Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WAB. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WAB. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 lipca 2015

"Aleja ślepca" - Justin Peacock

"[...]Myślę, że prawnik jest kimś więcej niż tylko dziwką w garniturze"*

   Jeżeli czytamy sporo kryminałów i thrillerów, kwestią czasu jest, że natrafimy na autora takiego tytułu, który z wykształcenia okazuje się byłym (lub aktualnym) policjantem, dziennikarzem, prawnikiem, itp… W takim przypadku książka wydaje się być profesjonalna, obyta z tematem, jaki porusza, czyli najczęściej śledztwa, działania prawników, zachowania dziennikarzy. Jak się okazuje, znajomość tematu i profesja często nie idą w parze z dobrze skonstruowaną książką, o czym przekonałam się już wielokrotnie. Czy podobnie było z „Aleją ślepca”? To tytuł, który określany jest mianem thrillera prawniczego, napisanego przez samego prawnika – Justina Peacock'a. Nie ukrywam, że oczekiwałam wiele – w końcu autor się zna na rzeczy. Ale jak się okazało – to tytuł, jakich wiele. Fajnie napisany, ale to wszystko. Żadnych zaskoczeń, mało wciągający i niestety lekko przewidywalny.

   Duncan Riley to prawnik, który pracuje dla nowojorskiej firmy deweloperskiej. Pewnego dnia decyduje się jednak na zupełnie inny krok – postanawia podjąć się bezpłatnej obrony nastolatka oskarżonego o morderstwo ochroniarza, zatrudnionego przez… jego firmę. Już na pierwszy rzut oka wydaje się to samobójstwem dla jego kariery. W międzyczasie pewna dziennikarka śledcza postanawia rozwiązać zagadkę rodziny Rothów, właścicieli firmy, dla której pracuje Riley. Candace Snow nie wie jednak, że nieświadomie naraziła się na ogromne niebezpieczeństwo…

   Na pierwszy rzut oka wszystko w tej książce wydaje się interesujące: tytuł, opis, ciekawa kolorystycznie okładka… Do tego uwielbiam ten gatunek, więc powiedziałam sobie: czemu nie?! Lektura jednak nie okazała się tak fascynująca, jak oczekiwałam. Autor zupełnie się zapomniał. W jakim sensie? Pomysł miał dobry, widać również, że potrafi przelać pomysł na papier w ciekawym stylu, ale zdecydowanie rozmył ideę kryminału. Wątki tego gatunku zostały przytłumione przez zbędną treść. Peacock za często skupiał się na opisach zupełnie nieistotnych spraw (ubiór, miejsce, itp.), przez co często można stracić poczucie, że czytamy tutaj o podejrzeniu o morderstwo i próbie udowodnienia, jak było naprawdę. Liczyłam również na większą dawkę emocji związaną z prawniczym światkiem (w końcu pisał to prawnik), więcej wnikliwych opisów dotyczących śledztwa i obrony. Po ponad pięciuset stronach nie czuć nic, poza rozczarowaniem i przesytem treści. Bo choć lubię obfite lektury, tutaj wręcz się przejadłam zbędnym gadaniem…

   Bohaterowie? Duncan Riley – prawnik, Candace Snow – reporterka śledcza „New York Journal”. Te dwie postacie najbardziej się wyróżniają, jednak na tle powieści wypadają blado. Łatwo też jest zgubić myśl o nich w zgiełku wielu innych nazwisk, jakie pojawiają się w treści. A to dlatego, że są niezbyt dobrze nakreśleni, a pobocznych osób występuje tu ogromna ilość. Panuje lekki chaos, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać – akcja płynie spokojnie, powoli dowiadujemy się coraz nowszych rzeczy, dzieje się sporo (chociaż powoli)… a przy tym wkradają nam się coraz to nowsze nazwiska. Kiedy pojawia się wzmianka o kimś po raz drugi, dopiero wtedy uświadamiamy sobie, że gdzieś to już słyszeliśmy, ale trudno nam sobie przypomnieć, w którym miejscu. Wertować kartki w poszukiwaniu tego gościa? Odpuścić sobie? Chaos. Ciężko czyta się tego typu lektury, wielu może się zniechęcić. Zwłaszcza, gdy treść nie zachęca i nie do końca potrafi wciągnąć.

   Tytuł wydaje się niepozorny, ale tak naprawdę zawiera w sobie sporo błędów. Zbyt dużo treści, za dużo nazwisk, mało prawdziwej akcji i praktycznie brak jakichkolwiek niespodzianek. A w kryminale chodzi chyba o to, by wciąż zaskakiwać czytelnika, tak, aby do samego końca nie domyślił się rozwiązania. „Aleja ślepca” to banalna historia z przewidywalnym zakończeniem, gdzie przez większą część nic się nie dzieje. Pomysł autor miał dobry, pisać dobrze też potrafi (w pewnych momentach czytało się naprawdę przyjemnie), jednak to nie wystarczy, by stworzyć świetną historię kryminalną. Chyba lepiej sprawdziłaby się jako scenariusz do amerykańskiego filmu – z tymi wszystkimi efektami, pościgami, przystojnym aktorem w roli prawnika, tłumem markowych garniturów… Na dobrą powieść ta treść to jednak zdecydowanie za mało.
*Justin Peacock, "Aleja ślepca"
Autor: Justin Peacock
Tytuł: Aleja ślepca
Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 544

poniedziałek, 19 stycznia 2015

"Śmierć przybywa do Pemberley" - P.D. James

Mroczny powrót do Pemberley...

