Niewybaczalna zbrodnia...
„Broadchurch”
- tytuł, który staje się coraz bardziej znany. Na początku dzięki
świetnemu brytyjskiemu serialowi, dziś również jako książka.
Dokładnie w tej kolejności. Jak to jest stworzyć historię na
bazie obrazu? Erin Kelly postanowiła wykorzystać swoją szansę i
przeniosła zbrodnię na papier. Czy ta sztuka jej się udała?
Trudno powiedzieć. Z pewnością jest to kawałek wciągającego
kryminału, który widzowie poznali wcześniej na ekranie. Z drugiej
zaś strony, czytając papierową wersję „Broadchurch”, mamy
wrażenie, jakby historia była pozbawiona wielu elementów –
zaskoczenia, napięcia, nastroju, czy nawet emocji. Autorka być może
miała dobre zamiary, ale czy napisanie tej książki nie było
jedynie wykorzystaniem popularności tytułu? Po skończeniu lektury
wnioski mogą nasunąć się same…
Broadchurch
– małe, nadmorskie miasteczko, w którym mieszkańcy wiodą
spokojne życie. Ład i porządek niszczy niespodziewana zbrodnia –
ktoś zamordowała zaledwie 11-letniego Danny'ego Latimera i porzucił
jego ciało nad brzegiem morza. Sprawę prowadzą miejscowa sierżant
Ellie Miller oraz Alec Hardy, który okryty złą sławą sprawy
Sandbrook przybywa do Broadchurch. Śledztwo staje się
skomplikowane; według Hardy'ego każdy może być odpowiedzialny za
zbrodnię, Miller zaś nie potrafi podejść do sprawy mniej
emocjonalnie – w końcu osobiście znała rodzinę Latimerów, a
Danny był przyjacielem jej syna. Jedno jest jednak pewne – sekrety
mieszkańców wyjdą na jaw, a miasteczko nigdy więcej nie będzie
takie samo…
Zazwyczaj
stosuję zasadę: najpierw książka, potem film. W tym przypadku
wszystko wyszło na opak – sięgając po „Broadchurch” miałam
za sobą dwa sezony serialu. Moja ciekawość jednak była tak
ogromna, że mimo znajomości fabuły, postanowiłam sięgnąć po
książkę. W końcu wielu przekonywało, że jest jeszcze lepsza i
bardziej zaskakująca niż jej serialowy odpowiednik. Przeczytałam.
I muszę powiedzieć, że strasznie się rozczarowałam. Pomijam
fakt, że od początku wiedziałam, „kto zabił”, ale nie
sądziłam, że otrzymam coś tak… prostego. Czyta się fajnie i
szybko, co świadczy o umiejętności autorki do pisania, jednak
zabrakło większych emocji, większego napięcia, czegoś, co
sprawiłoby, że serialowy obraz poszedłby w niepamięć. Fabuła
książkowego „Broadchurch” to jedynie zlepek „suchych faktów”,
jakby Kelly kopiowała tekst scenariusza na zasadzie dodania kilku
czasowników i przymiotników, by połączyć wszystko w całość.
Często można odczuć wrażenie, jakoby pewne sceny urywały się
nagle, autorka przechodziła od jednej sprawy do drugiej znienacka,
porzucając rozpoczęte wywody. Zabrakło mi w tych momentach
głębszych emocji, które pozwoliłyby na lepsze wczucie się w
sytuację.
Oglądając
serial, każdy wątek wydaje nam się ciekawy. Producenci stworzyli
fajny klimat, pokazując spokojne miasteczko, którego ład burzy
niespodziewana zbrodnia. Prócz dobrze zgranej obsady, która
uwydatniła głębokość ludzkich emocji, mamy przed oczami barwne
krajobrazy, ciekawe ujęcia, które polepszają klimat. I to jest to,
czego tej książce brakuje. Nie mówię, że autorka powinna połowę
opisów przeznaczyć przyrodzie – absolutnie! Chodzi mi jednak o
to, że to, co buduje dobre imię serialowi, na pewno nie zbuduje
książce. To, co udało się pokazać, nie zawsze uda się opisać w
fabule. Bo chociaż Erin Kelly potrafi pisać, potrafi stworzyć
wciągającą lekturę, to jednak zabrakło jej umiejętności, by
oddać świetność tej historii. Fan kryminału z pewnością
odczuje braki, bez względu na to, czy widział serial czy też nie.
Bo niestety „Broadchurch”, ta książkowa wersja, to historia
zwyczajna jakich wiele…
Miałam
nadzieję, że odnajdę w tym tytule to „coś”, tak jak znalazłam
w serialu. Jednak nie udało się i strasznie czuję się
zawiedziona. „Broadchurch” to taka prosta historia, w której
dzieje się akcja bez zbędnych udziwnień, bez żadnych rozmyślań
i spekulacji. Suche fakty, mówiąc w skrócie. Bo co to za historia,
w której praktycznie nic się nie dzieje? A dziać się powinno, w
końcu to kryminał – pytania „kto zabił?” i „dlaczego?”
powinny wisieć w powietrzu przez cały czas. Dlatego z pewnością
nie jest to dobra pozycja dla tych, którzy widzieli serial –
pozbawiona zaskoczeń historia doprowadzi ich do tych samych
wniosków.
Mimo
wszystko jednak nie warto jej od razu skreślać. Czyta się płynnie,
szybko, można się wciągnąć. A jeśli zaczynamy naszą przygodę
z kryminałem – też można przeczytać. Zdecydowanie polecam ją
takim osobom – mało skomplikowana, ciekawa, być może i
zaskakująca. Na dobry start z kryminalną lekturą w sam raz.
Autor: Erin Kelly
Tytuł: Broadchurch
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 430
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)