymś czego nie będzie a zarazem o rzeczach która cały czas są. Mam nadzieje ze to prawda że ma być cała trylogia
Tez kocham te książkę POMIMO że zmierzch mi się nie podobał.
Masz racje. Ja jak pierwszy raz czytałam to wgl w pierwszych roDzialalach nie wiedziałam o co chodzi :/
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)