środa, 16 września 2015

Ostatnio przeczytałam...#4 - "Love, Rosie"


"Love, Rosie" - Cecelia Ahern
Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać? Czy warto czekać na prawdziwą miłość? Czy każdy z nas ma swoją "drugą połówkę"? Może dowiemy się tego po lekturze tej ciepłej i wzruszającej powieści. [wyd.]
"Teraz już wiem na pewno, że tam, na końcu tęczy, czeka na mnie spełnienie marzeń."
   Ten tytuł zna prawie każdy. Raz - za sprawą autorki, której nazwisko jest rozpoznawalne, i dwa - niedawno w kinach można było obejrzeć jej ekranizację. Przyznam szczerze, że nie gonię za popularnością danej książki bądź serii, bo w wielu przypadkach czułam się rozczarowana i oszukana. Jednak w tym przypadku czułam się zaintrygowana, wiele osób mi znanych serdecznie ją polecało. No i po paru drastycznych kryminałach łaknęłam czegoś lekkiego :) 
   Pomysł zatem był dobry. A jak oceniam książkę? Muszę przyznać, że podobała mi się. Nie zrobiła piorunującego wrażenia, ale przez wiele momentów świetnie się bawiłam i po skończeniu lektury pozostał na mojej twarzy szeroki uśmiech. To ciekawa historia, w której uczucia grają główną rolę, a ich różnorodność jest jak przysłowiowy rollercoaster. Piękna przyjaźń, która trwa przez lata, aż w końcu dojrzałe wnioski, że to tak naprawdę coś więcej, jednak na wiele rzeczy jest już za późno.
   To zdecydowanie książka dla cierpliwych. Wiele emocji wzbudza ciągłe rozmijanie się celów obojga młodych bohaterów - Alexa i Rosie. Jeszcze nigdy nie czekałam na finał z tak wielkim zaangażowaniem. I nie dlatego, że zmęczona chciałam, aby w końcu się skończyła, ale po to, by wreszcie sprawdzić, czy uda im się dojść do porozumienia, czy ich drogi w końcu się zetkną, czy też nareszcie zrozumieją istotę sprawy. Zrodziła we mnie tak wiele pytań, że nie mogłam nie skończyć tej powieści.
   I jeszcze jedno. To intrygująca książka ze względu na formę zapisu jej treści. Żadna tam proza, jedynie epistolarne fragmenty, czyli listy, e-maile, rozmowy na czatach i komunikatorach. W ten sposób autorka nie kreuje indywidualnej postaci, nie opisuje jej wyglądu i historii jej życia. My poznajemy ją przez pryzmat tego, co pisze do danej osoby, o czym, w jakim celu, itp. Bardzo ciekawie to wygląda, wcale nie czułam się mało poinformowana, wręcz przeciwnie. W tak prosty i krótki sposób dowiedziałam się więcej na temat bohaterów, aniżeli w zwykłej książce. Świetny pomysł na konstrukcję.
   Prosta i lekka historia, bardzo emocjonalna, często zabawna i momentami smutna. Ale przede wszystkim potrafi poprawić nastrój, a nawet zainspirować czy zachęcić do podobnych lektur. Ja czuję się wielce zachęcona. I polecam!

Metryczka:
Cecelia Ahern, "Love, Rosie" (Dawniej:"Na końcu tęczy")
Wyd. Akurat, ISBN:978-83-7758-746-1
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 512

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)