Jeśli kochać, to szczerze. Do samego końca...
Książek o miłości jest niezliczenie wiele. Jednak
nie każdemu autorowi udaje się oddać istotę tego uczucia – bez względu na jego
rodzaj i siłę. Ale powiem Wam, że Virginii Baily ta sztuka się udała. Stworzyła
historię, w której miłość odgrywa główną rolę, chociaż nie ujęła jej dosłownie.
Ujawnia się ona w gestach, czynach i myślach bohaterów. „Rzymski poranek” to
opowieść, która wydaje się pełna niedopowiedzeń i skróconych wydarzeń. Jednak
na samym końcu zdajemy sobie sprawę, że w ten sposób została oddana istota prawdziwej
miłości. I to jest naprawdę piękne.
Rzym,
rok 1943, szary świt. Dwie zupełnie obce sobie młode kobiety przez chwilę
wymieniają na ulicy spojrzenia. Chiara Ravello ucieka właśnie z okupowanego
miasta. Druga wraz z mężem i małymi dziećmi zostaje zapędzona na ciężarówkę,
która ma wywieźć Żydów do obozu zagłady.
W ułamku sekundy Chiara podejmuje decyzję
odmieniającą całe jej życie – prosi żołnierzy, by uwolnili małego chłopca z
transportu. Ku jej ogromnemu zdziwieniu spełniają prośbę. Ciężarówka odjeżdża,
a do Chiary dociera, czego właśnie dokonała.
Trzydzieści lat później Chiara, niezależna i
opanowana kobieta, mieszka sama w Rzymie. Pozorne szczęście Pani Ravello od
czasu do czasu zakłócają wspomnienia o uratowanym w czasie wojny chłopcu.
Aż przychodzi dzień, w którym odbiera
telefon od pewnej nastolatki…[wyd.]
Z pewnością jest to książka, w której widmo
wojny nie odstrasza. Ona daje początek pięknej historii, która na naszych
oczach zamienia się w intrygującą i wzruszającą opowieść.
Co z tej
powieści najmocniej zapadło mi w pamięć? Głębia uczuć jednej osoby ujęta w
prosty sposób. Od samego początku Virginia Baily kreuje główną postać jako
silną, konkretną i niezależną kobietę, która w obliczu wojny musi ratować
siebie i swoją chorą siostrę. Jednak pewne zdarzenie na ulicy zmienia jej życie
– ratuje małego chłopca z rąk żołnierzy i zabiera go ze sobą. Chociaż dzieje się
to niespodziewanie, podejmuje decyzję, która będzie miała swoje konsekwencje
przez długie lata… Jak zatem wyglądają ich wspólne dzieje? Tutaj właśnie
autorka serwuje nam urywkowe fragmenty z przeszłości, które po części obrazują
nam to, w jaki sposób układają się ich relacje. Wraz z tymi fragmentami
przeplatają nam się lata po wojnie, gdy bohaterka jest już sama i tym razem
rzadko i niechętnie wspomina chłopca. Co takiego się wydarzyło? Dlaczego Chiara
Ravello jest sama? Co z chłopcem, aktualnie już dorosłym mężczyzną? Nasza ciekawość
wzrasta z każdą kolejną stroną, bo tajemnice mnożą się i mnożą. Dlatego też,
gdy stopniowo poznajemy całą historię i jej sens, chociaż przekazaną w urywkach
i pewnych niedopowiedzeniach, uświadamiamy sobie, że w tym wszystkim istniała
naprawdę wyjątkowa więź. Nawet jeśli nie widać tego na pierwszy rzut oka, to z
pewnością ukazują siłę uczuć, która na przestrzeni lat, okazywana w różnoraki
sposób, była niezmienna i mocna. A finał tej historii, pozostawiony z pewną
swobodą dla wyobraźni czytelnika, jedynie potwierdza nasze myśli: „Jednak w tym momencie Chiara siedzi w
cieniu posągu, trzymając Marię za rękę, z listem na kolanach, i czeka, aż jej
chłopiec wróci do domu.” [strona ostatnia]
Z pewnością możemy też nazwać tę historię
ciepłą i wyjątkową. Potrafi ona niezwykle wciągnąć, ale również napełnić
czytelnika niebywale pozytywną energią. Bez względu na to, o czym czytamy w jej
fragmentach, z łatwością nasza wyobraźnia przeniesie nas we włoskie klimaty: czy
są to urocze zakątki wypełnione promieniami słońca, czy też zapach świeżo
pieczonego chleba i gwar ulic – nie ma to znaczenia. Za każdym razem wrażenia
są równie mocne. Prócz genialnie zobrazowanych uczuć, autorka świetnie poradziła
sobie także z ulokowaniem wydarzeń w samym sercu Włoch. Ze swobodą możemy
poczuć na własnej skórze ten urokliwy i ciepły klimat, przez co lektura wygląda
jeszcze ciekawiej i stanowi świetne tło do rozgrywających się w powieści
wydarzeń. I jak tu się oprzeć takiej powieści?
Wniosek, jaki nasuwa się po przeczytaniu tej
książki, jest jeden – to naprawdę wyjątkowa historia. Od pierwszej strony aż do
ostatniej. „Rzymski poranek” skupia w sobie to, co najlepsze: prawdziwe
uczucia, intrygującą historię oraz ciepłe zakończenie. Niezwykle porusza,
ciekawi i do samego końca nie pozwala nam się oderwać. Wspaniałe jest również
to, że pozwala nam poczuć na własnej skórze co to znaczy prawdziwa i
bezwarunkowa miłość, która ma niezwykle silną moc wybaczania… Naprawdę godna
uwagi lektura. Serdecznie polecam!
Autor: Virginia Baily
Tytuł: Rzymski poranek
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 400