Sztuka bywa czasem zabójcza...
Są takie książki, które już po pierwszych
stronach wydają się kiepskie. Styl nie jest odpowiedni, fabuła nie intryguje…
Ale są również takie, które na samym początku stwarzają mocny klimat, który
utrzymuje się do samego końca. Takie niespodzianki zazwyczaj znajdziemy w
kryminałach i w takich sytuacjach najlepiej jest poznać, które warto dokończyć,
a z którymi lepiej dać sobie spokój. „Podpalacz” autorstwa Petera Robinsona, to
na szczęście ta lepsza strona kryminału – wciąga już na samym początku, a styl
autora jest bardzo dobry. Zagadka kryje kolejne zagadki, bohaterowie i akcja
budują coś na kształt improwizacji, a cała historia z banalnej staje się fascynująca.
Czegoż tu więcej chcieć?
Nad
kanałem Yorkshire dochodzi do pożaru dwóch barek. Wydawać by się mogło, że to
tylko zwykłe podpalenie staroci, jednak na obu z nich znaleziono ciała
mężczyzny i młodej dziewczyny. Głębsza analiza pokazuje, że w grę może wchodzić
morderstwo. Do gry wkracza ekipa pod wodzą inspektora Alana Banksa. Sprawy
komplikują się dodatkowo, kiedy wybucha kolejny pożar, w którym ginie kolejna
osoba. Okoliczni mieszkańcy wiedzą więcej, niż może się to wydawać…
Lubię, kiedy kryminał pozytywnie mnie
zaskakuje. „Podpalacz” to właśnie jeden z tytułów, który przyjemnie wprawił
mnie w zaskoczenie. Przede wszystkim największym pozytywem jest pióro autora.
Jego umiejętności są bardzo wysokie, o czym świadczy dobrze skonstruowana fabuła
i każdy jej aspekt – od bohaterów po intrygującą zagadkę kryminalną. Robinson
potrafi utrzymać klimat, nie zdradza niczego na samym początku, igra z
czytelnikiem. To nieco komplikuje całą historię, ale to świetny aspekt powieści.
I chociaż czasami przesadzał z zastosowaniem dialogów, to w tym wypadku można
ten błąd wybaczyć. Nadają one dobre tempo akcji, co owocuje szybkim i
efektownym czytaniem.
Fabuła jest bardzo dynamiczna. Nie ma w niej
miejsca na przystanki, w których moglibyśmy ochłonąć. Obfituje również w wiele
zwrotów akcji, które co rusz zaskakują. Teorie, które wymyślamy sobie we
własnym zakresie, z pewnością będą rozmaite, a i tak Robinson postara się, aby
obalić wszystkie nasze przypuszczenia. Tak jak wspomniałam, igra on z
czytelnikiem, wciąż wypuszcza różnego rodzaju wątki, miesza, komplikuje. To
dodatkowo podnosi efekt zaciekawienia i zaangażowania w lekturę. W niewielu książkach
dzieje się podobnie, dlatego warto docenić nie tylko książkę, ale również to
nazwisko.
Jeśli miałabym dalej opisywać ten tytuł, z
pewnością byłyby to same superlatywy. Już dawno nie spotkałam się z kryminałem,
który po pierwsze wciąga, a po drugie – niesamowicie intryguje. „Podpalacz” to
z pewnością jeden z najlepszych kryminałów ostatnich lat, dlatego warto
zainteresować się nie tylko tym tytułem, ale również samym autorem, który na
swoim koncie ma więcej tytułów. Nie znam ich jeszcze dobrze, ale z pewnością
poznam, bowiem styl, jaki reprezentuje Robinson jest nadzwyczaj mocno
rozwinięty, dokładny, a zarazem lekki. Potrafi poruszyć i zaintrygować. Dlatego
jeśli do tej pory nie słyszeliście o Peterze Robinsonie lub „Podpalaczu”, czas
zmienić ten stan rzeczy. Książka jest naprawdę godna szerokiej uwagi. Polecam!
Autor: Peter Robinson
Tytuł: Podpalacz
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: listopad 2013
Liczba stron: 392
3 komentarzy:
Bardzo zachęcające. Z chęcią przeczytam.
Trzeba będzie się rozejrzeć za tą ksiązką :)
Wypożyczyłam dziś z biblioteki inną książkę tego autora, "W mogile ciemnej". Jej bohaterem również jest Alan Banks. Po Twojej recenzji mam ogromną ochotę na zapoznanie się z tym autorem, ale zastanawiam się, czy to jest jakaś seria, którą trzeba czytać po kolei? Czy te książki nie mają nic wspólnego poza głównym bohaterem? Sprawdzałam na biblionetce, ale tam to jest jakoś dziwnie napisane... :(
Prześlij komentarz
Zanim skomentujesz, przeczytaj, proszę, co chcesz skomentować.
Anonimie - pospisuj się.
Za wszystkie słowa - bardzo dziękuję:)