W imię...?
Są takie książki, o których wiemy dość
wiele zanim jeszcze po nie sięgniemy. Być może zdradza wszystko sam opis,
czyjeś opowieści lub po prostu mamy przeczucie, które w większości się sprawdza.
Podobna sytuacja ma miejsce, jeśli chodzi o tytuł „Wysłanniczka” Stephena
Millera. Nazwisko tego pana można skądś kojarzyć, bowiem, według biografii,
jest znanym amerykańskim aktorem, a także autorem scenariuszy i sztuk
teatralnych. Może się zatem wydawać, że pióro autora jest już dość wypracowane.
To zdecydowanie prawda, gdyż z nieskrywaną przyjemnością czyta się cały tekst,
tylko co z tego, że wszystko wydaje się proste i przewidywalne? Jak na
thriller, mało w nim zaskoczenia, a co więcej – każdy ruch bohaterów jest z
góry przesądzony. Dzieje się sporo, klimat jest, jednak czegoś z pewnością jej
brakuje…
Daria
Vermiglio to z pozoru zwykła kobieta, dziennikarka, która przylatuje do Nowego
Jorku pozbierać materiały do swojego artykułu. Nikt jednak nie wie, że to wysłanniczka
terrorystów, która ma za zadanie zarazić mieszkańców zmodyfikowanym wirusem
ospy. Jednym dotykiem zabija każdego, kto stanie na jej drodze. Epidemia
rozprzestrzenia się z szybkością błyskawicy, co napawa zadowoleniem
bezwzględnych zabójców. Czy kraj zdoła powstrzymać najgorsze? Czy jest coś, co
będzie w stanie zatrzymać śmiercionośną kobietę?
„Wysłanniczka” to typowa lektura, która dużo
zapowiada, ale to, co ma nastąpić, wiemy już od samego początku. Nie trzeba
czekać na sam koniec, aby poznać finał akcji, ale sama jej lektura jest
przyjemnością. Nie jest skomplikowana, dużo się dzieje, dlatego płynnie
przechodzimy z wątku na wątek. Jeśli można do ją do czegoś porównać, to z
pewnością do typowego amerykańskiego filmu, w którym wszystko kończy się happy endem,
a cała akcja jest lekko zbyt dramatyczna. To z pewnością wynik pracy autora,
który związany jest z amerykańskim kinem. Ale nie ma co narzekać. Jeśli mamy
ochotę na niewymagającą lekturę, ponadto lubimy thrillery, to z pewnością „Wysłanniczka”
spełni swoje zadanie.
Mimo wszystko również mamy tu do czynienia z
dwupoziomową akcją. Obserwujemy wydarzenia z punktu widzenia Vermiglio –
kobiety terrorystki, ale również lekarza, który bierze udział w działaniach,
mających na celu poskromić wirusa. Obie te formy nie kolidują ze sobą, są
spójne, dlatego czytanie całej powieści nie sprawia kłopotu. I to one jedynie
sprawiają małe pojęcie intrygi – z początku w jednej mamy do czynienia z
oczywistością, a z drugiej strony wprowadzony jest niewielki chaos, który
wzbudza w czytelniku wątpliwości. Tak niestety jest tylko na początku, bo gdy oba
„światy” połączą się ze sobą, powstaje oczywista oczywistość.
O tej książce można by jeszcze sporo mówić,
jednak wszystko sprowadza się do tego, że ten thriller mało ma w sobie
odpowiedniej i reprezentatywnej dla tego gatunku akcji. Chociaż całą historię
czyta się z przyjemnością, fabuła momentami mocno wciąga, to jednak patrząc na
nią całościowo, można dojść do wniosku, że niewiele nas zadziwiła. Jak na atak
bioterrorystyczny, o którym mowa od samego początku, „Wysłanniczka” niczym
szczególnym się nie wyróżnia. Dobrze została napisana, nie można się przyczepić
do jej budowy pod względem stylistycznym, ale czuć ogromny niedosyt po jej przeczytaniu.
Finał nie zaskakuje, kilkakrotne „zrywy” fabularne, w których dzieje się coś
niespodziewanego, nie pojawiają się zbyt często, a bohaterzy również nie
reprezentują zbyt dobrze. W sumie: szału nie ma. Nie chcę jednak nikogo zniechęcać
do lektury. „Wysłanniczka” jest bowiem powieścią dość prostą i jeśli szukacie czegoś
spokojnego, sięgnijcie po ten thriller. Ominie was mrożąca krew w żyłach akcja,
ale będziecie zadowoleni…
Autor: Stephen Miller
Tytuł: Wysłanniczka
Wydawnictwo: MUZA
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 446
4 komentarzy:
Mam na książkę oko od momentu jej zapowiedzi :)
To coś dla mnie! Stanowczo coś dla mnie :-)
Skoro niezbyt zaskakuje i czuje się ogromny niedosyt.. to chyba odpuszczę. Chociaż ataki bioterrorystyczne to moje klimaty.
Już czeka na mojej półce i sama jestem ciekawa swojej opinii ;)
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)