czwartek, 30 października 2014

Nie samą książką człowiek żyje, czyli czas na gry planszowe! #3


   Obok książek i filmów, puzzle i gry planszowe to jedne z moich ulubionych rozrywek. Zdarza się, że wieczór jest nudny, weekendy się dłużą, na półce wszystko przeczytane i nie ma pomysłu, jaki film obejrzeć… Wtedy najlepszą metodą na świetną zabawę są właśnie gry planszowe! Najlepiej zebrać całą rodzinę lub znajomych i zorganizować sobie czas jak najlepiej. Pytanie jednak brzmi: w co by tu zagrać? Dziś mam dla Was świetną propozycję. Przygotujcie się na wyścig. Wyścig z bandażach. I goniącą Was mumię…

„Mumia. Wyścig w bandażach”.
   Ta gra zapewnia wiele świetnej rozrywki. Chociaż wymaga skupienia i obmyślenia dobrej strategii (w końcu o punkty gra się toczy), to nie brakuje jej elementów, które wywołują salwy śmiechu. Bardzo dobrze nadaje się ona dla gracza w każdym wieku – budzi bowiem niebywałego ducha rywalizacji, bez względu na to, czy grają dzieci, czy dorośli. W tym przypadku atutem jest fakt, że graczy może być aż 6, dlatego z pewnością pozwoli na wspólne rodzinne rozgrywki... Jest dobrze przemyślana – każdy element tworzy jednolitą całość, a jakość ich wykonania pozwala nacieszyć oko (świetna grafika, jak zawsze w przypadku wyd. Egmont :)). W dodatku istnieją różne warianty gry: od podstawowego do bardziej złożonego, który dzięki małym dodatkom tworzy kolejne godziny dobrej zabawy i jest przystępna dla wszystkich, bez względu na wiek. Na pochwałę zasługuje również plansza, którą gracze tworzą sami. Każda gra zatem może toczyć się inaczej i wszyscy mają równe szanse.
Elementy gry: W zestawie podstawowym znajdziemy 32 kafelki, które tworzą planszę do gry (18 kafelków zagrożeń, 8 kafelków skarbów oraz 6 kafelków wielbłądów),  pola „start” i „meta”, 4 żetony mumii, 18 pionków (po 3 w każdym z 6 kolorów), 2 kostki, 8 pionków strażników, mumię oraz ilustrowaną instrukcję gry. Dodatkowo (do rozszerzonych wersji) 10 żetonów akcji, 2 kapelusze pecha i szczęścia oraz 12 kafelków: wymiany i ryzyka.
Ocena: zdecydowane 6/6. „Mumia. Wyścig w bandażach” to znakomicie przemyślana i odtworzona gra planszowa. Świetnie nadaje się do zabawy dla młodszych i starszych – choć zawiera wiele elementów, dobrze skonstruowana instrukcja wyjaśnia prosto i klarownie każdy ruch. Dowolność w tworzeniu planszy pozwala na równą grę, a jej zawartość na świetną zabawę. Wygrywa ten, kto zdobywa najwięcej punktów, a zdobywanie ich w tej grze nie jest łatwe, dlatego rywalizacja wygląda zaiste ciekawie. Ładnie wyglądająca plansza i jej elementy, a także dynamiczne rozegrania – czegóż chcieć więcej? Idealna gra dla całej rodziny. Polecam!

http://sklep.egmont.pl/gry-planszowe/

wtorek, 28 października 2014

"Posłaniec" - Markus Zusak

Każdy z nas może być tym "wybranym"...

   Markus Zusak to autor bestsellerowej powieści „Złodziejka książek”, którą zna praktycznie każdy. Warto jednak pamiętać, że pisarz jest autorem również innych wspaniałych książek. A jedną z nich jest z pewnością „Posłaniec”. To zupełnie inna historia niż ta, z którą kojarzymy Zusaka, ale z pewnością równie emocjonująca oraz ciekawie napisana. „Posłaniec” to lektura lekka i wciągająca, ale ma w sobie także pewne przesłanie. Ale najciekawsze w tym wszystkim jest to, że w tak prostej, a jednak energicznie stworzonej historii znajdziemy wszystko, czego szukamy w dobrej książce.

