Pokazywanie postów oznaczonych etykietą science fiction. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą science fiction. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

"Imperium robotów. Bunt człowieka" - Mark Stay

Wyjdź z domu, zostań bohaterem!

   Często oglądam filmy, które powstały na bazie książek. Tak dla porównania, z ciekawości. A jak to wygląda w przypadku, kiedy to książka powstaje na bazie scenariusza filmowego? Również wyznaję zasadę: najpierw książka, później film. „Imperium robotów. Bunt człowieka” to aktualnie przebój kinowy – ciekawy zwiastun zapowiada niezłą zabawę. Ale najpierw postanowiłam sięgnąć po powieść, która bazuje na historii filmowej; w końcu fabuła jest poszerzona o kilka wątków, więc na pewno więcej się dzieje. Przyznam szczerze, że takiej lektury się nie spodziewałam: prostej, lekkiej, młodzieżowej. Na pewno nie jest zła, bowiem czyta się szybko, fabuła wciąga, a bohaterowie mogą się podobać, jednak zabrakło mi w niej charakteru, przysłowiowego „pazura”. Bo historia ma potencjał, ale został stłumiony przez banalne rozwiązania…

   Ziemia zostaje opanowana przez robotów, które jasno przedstawiają swoje zasady: nie wychodzić z domu i przestrzegać zasad – inaczej czeka ich śmierć. W ciągu kilku lat ulice zostają wyludnione, a mieszkańcy zostają zamknięci w swoich domach. Do czasu, gdy grupie nastolatków udaje się wymknąć robotom i wyruszyć w miasto. Jeden z nich - Sean Flynn jest przekonany, że jego ojciec wciąż żyje i postanawiają go odnaleźć. Ta wyprawa okaże się przełomem i ogromnym wyzwaniem w walce z ogromnymi maszynami.

   Uwielbiam tego typu historie, nie tylko na papierze, ale również na ekranie. Tak właśnie zainteresowałam się tym tytułem – bo, nie powiem, zapowiadało się intrygująco. I, co muszę powiedzieć, w ogóle nie spodziewałam się takiej lektury. Nie mówię o rozczarowaniu, bo historia mnie wciągnęła, naprawdę świetnie się przy niej bawiłam. Ale oczekiwałam mrocznej fabuły, gdzie każda sytuacja wymagałaby trudniejszych rozwiązań. „Imperium robotów…” to lektura typowo młodzieżowa, gdzie młodzi bohaterowie stają się istotą sprawy. To oni ciągną historię, walcząc z przeciwnikiem ( oczywiście w swoim stylu). Wtedy też ich pomysły wydają się proste, czasem zbyt proste jak na trudną sytuację. Zabrakło mi w tym miejscu większej kreatywności ze strony autora – w końcu młody bohater nie oznacza, że nie może bardziej pomyśleć. Bo chociaż w życiu codziennym jestem zwolenniczką prostych rozwiązań, w fabule książki chciałabym jednak poczytać o czymś bardziej złożonym. Zwłaszcza, jeśli jest to inwazja robotów, które nie wahają się zabić człowieka…

   Chociaż fabuła wydała mi się zbyt banalna, nie mogę powiedzieć, że lekturę uważam za straconą. Tytuł ten okazał się mega wciągający, a nawet  zabawny. Zamysł inwazji robotów, ich wygląd, zachowanie, postawa – to wszystko, jeśli dobrze sobie wyobrazimy, wygląda mrocznie i przerażająco. To, co dzieje się przez całą lekturę z udziałem robotów można uznać - jak najbardziej - za rzecz intrygującą. Żałuję dlatego, że młodzi bohaterowie nieco podzielili ten obraz: ich zachowania można uznać za odważne, ale często również za komiczne. Z jednej strony stają się bohaterami, z drugiej wyglądają jak banda nastolatków, nie mających pojęcia o życiu. Fabuła okazała się zmienna, raz była lepsza, raz gorsza, na szczęście z przewagą tego pierwszego. Co nie zmienia jednak faktu, że zbyt wielkie oczekiwania mogą fatalnie rozczarować.

   „Imperium robotów. Bunt człowieka” mówiąc zatem krótko, to prosta i niewymagająca lektura dla młodzieży. Jest ciekawa, wciągająca, często intrygująca. Jednak pod powłoką dobrej lektury kryje się haczyk, czyli banalne rozwiązania, które mogą nie usatysfakcjonować wielu czytelników. Osobiście spodobała mi się, jednak zabrakło mi w niej wielu elementów – ostrzejszej akcji, więcej zaskakujących momentów, trudniejszych rozwiązań. Fabuła nie wygląda tragicznie, ale może rozczarować. Dlatego nie nakłaniam, a zachęcam zainteresowanych podobnymi historiami. Może akurat Wam spodoba się bardziej…
Autor: Mark Stay
Tytuł: Imperium robotów. Bunt człowieka
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 336

niedziela, 7 kwietnia 2013

"Insygnia.Wojny światów" - S.J. Kincaid

Jesteś gotów się poświęcić?

