"Przepis na miłość"
Usłyszałam niegdyś wiele dobrego o francuskich filmach, zwłaszcza o komediach romantycznych, które mają swój urok i delikatność. Rzadko miałam okazję obejrzeć filmy francuskiej produkcji, jednak mogę w stu procentach zgodzić się z tą opinią. Ostatnio nadarzyła się okazja, aby ponownie zagłębić się w ich filmie, a ściślej mówiąc, „Przepisie na miłość” w reżyserii Jean-Pierre Améris’a. Rzadko trafiam na dobre komedie romantyczne, ale w tym przypadku mogę śmiało stwierdzić, że seans był wyjątkowo udany. Świetna obsada oraz pomysłowa fabuła dało ciekawy efekt pasjonującej komedii romantycznej. Po takich filmach znikają wątpliwości, a wiara w naprawdę godne obejrzenia produkcje wzrasta z dwukrotną siłą.
On jest właścicielem upadającej fabryki czekolady, który umiera ze strachu, na myśl o rozmowie z kimś obcym. Ona zna jeden z najlepszych przepisów na czekoladki, ale jest zbyt nieśmiała, żeby wyjawić swój sekret. Tych dwoje mogłoby stanowić idealną parę. Gdyby tylko któreś z nich odważyło się zrobić pierwszy krok…*
Jeśli miałabym ocenić film najkrócej jak potrafię, powiedziałabym, że jest on nadzwyczaj prosty, ale dzięki temu nadzwyczaj urokliwy. Fabuła nie jest specjalnie wymyślna, jak na zwykłą komedię romantyczną przystało, ale to właśnie stanowi atut filmu. Ogląda się go z przyjemnością, częste śmieszne sceny wywołują niejeden uśmiech, a zabawne perypetie bohaterów zyskują sympatię widza. Nie ma w niej ckliwych momentów, brak również ociekających banałem dialogów. Dodajmy jeszcze do tego barwny język francuski, który mile pieści uszy, a uzyskamy naprawdę ciekawy i warty obejrzenia film dla niejednego konesera sztuki filmowej.
Warto też wspomnieć obsadę głównych ról, Isabelle Carré oraz Benoît Poelvoorde, którzy swoimi umiejętnościami dopełnili całego obrazu. Bardzo dobrze poradzili sobie z odegraniem roli nieśmiałych ludzi, wstydliwych i skromnych. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z ich twórczością ekranową, jednak mogę zaryzykować stwierdzenie, że oboje pasują do tych ról idealnie. Swoje umiejętności wnieśli do całej fabuły, która zyskała na tym naprawdę wiele.
Film, jako całokształt, wypadł świetnie. Każdy element został dopracowany do końca, co oczywiście przekłada się na jakość obrazu. Choć nie jestem do końca zwolenniczką komedii romantycznych, tak „Przepis na miłość” zdołał przekonać mnie do tego filmowego gatunku. Barwne postacie, wartka akcja i urocza fabuła oraz słodki motyw czekolady – to wszystko daje rezultat przyjemnego filmu dla każdego, kto poszukuje czegoś ciekawego na (nie tylko) wakacyjne wieczory. Szczególnie polecam każdemu zwolennikowi komedii romantycznych oraz filmów francuskich. Chociaż, tak naprawdę, nie ma znaczenia, co kto lubi. Ten film jest dobry dla każdego, bowiem każdy odnajdzie w nim coś dla siebie. Nawet największy łasuch czekolady...:)
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję firmie BestFilm:
*opis wydawcy
Reżyseria: Jean-Pierre Améris
Tytuł: Przepis na miłość
W rolach głównych: Isabelle Carré, Benoît Poelvoorde
Rok produkcji: Francja 2010
Czas trwania: 80 min.
5 komentarzy:
Bardzo lubię francuskie filmy, ale jak widzę porównanie do jakiegoś hitu (tak jak tu na plakacie), to mnie od razu odrzuca, niezależnie czy chodzi o książkę, czy o film. Najczęściej są to bowiem porównania zupełnie bezpodstawne, choć ten jest chyba chlubnym wyjątkiem :)
Bardzo chciałam zobaczyć ten film swego czasu, niestety zupełnie o nim zapomniałam. Na szczęście trafiłam na przypomnienie w postaci Twojej recenzji :)
a wiesz? obejrzałabym :)
pozdrawiam
Może trochę przerysowany, ale ogląda się bardzo miło. Przypomina to te stare, klasyczne komedie z Bourvilem.
Wygląda na taką słodką i prostą komedię romantyczną, takie odnoszę wrażenie. I nawet mi się to podoba. Obejrzę któregoś wieczora.
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)