   Ed Kennedy to przeciętny chłopak, który wciąż niczego nie osiągnął. Jeździ taksówką, kiepsko gra w karty i ma przeogromnego pecha w miłości. Nadchodzi jednak dzień, w którym Ed przypadkowo udaremnia napad na bank. Wtedy właśnie staje się Posłańcem. Tajemnicze asy stanowią informacje, gdzie i kiedy ma się stawić, a co zrobić i w jaki sposób – do tego musi dojść sam. Tym samym wędruje nocami po mieście, wypełniając tajemnicze misje. Pytanie jednak brzmi: kim jest osoba, która stoi za jego misją?

„Taksówkarz. Miejscowy nieudacznik. Wzorzec przeciętności. Kiepski kochanek. Żałosny karciarz. A teraz jeszcze gość przyciągający dziwactwa niczym magnes.
Przyznajcie to.
Niezłą listę stworzyłem.” (str. 132)

   Ten autor już raz udowodnił mi, że potrafi stworzyć coś wyjątkowego. „Złodziejka książek” to powieść, którą wciąż pamiętam i którą zawsze ciepło wspominam. Lektura „Posłańca” również okazała się bardzo przyjemna. I po raz drugi Markus Zusak zyskał moją przychylność. Zacznę może od tego, że „Posłaniec” to lektura, która przemówi do każdego. Jest prosta, nieskomplikowana, ale przede wszystkim mocno dynamiczna. Sam bohater wydaje się taki, powiedzmy, swój. Z jednej strony nieudacznik, co podkreśla sam niejednokrotnie, jednakże bardzo miło śledzi się jego poczynania. Bo w końcu sam dochodzi do pewnych wniosków, pragnie coś zmienić, a przez rolę posłańca pomaga innym. Świadomie czy nie, liczy się to, że tak właśnie postępuje. Autor bardzo ciekawie nakreślił jego osobę, stworzył go w taki sposób, że traktuje czytelnika jako swojego powiernika, kogoś, komu może wygadać: „[…]Co byście zrobili, gdybyście byli mną? Powiedzcie mi. Proszę, powiedzcie mi. Ale wy jesteście daleko. Wasze palce przekładają te dziwne karty, które w jakiś sposób łączą moje i wasze życie. Wasze oczy są bezpieczne. Opowieść to jedynie kilkaset stron w waszych umysłach. Dla mnie to się dzieje. Teraz.”(str.87) Robi to wielokrotnie, dlatego na samym końcu czujemy z bohaterem nie byle jaką więź. A przyznajmy sobie szczerze: rzadko można spotkać tego typu bohaterów, z którymi sympatyzujemy od początku do końca.

   „Posłaniec” to również powieść pełna tajemnic. Z jednej strony wydaje się, że to taka opowiastka o życiowym nieudaczniku, Edzie Kennedy’m, któremu brakuje sensu życia. Tymczasem okazuje się, że to niebanalna historia, w której do końca nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi. Dlaczego akurat ten bohater został wybrany? W jakim celu? Co i czy musi udowodnić cokolwiek? Tytuł rodzi wiele pytań, na które odpowiedzi znajdujemy z czasem. Wszystko się toczy płynnym tempem, który rodzi w czytelniku niesamowitą ciekawość. A dzięki świetnej konstrukcji, przy świetnym stylu autora czyta się go naprawdę szybko. Finał co prawda nie zaskakuje tak, jakbyśmy tego chcieli, ale z pewnością sprawi, że się uśmiechniemy. A to, w tym przypadku, wydaje się najlepszym zakończeniem…

   Podsumowując zatem: „Posłaniec” to powieść wyjątkowa pod wieloma względami. Jest tajemnicza, urokliwa, dynamiczna i pełna prostoty. Ale przede wszystkim wzbudza w czytelniku różnorakie emocje. Został napisany nie tylko z głębią, ale również w wymiarze lekko humorystycznym, co dodatkowo urozmaica czytelnikowi lekturę. Bohater, tytułowy posłaniec, to człowiek prosty i bezpośredni, bez konkretnego celu w życiu, a jednak potrafi zdobyć serce czytelnika. Nie stanowi tła dla fabuły, jest wyrazisty i nie sposób go nie polubić. Wszystko ze sobą współgra, jest dobrze przemyślane. I z pewnością niczego w tej książce nie brakuje.

