Każde życie pisze oddzielną historię...
Są takie książki, po których nie wiemy,
czego się spodziewać. To znaczy czegoś od nich oczekujemy, zaintrygował nas opis i chcemy ją poznać.
Często się jednak zdarza, że przeżywamy rozczarowanie, które przez długi czas
zapada w pamięć. Taką sytuację spotkałam przy okazji lektury tytułu „Oszustki”
autorstwa Kerstin Ekman. Nie ma się co oszukiwać – oczekiwałam po niej bardzo
wiele. Dostałam jednak trudną do przebrnięcia historię, która niestety nie
porywa. Choć fabuła przejawia intrygujące wątki, to są one wykreowane w zbyt
chaotyczny sposób. Styl autorki również pozostawia wiele do życzenia. Czy może
być coś gorszego?
Sławna
pisarka Lillemor Troj otrzymuje maszynopis powieści, który okazuje się dokładną
relacją z jej życia. Kiedy postanawia ją w końcu przeczytać, okazuje się, że została napisana przez
kobietę, którą dobrze znała. Nie były przyjaciółkami, ale przez lata były od
siebie uzależnione. Teraz stara się zrobić karierę pisarki, budując swój
wizerunek na jej biograficznej powieści. Publikacja tej książki zniszczyłaby
jednak cały wizerunek znanej Lillemor Troj…
Większość elementów tej powieści powinno
przemawiać na jej korzyść. To one przede wszystkim skusiły mnie na tę lekturę:
zagadka z przeszłości, dwie pisarki, skomplikowana relacja, lata ubiegłego wieku
czy też strach przed ujawnieniem tajemnic. Brzmi to co najmniej
intrygująco, a takich powieści nie
powinno się pomijać. Kerstin Ekman zaserwowała nam jednak zupełnie coś
odwrotnego: historia owszem interesuje, ale to zainteresowanie spada z każdym kolejnym
rozdziałem. Nie jestem do końca pewna, co o tym zdecydowało: czy słaby styl
pisarki, który wywoływał emocje podobne do grzybobrania, czy sama historia,
która jakoś się nie kleiła. Sytuacje, jakie opisywała autorka, były czasem tak
nijakie, że ciężko było przez nie przebrnąć. A ominąć się ich nie dało, bo po
kolejnym akapicie można się było pogubić. Chaos, kompletny chaos.
Bohaterki również pozostawiają wiele do
życzenia. Przede wszystkim ciężko wyróżnić je na tle wszystkich wydarzeń. Są
jak naklejka, która przykleiła się do powierzchni i nie chce się odczepić. Obie
główne postacie żeńskie uporczywie tkwią w każdym wątku, nie dodając nic sobą,
ani nie ujmując. Czasem, można rzec, nawet przeszkadzają. A to zaskakująca
sytuacja, bo pierwszy raz spotykam powieść, w której główne bohaterki,
kreatorki całej historii, są tak bezbarwne, że wzbudzają w czytelniku nie tylko
zniechęcenie, ale także nie wpasowują się w całą fabułę. Jakby zostały
przeniesione do książki z zupełnie innego świata. Można wyczuć tutaj ogromny
kontrast między opowieścią, a jej bohaterkami…
Z przykrością należy stwierdzić, że
„Oszustki” autorstwa Kerstin Ekman,
okazały się totalnym rozczarowaniem. Chociaż opis książki wiele obiecuje, to po
przeczytaniu zaledwie kilku stron można zdać sobie sprawę, że to tylko
wygórowane oczekiwania. Tak naprawdę historia jest niemrawa, ciężko przez nią
przebrnąć, a w dodatku bohaterki sprawiają wrażenie nieobecnych. Historia również
jest niespójna, jakby brakowało w niej wątków, albo przynajmniej dobrego
rozwinięcia. Z bólem trzeba przyznać, ale tytułowe postaci oszukały nie tylko
siebie, lecz również czytelnika. To pani Ekman wyszło znakomicie.
Autor: Kerstin Ekman
Tytuł: Oszustki
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 404
5 komentarzy:
zapowiada się interesująco, może kiedyś się skusze, ale nie teraz :)
Okładka ładna, ale treść nie przekonuje...
dziś miałam ja zamówić....a po przeczytaniu Twojego wpisu ..nie moge
Agata - mnie strasznie wymęczyła, dlatego taki powstał wpis. Możesz zaryzykować, ale radziłabym się wstrzymać. Najlepiej, gdybyś w księgarni zobaczyła jakiś fragment: łatwo dostrzeżesz problematykę...
A tak obiecująco brzmi zarys fabuły ;) szkoda, że tak to wszystko chaotycznie i niezgrabnie wyszło autorce.
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)