   Historię „Dumy i uprzedzenia” zna prawie każdy. Na cały świecie zebrała spore grono fanów, a po dziś dzień wiele czytelniczek chętnie wraca do przygód Elizabeth i pana Darcy’ego. Jeśli zatem lubicie tę powieść Jane Austin, a w dodatku jesteście miłośnikami kryminałów – mam dla Was dobrą wiadomość. P.D. James stworzyła mroczny ciąg dalszy tej historii. „Śmierć przybywa do Pemberley” to dalsze losy państwa Darcy i ich krewnych, przedstawione w charakterze nieco mniej barwnej niż miało to miejsce w „Dumie i uprzedzeniu”. Wiele rozczarowań, niedopowiedzeń, mroczne widmo… to tylko przedsmak tego, co w niej przeczytamy. Wbrew pozorom nie trzeba się martwić – chociaż autorka nie ta sama, klimat zupełnie inny – to wrażenie pozostaje to samo. I chociaż brakuje jej trochę do oryginału, na pewno wielu przypadnie do gustu…

   Akcja dzieje się sześć lat po ślubie Elizabeth i Darcy’ego. W ich małżeństwie nie ma tyle szczęścia, ile może się wydawać. Niedopowiedzenia i intrygi to tylko przedsmak ich codzienności. Na domiar wszystkiego w ich rodzinnym życiu dochodzi do tragedii – jeden z jej członków zostaje znaleziony martwy w pobliskim lesie. Jak zginął? Czy prawdopodobne jest… morderstwo? Wszystko jest możliwe. Jednak w świecie tak złożonym z wielu kłamstw, udowodnienie winy będzie bardzo trudne…

   Jako fanka Jane Austin musiałam przeczytać ten tytuł. Z drugiej strony miałam jednak pewne obawy, czy historia mi się spodoba, czy kontynuowanie jej przez inną osobę wyjdzie jej na dobre… Przeczytałam ją i muszę powiedzieć, że spodobała mi się. Nie jest to oczywiście fantastyczna kontynuacja, brakowało mi przez całą lekturę pewnej lekkości, jednak ostatecznie przypadła mi do gustu. Przede wszystkim jestem pod wrażeniem stylu pani James. Potrafiła uchwycić tego XIX-wiecznego ducha tamtych czasów. Świetnie oddała każdy detal – nie tylko miejsc akcji, ale również poszczególnej postaci. Widać również, że dobrze naśladowała zaczęte przez Jane Austin wątki, ale dodatkowo nie ulepszała ich po swojemu ani na siłę nie próbowała kopiować jej własnego stylu. Jane Austin jest jedyna w swoim rodzaju, dlatego dziękuję autorce, że potraktowała swoją książkę w taki a nie inny sposób.

   Szykując się do lektury tej książki, należy przygotować się na naprawdę długie opisy. Dialogi w rozdziałach są nikłe, autorka bardziej skupiła się na opowiadaniu historii poprzez narratora, który świetnie poradził sobie z relacjonowaniem zdarzeń, ale również z oddaniem emocji. Nie należy się jednak bać tak długich opisów – nie zanudzą Was. Wręcz przeciwnie. Wszystko zostało oddane naprawdę w dobrym szczególe (od akcji po relacje między bohaterami), dlatego czytanie idzie płynnie i z zaangażowaniem. Zaintrygowanie nasz rośnie z przeczytaniem każdej kolejnej strony, więc skończenie lektury nie powinno zająć wiele.

   Teraz wątek kryminalny, któremu najbardziej chciałam się przyjrzeć. Trochę czułam niepewność przed lekturą – połączenie historii od Jane Austin i kryminału? Intrygujące, ale niepewne. Na szczęście obawy poszły w kąt, bowiem autorka dobrze sobie poradziła. Umiejętnie połączyła charakterystyczne dla XIX wieku obyczaje z wątkiem zbrodni, który emanował tajemniczością. Do końca utrzymany w dobrym klimacie, dobrze rozwiązany, zero nieścisłości. Myślę, że będzie to tytuł, który dobrze poradzi sobie wśród innych kryminałów.

   Mimo wszystko jednak wciąż odczuwam wrażenie, że czegoś mi w niej brakowało. Nie mam pojęcia, co to może być, bowiem wątek kryminalny jest (i to dobry), dobrze nakreślona historia – jest. I przede wszystkim autorka nie starała się zastąpić niezastąpioną Jane Austen. Po przeczytaniu tego tytułu wciąż towarzyszy mi to uczucie, niemniej jednak z miejsca chciałabym ją polecić. Nie tylko fanom podobnych historii czy też miłośnikom kryminału. Przede wszystkim fanom twórczości Jane Austin – macie dobrą okazję, by znów poczuć ten charakterystyczny klimat i znów „pobyć” z bohaterami „Dumy i uprzedzenie”. A to nie byle co. Zachęcam – dobra lektura gwarantowana.
Autor: P.D James
Tytuł: Śmierć przybywa do Pemberley
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 317