„Czasem ludzie są piękni.
 Nie z wyglądu. 
 Nie w tym, co mówią.
 W tym, kim są”.(str. 216)

   Polecam.
Autor: Markus Zusak
Tytuł: Posłaniec
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2014 (II)
Liczba stron: 352

"Ponad wszelką wątpliwość" - Malin Persson Giolito

Winny czy niewinny? - oto jest pytanie...

   „Ponad wszelką wątpliwość” to kolejny kryminał z cyklu Czarnej Serii wydawnictwa Czarna Owca. Tytułów tej serii poznałam już wiele, jednak po raz pierwszy mam styczność z kryminałem pisanym prawniczym okiem. Do tej pory narratorami byli śledczy lub same ofiary, a tu mamy do czynienia z prawnikiem w roli głównej. I nie powiem, wygląda to interesująco. Co prawda autorka popełniła parę błędów w prowadzeniu fabuły, ale nie zmienia to faktu, że pomysł miała naprawdę wspaniały. A styl, dobre rozegranie i wiedza autorki idą w parze, więc nie potrzeba domysłów, jak wygląda cała powieść…

   Sophia Weber, młoda sztokholmska prawniczka, wraca do sprawy sprzed trzynastu lat, kiedy to zamordowano piętnastoletnią dziewczynę. Za morderstwo skazany został lekarz, który miał romans w ofiarą. Kobieta odkrywa pewne nieprawidłowości w śledztwie i dlatego postanawia odkryć, co tak naprawdę się stało. Postanawia dowieść jego niewinności, przez co ściąga na siebie niechęć wielu osób. Ale im więcej faktów poznaje, tym więcej wątpliwości w niej rodzi. Kim naprawdę jest jej klient? Czy zdoła udowodnić jego niewinność zanim będzie za późno?

   Jeśli chodzi o ocenę w kryterium dobrego kryminału, „Ponad wszelką wątpliwość” może śmiało się obronić. Chociaż przejawia momenty, kiedy potrafi zdezorientować czytelnika bądź nawet zdenerwować (może bardziej to moja osobista ocena), to na tle innych podobnie wyglądających historii wypada przekonująco. Po pierwsze – z pewnością intryguje i fantastycznie wciąga w wir zagadki kryminalnej sprzed lat. A po drugie – wiedza i umiejętności autorki pozwoliły na treściwe i wiarygodne tło prawnicze. Przyznam szczerze, że z początku miałam wątpliwości co do tego kryminału; chociaż początek zapowiadał się świetnie (zaczęto historię od wspomnienia sprzed lat), to dociekania pani prawnik, bohaterki Sophie Weber, zaczęto od niezbyt udanych treści opisowych. Za dużo spraw osobistych, za mało zagłębienia w sprawę. Czyli błąd, jaki popełnia wielu autorów. Ale na szczęście, kiedy akcja się rozkręca, nie ma miejsca na zbędne opisy. Wszystko jest na swoim miejscu, a intrygująca fabuła wciąga coraz bardziej.

   Tytuł ten jest złożony z dwóch form czasowych i może wywołać różne reakcje. Dlaczego? Przeważnie czytanie książki, gdzie akcja dzieje się aktualnie i przenosi się w czasie, wspominając to, co się wydarzyło, nie powinno nikomu wadzić, ale w tej powieści ciągłe przeskakiwanie z miejsca w miejsce, do różnych relacji, stawało się powoli męczące. Co prawda pomagało zrozumieć to i owo, zapełnić luki, gdzie coś zostało niedopowiedziane, ale w tym przypadku zbyt często autorka wracała do przeszłości. Być może wyglądałoby to lepiej, bardziej wygodnie, gdyby rozdziały były dłuższe. Wtedy wrażenie byłoby zupełnie inne.