   O tytule „Insygnia. Wojny światów” z pewnością większość czytelników zdążyła już wielokrotnie usłyszeć. W ostatnim czasie pojawiło się sporo opinii na jej temat, gdzie przeważały te pozytywne słowa. Moja opina raczej nie będzie różnić się od pozostałych pochlebnych recenzji – książka S.J. Kincaid z miejsca przypadła mi do gustu. Jest to ciekawy tytuł z gatunku fantasty, science fiction, nawet przygody, można nawet dopowiedzieć, że napisana została z przeznaczeniem głównie dla młodzieży, choć w tym wypadku nie wypada mówić o ograniczeniach wiekowych. Książka ta zapewnia wiele interesujących momentów, które umilą czas nie tylko czytelnikom młodego pokolenia.

   Tom Rains to nastolatek, który w życiu ma nieźle pod górkę. Chciałby w końcu być „kimś”, jednak rzeczywistość wygląda szaro: tułaczka od kasyna do kasyna z ojcem hazardzistą nie daje mu na to szans. Aż do czasu, gdy na Toma czeka propozycja nie do odrzucenia – może zostać bohaterem wirtualnych potyczek, a co więcej, ma szansę zostać członkiem Sił Układu Słonecznego  i wziąć udział w III wojnie pozaziemskiej. Ale czy młody chłopak podejmie ogromne ryzyko z tym związane?

   „Insygnia. Wojny światów” należą do tytułów, które czyta się gładko i bez przeszkód. Choć posiada wiele informacji, które pomagają czytelnikowi w zrozumieniu idei istnienia niektórych rzeczy, są naprawdę ciekawie przedstawione i można z łatwością przyswoić nie tylko tą wiedzę, ale również z ogromnym zainteresowaniem śledzić poczynania bohaterów. Autorka stworzyła naprawdę coś ciekawego – powieść zawiera w sobie wiele ciekawych elementów fantasy, ale również zwykłe, przyziemne wątki, które łączą się ze sobą w spójną całość, tworząc historię wciągającą i niezwykle pasjonującą. Można zaryzykować stwierdzenie, że w kwestii oryginalności powieść S.J. Kincaid plasuje się niezwykle wysoko, a tytuł ten z pewnością zyska przychylność wielu odbiorców.

   Generalnie można odebrać tą historię jako typową młodzieżówkę. Na pewno tak jest, wiele osób się zgodzi, jednak styl, jakim się posługuje pisarka, można nazwać bardziej elastycznym – choć jest to opowieść młodzieżowa, w jej kartach odnajdzie się każdy czytelnik, czy młody czy starszy. To właśnie jest fajne w tego typu przypadkach. Nawet bardziej zaawansowani wiekowo czytelnicy mogą zaczytać się w tej historii. I z pewnością im się spodoba, bowiem ukazana fabuła ciekawi nie tylko młodszych, jest równie dobra dla każdego innego.

   Co jeszcze przykuwa uwagę czytelnika do tego tytułu? Z pewnością cała ta technologia i idea wojny pozaziemskiej. Muszę przyznać, że bardzo ciekawie to wszystko wygląda. Z nieskrywaną ciekawością można śledzić cały proces „tworzenia” nowych rekrutów (wszczepianie tych wszystkich danych, szkolenia, symulacje). Na przykładzie głównego bohatera mamy wgląd od podstaw w sam środek tego chaosu. Dodatkowo dochodzą do tego losy samego bohatera i jego losy, toczące się jakby z boku. Nie za dużo, nie za mało tej fantastyki, co wpływa na ogólny wyraz książki. Ogólnie rzecz biorąc, pod względem gatunkowym, elementy ‘trzymają się kupy’ i tworzą interesującą powieść fantastyczną.

   Jeśli ktoś do tej pory miał wątpliwości, czy ten tytuł jest dla niego, powinien odrzucić swoje uprzedzenia i zaopatrzyć się w ten tytuł. „Insygnia. Wojny światów” to nic innego, jak kawał świetnej literatury młodzieżowej, fantastycznej i przygodowej, łączącej w sobie dobry obyczaj i niezłą dawkę kosmicznej technologii. Zapewnia wiele godzin dobrej rozrywki, na którą składają się odkrywanie nowych zasobów technologicznych oraz dawka dobrego humoru, który towarzyszy bohaterom. Już od pierwszej strony intryguje, a to i tak tylko przedsmak tego, co wydarzy się później. Naprawdę ciekawa pozycja. Serdecznie polecam.
Autor: S.J. Kincaid
Tytuł: Insygnia. Wojny światów
Wydawnictwo: Egmont Polska
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 472