   Mimo wszystko jednak polecam przeczytać ten tytuł. „Ponad wszelką wątpliwość” to kryminał, który sprawia wrażenie czegoś zupełnie świeżego pośród tego gatunku. Fabuła i akcja w dobrym tempie, narracja z perspektywy prawniczej oraz ciekawie wyglądające, i uwaga – nieprzewidywalne śledztwo, to przedsmak tego, co znajdziemy w tej książce. Co prawda brakuje jej trochę do świetności, ale już teraz można zaliczyć ją do naprawdę intrygujących historii. Dobra powieść, mówiąc krótko. Nie najlepsza, ale dobra. A co najważniejsze – zostawia po sobie miłe wrażenie. 
Autor: Malin Persson Giolito
Tytuł: Ponad wszelką wątpliwość
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 440

środa, 22 października 2014

"Miniaturzystka" - Miłość, pożądanie, zdrada i mroczne sekrety bogatych kupców w siedemnastowiecznym Amsterdamie

Już 6 listopada nakładem wydawnictwa Literackiego ukaże się powieść Jessie Burton pt. "Miniaturzystka". Wszystko wskazuje na to, że szykuje się nam niezła literacka niespodzianka. Chcecie dowiedzieć się więcej na jej temat? Oto krótka zapowiedź i fragment powieści:

"Miniaturzystka" - Jessie Burton

Jest październikowe popołudnie 1686 roku, gdy osiemnastoletnia Nella Oortman staje na progu wielkiego domu w bogatej dzielnicy Amsterdamu. Miesiąc wcześniej poślubiła zamożnego kupca, Johannesa Brandta i teraz przybywa, by wprowadzić się do męża. Lecz zamiast niego wita ją mrukliwa i niemiła Marin, siostra Johannesa. Gdy ten w końcu się pojawi, nie poświęci żonie zbyt wiele czasu. Podaruje jej jednak niezwykły prezent: okazałą drewnianą replikę domu, którą umebluje dla niej tajemnicza miniaturzystka. Podziw dla jej zręczności szybko zastąpi lęk, gdyż drobiazgi wyposażenia i figurki przedstawiające domowników nie tylko odsłaniają ich tajemnice, ale i antycypują straszne wydarzenia, które wkrótce staną się ich udziałem. Skąd artystka tyle wie o sekretach rodziny Brandtów? Czyż nie są marionetkami w jej rękach, skoro zna ich przyszłość? I kim jest owa nieuchwytna kobieta?


Fragment książki:

[...]Petronella Oortman stoi na progu domu swego nowo poślubionego męża i stuka kołatką w kształcie delfina, a jej głuchy odgłos wprawia ją w zakłopotanie. Nikt nie podchodzi do drzwi, choć się jej spodziewają. Termin został ustalony, wymieniono się listami – papier jej matki był taki lichy w porównaniu z kosztownym welinem Brandta. Nie – myśli – to nie najlepsze powitanie, zwłaszcza gdy pomyśleć o krótkiej jak mgnienie ceremonii ślubnej w poprzednim miesiącu – żadnych girland, weselnego kielicha, nocy poślubnej. Nella kładzie swój kuferek i klatkę na stopniu. Wie, że będzie musiała ubarwić to później w liście do domu, kiedy znajdzie drogę na piętro, swój pokój, sekretarzyk.
Odwraca się w stronę kanału, gdzie pod ceglanym podmurowaniem rozlega się śmiech barkarzy. Rozpędzony chuderlawy chłopak wpadł na kobietę z koszykiem ryb i półmartwy śledź ześlizguje się po szerokim przedzie spódnicy handlarki. Ostry krzyk wieśniaczki przenika Nellę do kości. „Dureń! Dureń!” – wrzeszczy kobieta. Chłopiec jest niewidomy i szuka ryby po omacku na ziemi jak srebrnego amuletu; jest pewny siebie, szybko przebiera palcami. Łapie swoją zdobycz i rechocząc, biegnie wzdłuż kanału z wolną ręką wyciągniętą przed siebie, gotów do ewentualnej obrony.
Nella gratuluje mu w myślach i stoi dalej zwrócona twarzą do słońca, chłonąc rzadkie październikowe ciepło, póki może. Ta część Herengracht znana jest jako Złoty Zakręt, ale dzisiaj ten szeroki odcinek wydaje się bury i zwyczajny. Wznoszące się nad szlamowatymi wodami kanału kamienice wyglądają niesamowicie. Zapatrzone we własne symetryczne odbicia na wodzie, są dostojne i piękne, jak klejnoty w koronie dumnego miasta. Ponad dachami Natura robi, co w jej mocy, by nie okazać się gorszą; obłoki w barwach szafranu i morel odbijają chwałę republiki.
Nella odwraca się z powrotem do drzwi, teraz lekko uchylonych. Czy już przedtem były niedomknięte? Nie potrafi sobie przypomnieć. Popycha je i zagląda do środka. Od marmurowej posadzki bije chłód.
- Johannesie Brandt! – woła głośno, lekko spłoszona. Czy to jakaś gra? – zastanawia się.
Będę tak stała do samego stycznia. Peebo, jej aleksandretta, uderza szybko skrzydełkami w pręty
klatki, marmur tłumi jej słabe popiskiwanie. Nawet cichy w tym momencie kanał za nimi jakby
wstrzymuje oddech.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

fot.©AlexanderJames
 Pasjonująca powieść Jessie Burton, absolwentki uniwersytetu w Oksfordzie i aktorki, inspirowana jednym z najcenniejszych zabytków Rijksmuseum i postacią autentycznej Amsterdamki, Petronelli Oortman, przeniesie nas w czasy złotego wieku Holandii, rozkwitu handlu i sztuki i pozwoli zajrzeć w serca postaci, które spoglądają na nas z obrazów Vermeera, Halsa i Rembrandta... Książka, która zrobiła furorę wśród wydawców na Targach Książki we Frankfurcie, ukazuje się w 30 krajach.


poniedziałek, 20 października 2014

"Złap mnie" - Lisa Gardner

Trzeba być odważnym...

   Jako miłośnik kryminałów i thrillerów, cenię sobie dobrej jakości historie. W moim dorobku czytelniczym znalazło się parę istnych perełek, jednak, co przykre, wciąż natrafiam na takie, które nijak nie przypominają dobrego kryminału. Wybór lektury z tego gatunku ciągle okazuje się wyzwaniem, bo w wielu przypadkach nie wiadomo, czego się spodziewać, albo tytuły, które nas interesują, należą do pewnej serii, o której wiemy tyle, co nic. Taka właśnie sytuacja spotkała mnie przy wyborze lektury Lisy Gardner pt. „Złap mnie”. Z jednej strony naprawdę intrygująca, z drugiej niespodzianka – to już szósta część serii(!). Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Powieść okazała się strzałem w dziesiątkę, a niezachowanie chronologii wcale nie przeszkadza. Dlatego wybaczam sobie to małe gapiostwo, bo wybór okazał się znakomity.

   Sierżant D.D.Waren to utalentowana, ale również wyszczekana policjantka bostońskiej policji. Ciężko ją czymś zaskoczyć. Pewnego dnia spotyka jednak kobietę o imieniu Charlie, która wyznaje jej wstrząsającą historię – spodziewa się, że za 4 dni umrze i prosi, aby to ona poprowadziła dochodzenie w sprawie jej śmierci. Okazuje się, że dwie jej najlepsze przyjaciółki zostały zamordowane rok po roku 21 stycznia o 8 wieczorem. Teraz przyszedł czas na ostatnią z trójki przyjaciółek. Charlie jednak nie chce poddać się bez walki i mocno przygotowuje się do tego wydarzenia. D.D. wyczuwa, że kobieta może coś ukrywać. A może być to kluczowe w rozwiązaniu zagadki…

   „Złap mnie” to tytuł absolutnie świetnie skonstruowany. Od początku bardzo mocno intryguje i wciąga w wir akcji, ale do samego końca nie wiadomo, jak zakończy się cała historia. Fabuła jest mocno poplątana, wciąż dowiadujemy się nowych rzeczy, które gdzieś tam konstruują nam w głowie przeróżne teorie. Ale najlepsze jest to, że finał okazuje się być wielce zaskakujący. Co prawda autorka umiejętnie podrzucała coraz to nowsze tropy, pewne nawiązanie do przeszłości i nie tylko, ale w natłoku akcji, jaka rozgrywa się na kartach powieści, gdzieś nam to umyka. Dynamika tej akcji nie pozwala nam się skupić na jednym wątku, dlatego tych teorii możemy mieć nawet z dziesięć. A i tak okaże się, że nie mieliśmy racji. To z jednej strony może zirytować, ale z drugiej z pewnością zakończyć nasze wrażenia mocnym „wow”.

   W wielu przypadkach autorzy kryminałów w swoich książkach angażują również wątki obyczajowe czy też romanse. Także w wielu przypadkach ten zabieg się nie udaje. Autorzy często zapominają, że piszą kryminał i skupiają się za bardzo na życiu osobistym swoich bohaterów i na ich odczuciach. Lisa Gardner na szczęście nie poszła tą drogą. Co prawda jest sporo materiału na temat życia osobistego bohaterów, ale to niezbędna rzecz. A w dodatku wciąż pozostawiony został w kontekście wątku kryminalnego. Czytając, do samego końca mamy wrażenie, że czytamy kryminał. I nic więcej. To co niezbędne, konkretnie, bez przesadzonych relacji damsko-męskich i osobistych porażek. Czyli tak, jak ma być.

   Można śmiało dodać również, że jak na kryminalną historię, bardzo szybko i płynnie się ją czyta. Nie istnieją żadne zgrzyty, niezrozumiałe fragmenty śledztwa czy też pojęcia/frazy, o których czytelnik w życiu nie słyszał. Nic podobnego. Prosto, jasno i do celu. To, co autorka chciała przekazać, przekazała i udało jej się to znakomicie. Postawiła na zawiłą historię, mega zagadkę w prosty i przystępny sposób. I to chyba jej klucz do sukcesu.

   „Złap mnie”, można śmiało powiedzieć, to powieść kryminalna na wysokim poziomie. Dobrze przemyślana, świetnie skonstruowana i prosto napisana. Lisa Gardner dokonała czegoś, co ja osobiście uwielbiam: potrafiła oddzielić istotne fakty od tych mniej istotnych i przedstawić je jasno na papierze. Dzięki temu mamy do czynienia ze świetnym kryminałem, a nie jakąś powieścią z kryminalną zagadką w tle. Jeżeli pozostałe jej książki wyglądają i będą tak wyglądać, z pewnością zostanę jej wierną fanką. Podobnie jak wielu innych czytelników. Czego z całego serca jej życzę. I gorąco polecam jej twórczość. Z pewnością nie pożałujecie…
Autor: Lisa Gardner
Tytuł: Złap mnie
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 416

niedziela, 19 października 2014

"Bzik&Makówka przedstawiają: Ucieczka z tajemniczego ogrodu" - Rafał Witek

Z wizytą w ogrodzie pani Burnett...

   Zawsze, kiedy mam styczność z literaturą dziecięcą, pojawiają się porównania pomiędzy współczesnymi tworami a tymi, które powstały dużo wcześniej. Sama jako dziecko czytałam wiele bajek, historii dla dzieci i mogę śmiało powiedzieć, że nieco różnią się od tych, które poznaję teraz. Na ten wynik wpływa wiele czynników (realia, sposób przekazu, nawet sam autor i jego pomysł), dlatego ciekawie jest odkrywać nowe historie. Ostatnio spotkałam się z lekturą pana Rafała Witka „Ucieczka z tajemniczego ogrodu”. To jeden z tytułów serii o Bziku i Makówce – dwójce dzieciaków, którzy przeżywają swoje przygody w iście oryginalny sposób. Ich ciekawe charaktery i nietypowe pomysły to tylko przedsmak tego, co znajdziemy w historii. Wszystko dopełnia szczypta humoru i wątek podróży w czasie. Prawda, że brzmi interesująco?

   Nilson i Gabrysia po raz kolejny przeżywają nie lada przygodę. Za sprawą prezentu, który Nilson dostał od taty, przenoszą się w miejsce, gdzie wszystko wygląda inaczej. Nic w tym dziwnego, w końcu mieści się ono ponad 100 lat w przeszłość. Dzieci chcą wrócić do domu, co jest trudne, kiedy nie wiadomo, jak to zrobić. Korzystając z okazji poznają ciekawych ludzi i piękne miejsca. A dzięki ich zdolnościom i inteligencji rozwiązanie problemu staje się tylko kwestią czasu…

    Bohaterowie tej serii to dziecięcy duet doskonały. Gabrysia Bzik oraz Nilson Makówka to na pozór zwykłe dzieciaki z bujną wyobraźnią. Czytając jednak o ich przygodach, o ich relacji, można dojść do całkowicie innych wniosków. Z pewnością należą do tej kategorii bohaterów, o których często się wspomina. Są bystrzy, ciekawi świata, ale mają również typowe dla swego wieku kaprysy i poczucie humoru. W tego typu literaturze ważne jest, aby młody czytelnik polubił postacie występujące w książkach. Wtedy łatwiej do niej powróci i bardziej go zaciekawią. Bzik i Makówka to właśnie tacy bohaterowie, których nie sposób nie polubić. A ich oryginalne charaktery sprawiają, że na długi czas zostają zapamiętani.

   „Ucieczka z tajemniczego ogrodu” to z pewnością ciekawa historia. Prócz bohaterów, jak wspomniałam, również fabuła wygląda interesująco. Akcja toczy się płynnie, wciąż coś się dzieje, aby nie stracić uwagi czytelnika.  Ujęte w często żartobliwej formie wypowiedzi oraz opisy nadają jej charakter, nie tyle ciekawy, ale wyróżniający z tłumu innych tego typu historii. Dodajmy do tego również prześwietnie zilustrowane sytuacje (swoją drogą, dodają one swoje trzy grosze do wydźwięku komediowego) oraz naprawdę dobry styl autora i otrzymamy tytuł absolutnie kompletny. Warto zainteresować młodego czytelnika tą serią. Nie dość, że świetnie spędzi czas, to z pewnością mocno się ubawi.

   Gdybym miała wybierać książkę dla młodszych znajomych, z pewnością wybór padłby na lektury pana Witka. „Ucieczka z tajemniczego ogrodu” udowadnia, że autor potrafi pisać bardzo ciekawie, ale potrafi również dotrzeć do czytelnika swoją historią. Przygody Bzika i Makówki nawiązują do typowych zachowań młodego pokolenia. Ale są przedstawione w sposób naprawdę ciekawy oraz intrygujący. Do tego wplątania małych wątków, takich jak na przykład podróże w czasie, tworzą nam historię jeszcze bardziej interesującą. Dlatego z miejsca polecam każdemu. Bez względu na wiek. Niech każdy się trochę pobawi z Bzikiem i Makówką. W końcu warto…
Autor: Rafał Witek
Tytuł: Bzik & Makówka przedstawiają: Ucieczka z tajemniczego ogrodu
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 160

czwartek, 16 października 2014

"Smaczne życie Charlotte Lavigne 2" - Nathalie Roy

Smak życia i uroki Paryża...

   Charlotte Lavigne to rezolutna kobieta, którą mieliśmy okazję poznać w pierwszej części serii zatytułowanej „Smaczne życie Charlotte Lavigne”. Pierwszy tom okazał się przezabawną historią o kobiecie, która dzieliła swą miłość między wspaniałego mężczyznę a kuchnię. Swoboda i lekkość w poznaniu jej historii sprawiła, że od razu chciało się czytać tom kolejny. I tak oto nadarzyła się szansa, bowiem dość niedawno ukazała się część druga przygód Charlotte. Tym razem treść również nie zawodzi, wiele się dzieje, w dodatku w sporej dawce humoru. Szkoda tylko, że historia tak szybko się skończyła. Na tle całej powieści wydaje się, że nawet zbyt szybko. Czy aby na pewno dobrze to wróży?

   Charlotte to kobieta szczęśliwa. W jej życiu wiele się dzieje: wychodzi za mąż za przystojnego Francuza oraz przeprowadza się do Paryża. Nie można wymarzyć sobie czegoś bardziej romantycznego! Okazuje się jednak, że szczęście nie trwa wiecznie. Na drodze staje jej matka ukochanego mężczyzny, jego córka oraz problemy najbliższego przyjaciela. Czy Charlotte poradzi sobie z tyloma wyzwaniami? Czy uda jej się być jednocześnie kobietą dystyngowaną i wspaniałą, acz zwariowaną kucharką?

   „Smaczne życie Charlotte Lavigne” to fantastyczna seria o zwariowanej kobiecie, która uwielbia gotować. Przekona się o tym każdy, kto sięgnie po każdą kolejną książkę. Ale czy tylko na tym skupiają się historie? Absolutnie nie. Charlotte Lavigne to bohaterka jednocześnie oryginalna, ale także prosta jak zwykły człowiek. Jej zachowania i podjęte decyzje wywołują u czytelnika niezliczone wybuchy śmiechu. Nie sposób jej nie polubić, gdyż ma tak bogatą (na swój sposób) osobowość, że od razu czytelnik nabiera chęci, by się z nią zaprzyjaźnić. Potrafi rozśmieszyć, wzruszyć i wywołać współczucie. A w dodatku wspaniale gotuje. Mało gdzie spotkamy takie postacie…

   W drugim tomie poznajemy więcej szczegółów z życia Charlotte. Tym razem są to przygotowania do ślubu, sama uroczystość zaślubin oraz przeprowadzka do Paryża. Autorka świetnie uchwyciła każdy aspekt z życia Charlotte. Chociaż akcja skupia się na różnych osobach (w tym przyszłej teściowej czy córce jej męża), na różnych miejscach (w tym głównie Paryż, który, jak wiedzą wszyscy, jest pięknym miastem) to nie zapomina utrzymać głównej bohaterki na pierwszym planie. Czasem coś innego przykuwa naszą uwagę, jednak to Charlotte jest głównym przedmiotem każdego wątku. I wcale nie mamy jej dość, wprost przeciwnie. Z czasem można stwierdzić, że bez niej nie byłaby to ta sama historia.

   Tytuł ten to z pewnością żaden banalny obyczaj. Ani zwykła komedia romantyczna. Przygody Charlotte Lavigne, można rzec, to żadna dobrze sprecyzowana kategoria. Mamy tu do czynienia z wieloma wątkami, które ciężko zamknąć w jedno. Nie tylko romans, nie tylko obyczaj, nie tylko komedia czy też kulinarna powieść. To powieść oryginalna i to chyba wystarczy.

   Tak jak wspominałam, jedynym mankamentem tej historii jest fakt, że zbyt szybko się kończy. Nie mówię tego owszem ze względu na to, że przeczytałabym więcej i więcej (swoją drogą: tak chyba jest), ale odniosłam wrażenie, iż powieść kończy się zbyt nagle. Coś się dzieje i nagle bum – koniec. Z lekka urwana  wydaje się ta historia, jakby autorka nie za bardzo wiedziała, jak zakończyć. Albo, skłaniając się ku lepszej wersji – nie chciała zbyt dużo zdradzać i wzbudzić zaciekawienie na dalsze przygody Charlotte. Jeśli to ta druga opcja, spełniła swoje zadanie. Teraz oczekuję od kolejnego tomu więcej i w dodatku mocno jestem zaintrygowana. A to chyba dobrze, prawda?

   Mówiąc zatem krótko: „Smaczne życie Charlotte Lavigne 2” to świetna kontynuacja serii, ale również fantastyczna powieść indywidualnie. Oryginalna bohaterka, duża dawka humoru i smaczne jedzenie – to tylko przedsmak tego, co znajdziemy w tej powieści. Niezwykle zajmująca akcja, w której znajdziemy wątki obyczajowe, romantyczne i komediowe. Ale nie tylko. Coś dla siebie znajdzie w niej każdy, kto po nią sięgnie. Dlatego z miejsca polecam każdemu z osobna. Świetna (i smaczna) zabawa gwarantowana!
Autor: Nathalie Roy
Tytuł: Smaczne życie Charlotte Lavigne 2. Bąbelki szampana i sucre à la crème
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 435